Mniej pracy, więcej czasu dla siebie, rodzinnych, bliskich. Moim zdaniem świadczy to o kilkuletnim przemęczeniu przedsiębiorców: pandemią, kryzysem gospodarczo-politycznym, wojną itp. – osoby odpowiadające za duże biznesy ciągle ponoszą jej skutki, jak i zaglądającego im w oczy kryzysu. Szukają więc zakotwiczenia i poczucia bezpieczeństwa wśród bliskich, jakiejś alternatywy dla siebie, miejsca ładowania akumulatorów.
Zapatrzeni w choinkę myślą „a może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?”
Tak radykalnych postanowień raczej nie składają, ale są też i tacy, którzy zaczynają planować strategię odejścia z dotychczasowej firmy, by zająć się czymś zupełnie innym. Na przykład, w wieku 50 lat cedują swój biznes na jakiegoś dziedzica, a sami budują coś mniejszego, związanego z pasją. Taka alternatywa nie jest dla nich chwilową odskocznią, z racji doświadczenia zarządzania biznesami myślą o niej w perspektywie kolejnych 10 czy 20 lat. Zresztą statystyki światowe mówią o tym, że start-upy zakładane przez osoby 45+ częściej odnoszą sukces niż te zakładane przez bardzo młodych ludzi.
Poza tym, w mentalności kadry menedżerskiej 40+ zaczęły pojawiać się pewne zmiany. Niektórzy przestali mówić pogardliwie o Zetkach i ich luźnym podejściu do pracy. Zaczęli nawet patrzyć na swoje zespoły i pracowników oczami młodszych pokoleń. Jednocześnie chcąc mniej pracować – muszą myśleć o dzieleniu się odpowiedzialnością. Te zmiany widzę jednak w bardziej świadomych osobach, śledzących trendy na rynku pracy, też te globalne.
I co z tymi postanowieniami się dzieje? Czy biznesmeni pamiętają o swoich noworocznych życzeniach, planach pod koniec stycznia?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS