A A+ A++

Przez kilka lat pracy w branży gier wideo – poznając ją z przeróżnych perspektyw – zrozumiałem, że wojny konsolowe były, są i będą. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której jedna platforma całkowicie monopolizuje rynek sprzętów do gier, całkowicie wyrzucając z obiegu konkurencję. A tylko w takim przypadku starcia fanów mogłyby dobiec końca. Trzeba po prostu się z tym obyć. 

Dziś jednak, w dobie mniejszych i większych przepychanek pomiędzy “fanbojami” Sony oraz Micorosftu, są dwa obozy, które zdają się funkcjonować gdzieś poza tym frontem. I są to Nintendo (które cały czas działa po swojemu) oraz PC. W przypadku komputerów nie brakuje jednak wojenek wewnętrznych – tych pomiędzy dystrybutorami i cyfrowymi sklepami. Mimo wszystko, łatwo dostrzec tego, kto tam rządzi. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Steam

Tak jest, mowa oczywiście o Steamie – platformie dystrybucyjnej, którą Valve odpaliło we wrześniu 2003 roku, a więc niemal równo 21 lat temu. Jasne, ówcześnie nie wyglądało to tak, jak dziś. Zamysł był jednak jasny. Dostaliśmy cyfrowy sklep, który umożliwiał nam zapoznanie się z produktem przed jego zakupem. Mogliśmy przeczytać opis danej gry, zobaczyć jej oceny, a niekiedy także pobrać demo. 

I choć początkowo był to głównie launcher skupiony na grach od Valve (jak Half-Life czy Counter Strike), to szef całego przedsięwzięcia, Gabe Newell, szybko dostrzegł ogromny potencjał, jaki krył się za ideą sklepu, z którego mogliby korzystać deweloperzy. To z kolei popychało rozwój platformy. Z biegiem czasu pojawiali się kolejni wydawcy, a Steam zaczął implementować nowe opcje. 

Dorzucono sporo funkcji społecznościowych (jak grupy, dodawanie znajomych, wiadomości prywatne itd.), chmurę do przechowywania zapisów, specjalne narzędzia do łatwego instalowania modyfikacji, funkcje jak Big Picture, czy różnego rodzaju eventy. A muszę pisać o Steam Decku? W skrócie – Steam stale się rozwijał. Nigdy nie stali w miejscu, a to sprawiło, że przez lata próżno było mówić o jakiejkolwiek konkurencji. 

Czy jednak oznacza to, że platforma od Valve jest idealna? Cóż, nie. Nie brakuje krytyków Steama. Bardzo łatwo trafić dziś na osoby zniesmaczone faktem, że gry w gruncie rzeczy nie są w pełni naszą własnością, że Steam pobiera sporą prowizję, że Gabe uskutecznia praktyki antykonsumenckie… Wymieniać mógłbym długo, ale fakty są takie, że choć psy szczekają, to karawana jedzie dalej. 

Rekord za rekordem

A najlepszym potwierdzeniem tak odważnej tezy są… Liczby. W minionym tygodniu, dokładnie 23 września, na platformie od Valve ponownie odnotowano rekord liczby dostępnych osób. Czemu piszę ponownie? Cóż, tak się składa, że nowy pułap osiągany jest przez miliony graczy co kilka miesięcy. Popularność Steama, pomimo pojawiającej się stale konkurencji, cały czas rośnie. 

Jak bowiem informowaliśmy Was przy okazji wspomnianego rekordu, “Steam, wiodąca platforma gier na PC, […] pobiła własny rekord, osiągając zawrotną liczbę 38,3 miliona graczy zalogowanych jednocześnie”. Niezależnie od preferencji i własnych przekonań, trzeba przyznać, że jest to wynik genialny. Niemal czterdzieści milionów graczy będących online w tym samym momencie na jednej platformie w ramach PC. Wow – jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia. 

Co ciekawe, nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała ulec zmianie na minus. Kolejni deweloperzy coraz chętniej wypuszczają swoje produkcje na Steama, a analitycy są zgodni, że rosnący od jakiegoś czasu trend wzrostowy na rynku PC będzie postępował. Każdy rok może przynosić następne rekordy. I niezwykle wymowne jest to, że na tym etapie chyba nikogo to już nie dziwi. Coraz więcej gier na Steam, coraz więcej ludzi, coraz więcej mocy.

Podsumowując… 

Jak zły byłby Steam i jak wiele negatywnych komentarzy pojawiłoby się w jego kierunku, pomimo tego cały czas jest największy. Jasne, ma swoje wady, ma sporo minusów, ale w dłuższej perspektywie trudno znaleźć kogoś, kto mógłby rzucić mu rękawicę i przynajmniej pozwoliłby gigantowi poczuć oddech za plecami. Valve ma w swoich rękach potężną platformę, która jest po prostu synonimem grania na PC. 

I nie dziwi fakt, że na Steamie widzimy coraz więcej gier od Sony. Ba, ostatnie ogłoszenia Ubisoftu jasno wskazują, że ich własna platforma przestaje im wystarczać i nie zamierzają obudować się czasową ekskluzywnością. Rynek PC rośnie, gaming na PC rośnie, a tempo jego wzrostu będzie miało bezpośrednie przełożenie na firmę Gabe’a, który – raz jeszcze powtórzę – jedzie mimo szczekania psów dookoła. I kusząc się na nieco prywaty mogę napisać, że niech mu się jedzie wygodnie. Bo w dobie bardzo dziwnych ruchów prezesów korporacji w gamingu, on nie działa po omacku.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułДослідження: в Україні третина компаній у легкій промисловості скоротила виробництво
Następny artykułKsięża i były duchowny z zarzutami. Jest nowe oświadczenie kurii w Sosnowcu