Wielki polski poeta (czytelnikom pozostawiam odpowiedź na pytanie kogo i jaki utwór mam na myśli), pisał: Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa…
Obserwując wydarzenia ostatnich dni i komentarze do nich zamieszczane w różnych mediach przez większość dziennikarzy i polityków (w tym niestety również tych, których cenię za kulturę słowa i formę wypowiedzi), zastanawiam się, czy o tych pięknych i mądrych słowach pamiętają. Czy ulegając tzw. nowomowie językowej nie zakłamują rzeczywistości?
Jeśli o znanym profesorze, piastującym odpowiedzialne stanowisko publiczne mówi się, że (cytuję): mija się z prawdą, to coś mi tu zgrzyta, ponieważ określeniem adekwatnym do wypowiedzianych przez Pana Profesora słów byłoby stwierdzenie wprost, że kłamie. Jeśli o kilkudziesięciu znanych postaciach, które z naruszeniem podstawowych zasad obowiązujących w cywilizowanym świecie, zaszczepiły się poza kolejką przeciwko wirusowi Covid-19, mówi się i pisze, że w sposób nieuprawniony skorzystały ze szczepionki, zamiast napisać i powiedzieć że ukradły tę szczepionkę społeczeństwu, zwłaszcza personelowi medycznemu i matkom wcześniaków to znowu zaczynam wątpić w rzetelność i dobrą wolę komentatorów. Publicystyka staje się powoli śmietnikiem, służącym do zakłamywania rzeczywistości i wmawiania „maluczkim” nieprawdy. Przestrzegam przed tym. Przestrzegam przed wszechobecnym relatywizmem moralnym i koniunkturalnie rozumianym utylitaryzmem, koloryzującym realia tak, by uniknąć negatywnej oceny zaistniałych faktów.
Przepraszam za te określenia wszystkich, dla których szacunek do słowa ma jeszcze znaczenie i namawiam do czytania wierszy, bo tylko tą drogą zrozumiemy, jak wielką wartością był i jest nasz ojczysty język.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS