Amerykański analityk David Gordon porównał wskaźniki ekonomiczne krajów, w których dominuje „kobiecy” styl zarządzania, oraz tych, gdzie ton biznesowi nadają mężczyźni. Okazało się, że w tych pierwszych, do których zaliczył m.in. kraje skandynawskie i Japonię, wydajność sektora przedsiębiorstw jest ponad półtora raza większa niż w drugich (m.in. kraje anglosaskie). Ostatnio austriaccy ekonomiści Karl Aiginger i Michael Landesman postawili nawet tezę, że biznes przyszłości oparty będzie na „kobiecych” wzorcach zarządzania.
Obrazowo o stylach zarządzania pisze Harriet Rubin, autorka bestsellera „Machiavelli dla kobiet”. Twierdzi, że kobiety stosują „zarządzanie przez miłość” (managment by love), a mężczyźni – „zarządzanie przez strach” (management by fear). To pierwsze cechuje empatia wobec współpracowników i zdolność łagodzenia konfliktów. Natomiast „męski” szef nie rozmawia – on oznajmia. Nie słucha, tylko mówi. Jest jak oficer w wojsku: liczy się rozkaz i jego wykonanie. Tyle teoria. Doświadczenie często jej przeczy. Wielu spotkało na zawodowej ścieżce autorytarną kobietę szefa i pełnego empatii szefa mężczyznę. W opinii Elizabeth Aries, profesor psychologii w Amherst College w Massachusetts, różnice między „kobiecym” a „męskim” sposobem funkcjonowania w biznesie mają źródło w sposobie komunikowania się, jakiego jesteśmy uczeni w dzieciństwie. Typowa zabawa dziewczynek to wymienianie sekretów z koleżankami, a chłopcy kopią piłkę, co nie wymaga komunikacji werbalnej.
Czy w dzisiejszym biznesie lepiej być „plotkującą dziewczynką”, czy „agresywnym piłkarzem”? Zdaniem dr Ewy Lisowskiej, autorki książki „Kobiecy styl zarządzania”, agresywny styl kierowania firmą był typowy dla lat 90. Dziś liczą się bardziej umiejętność współpracy i dobre relacje.
Mój przepis na zrównoważone przywództwo
Beata Drzazga, ekspert w zarządzaniu, właścicielka BetaMed S.A. i Drzazga Clinic, dziekan Wydziału Medycznego Akademii Górnośląskiej w Katowicach
Skończyły się czasy bezdusznego rządzenia, nastała era zarządzania poprzez dbanie o pracownika, wsłuchiwanie się w jego potrzeby. Takie podejście umożliwia pogłębienie więzi, wzmocnienie zaufania, sprzyja zacieśnianiu współpracy. Kiedy przyjmuję nowego pracownika, mówię mu, że moim sukcesem będzie, jeśli praca w firmie stanie się dla niego autentyczną radością. Każdego dnia zastanawiam się, jak mogę być lepszym pracodawcą. Mam wewnętrzną potrzebę kierowania się serdecznością.
Gdy staje przede mną osoba, która potrzebuje wsparcia czy zrozumienia, czuję nieodpartą chęć przytulenia jej. Przytulam również moich pracowników, bo jestem z nimi mocno związana i wiem, że lubimy się z wzajemnością. Nasi pracownicy nie są naszymi niewolnikami, więc jeśli wielu z nich od tylu lat jest ze mną i stara się zrobić dużo więcej, niż od nich oczekuję, jestem im winna szacunek i sympatię.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS