A A+ A++

Prof. Jarosław Płuciennik – wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim, kulturoznawca, literaturoznawca, historyk idei, kognitywista.

Z wielkim zainteresowaniem kilkakrotnie wysłuchałem recytacji 22-letniej poetki Amandy Gorman na inauguracji prezydentury Joe Bidena 20 stycznia 2021 r. Nie tylko dlatego, że jest jedną z trzech poetek, które miały zaszczyt na amerykańskich inauguracjach prezydenckich wystąpić i nie tylko dlatego, że jest najmłodszą poetką w tym krótkim szeregu. Także nie dlatego, że jest świetną poetką, ta poezja nie jest jeszcze na tyle dojrzała, żeby zachwycała swoim formalnym wyrafinowaniem.

Amanda Gorman podbiła serca na całym świecie Instagram.com//Amanda Gorman

Jednak dwa wątki w zakończeniu zwróciły moją uwagę. Ten finał jest naprawdę genialny:

For there is always light,

if only we’re brave enough to see it.

If only we’re brave enough to be it.

Bo zawsze jest światło,

gdybyśmy tylko odważyli się je zobaczyć.

Gdybyśmy tylko odważyli się być tym. (tłum. JP)

Obietnica demokracji

W tym trzech wersach streszczają się jakże krótko i zwięźle dwie idee filozoficzne: “democracy to come” Jacquesa Derridy oraz “odwaga bycia” Paula Tillicha. O odwadze bycia pisałem w swojej ostatniej książce z 2019 “Odwaga poetyki”, nie będę tego tutaj powtarzał. Ale wielu komentatorów zwraca uwagę na obecność w tym poemacie trudnej przecież idei Derridy demokracji, która nadchodzi, “przyszłej demokracji”. Wedle komentatorów, demokracja u Derridy jest obietnicą demokracji, obietnicą jako taką, istotą demokracji jest obietnica.

Demokracja innym słowy jest projektem, rzutowaniem przyszłości na teraz i w przyszłość. Demokracja jest wizją.

 We’ve learned that quiet isn’t always peace,

and the norms and notions of what “just” is isn’t always justice.

And yet, the dawn is ours before we knew it.

Dowiedzieliśmy się, że cisza nie zawsze jest spokojem,

a normy i pojęcia dotyczące tego, co „sprawiedliwe” nie zawsze są sprawiedliwością.

A jednak świt jest nasz, zanim się zorientowaliśmy.

Naród niedokończony

Bo prawdziwy naród nie może być złamany, jeśli jest nieskończony, nie-do-kończony. Naród jest także obietnicą i zadaniem. Jakże nowoczesnej pojmowanie narodu, społeczności, obywatelstwa.

 W tym kontekście kluczowy jest fragment następujący:

 Scripture tells us to envision that everyone shall sit under their own vine and fig tree and no one shall make them afraid.

If we’re to live up to our own time, then victory won’t lie in the blade, but in all the bridges we’ve made.

That is the promise to glade, the hill we climb, if only we dare.

It’s because being American is more than a pride we inherit.

It’s the past we step into and how we repair it.

Pismo mówi nam, abyśmy wyobrazili sobie, że każdy usiądzie pod własnym drzewem winnym i figowym, i nikt nas nie będzie niczym straszył.

Jeśli mamy dorównać naszym własnym czasom, zwycięstwo nie leży w ostrzu broni, ale we wszystkich mostach, które zbudowaliśmy.

To jest obietnica polany, wzgórza, na które się wspinamy, jeśli tylko się odważymy.

To dlatego, że bycie Amerykaninem to więcej niż duma, którą dziedziczymy.

To przeszłość, w którą wkraczamy i to, jak ją naprawiamy.

Amanda Gorman powołuje się na Biblię i wydobywa z niej dobrą nowinę, obietnicę przyszłości, światło przyszłości, odwagę bycia w tym świetle i kroczenia do przodu. Odwagę wizji.

 Miejmy i my odwagę

Mogę tylko zapytać, dlaczego wśród polskiej opozycji mało jest takiej wizji, jaką zaprezentowała młoda amerykańska poetka. Wprost można powiedzieć, że większość polskiej sceny politycznej zdominowały partie, które chcą jakiejś formy przeszłości, a przeszłość trzeba naprawiać i patrzeć w przyszłość i przyszłość nas woła. Musimy działać już teraz nie za trzy lata, bo choćby zegar katastrofy klimatycznej tyka do 2030 roku, nie ma się co oglądać na przeszłość.

Można powiedzieć, że jedynie Szymon Hołownia ma wyrazistą wizję, może dlatego, że jest z pokolenia czterdziestolatków, nieskażonych cynizmem PRL? Może dlatego, że jest dziennikarzem, napisał przynajmniej dwie wizjonerskie książki jedna to “Boskie zwierzęta”, druga to “Fabryka jutra. Jak postanowiłem rzucić wszystko i uratować świat mojej córki”.

Nie dlatego to piszę, że Hołownia mnie przekonuje. Ale dlatego, że widzę, dlaczego przyciąga różnych ludzi. Niepokoi mnie nazbyt duża różnorodność zaplecza, które teraz chaotycznie zbiera, ale ten człowiek ma jakąś wizję. Nie znajduję jej w Koalicji Obywatelskiej pomimo to, że długo stanowiła dla mnie nadzieję.

Powinniśmy uczyć się od tej amerykańskiej poetki, która studiowała także przemówienia amerykańskich prezydentów. I socjologię. Nie jest sentymentalną i patetyczną czarnoskórą celebrytką. Jest kobietą z krwi i kości, której “nie wystarczy chleba”, która żąda niemożliwego, odwagi spojrzenia i odwagi bycia. Miejmy i my w Polsce taką odwagę.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“To, że systematycznie się badałam i chodziłam do ginekologa, uratowało mi życie”
Następny artykułW Czarnej Białostockiej w pożarze wybuchały butle z gazem. Niebezpieczna akcja strażaków