„Friedrich Merz domaga się od rządu Niemiec wypełnienia zobowiązań wobec Polski związanych z dostawą czołgów” — powiedział były ambasador RP w Niemczech, prof. Andrzej Przyłębski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jarosław Kaczyński rozmawiał z szefem CDU. Rzecznik PiS: „Mocno została podniesiona sprawa niemieckich reparacji wojennych”
wPolityce.pl: Panie Ambasadorze, uczestniczył Pan w spotkaniu prezesa Kaczyńskiego z szefem CDU Friedrichem Merzem. Publikowaliśmy opinię Paula Ziemiaka, który także był przy tym i stwierdził że „to była bardzo otwarta i pełna szacunku rozmowa”. Czy podziela Pan tę ocenę?
Andrzej Przyłębski: To była wprawdzie szczera i uprzejma rozmowa, trwała 1,5 godziny, ale z trzech głównych kwestii, które były omawiane zgoda panowała tylko w jednej. Tej dotyczącej Ukrainy. Przewodniczący Merz zgodził się z naszą krytyką rządu niemieckiego za znikome wsparcie Ukrainy w tej wojnie, sam go zresztą krytykuje, m.in. Bundestagu. Domaga się też od rządu Niemiec wypełnienia zobowiązań wobec Polski związanych z dostawą czołgów. W dwóch pozostałych kwestiach daleko było jednak od porozumienia.
A mianowicie?
Prezes Kaczyński poinformował gościa o tym, że 1 września zostanie ogłoszony Raport dot. zniszczeń i zbrodni, jakich Niemcy dokonały w naszym kraju podczas II Wojny Światowej. I że za tym muszą pójść następne kroki. Oraz że liczy na to, że tak ważny i wpływowy polityk zrozumie powagę sytuacji i raczy się nad tym pochylić. W odpowiedzi usłyszeliśmy, to co już znamy: że do przeszłości nie należy wracać, bo trzeba myśleć o przyszłości, np. w postaci programów adresowanych do młodych ludzi. A także, że ta kwestia zaktywizuje związki tzw. wypędzonych, którzy znów przypomną sprawę utraty swych nieruchomości. Znamy te argumenty, ale one są całkiem nieprzekonywujące. Przekazanie Polsce tzw. Ziem Zachodnich nie było żadną kompensatą naszych strat wojennych, lecz decyzją zwycięskich mocarstw, związaną z przesunięciem granic. W wyniku której Polska dostała mniej niż utraciła. A kierowanie nowych źródeł finansowych do młodzieży, w sytuacji gdy – z jednej strony – od lat istnieje Jugendwerk (Polsko-Niemiecka Współpraca Młodzieży) oraz – z drugiej strony – gdy wegetują ostatni pokrzywdzeni przez faszystowskie Niemcy więźniowie i robotnicy przymusowi, nie wytrzymuje krytyki.
A co z trzecią kwestią, o której Pan wspomniał?
Chodziło o to, co Niemcy poprzez Komisję Europejską i Parlament Europejski, konkretnie panią von der Leyen, panią Barley, panią Hohlmeier itp. osoby robią z polska suwerennością. Uzurpując sobie (m.in.) prawo do wpływania na polski rząd, polski parlament, system sądownictwa etc., co jest jaskrawym złamaniem Traktatów Europejskich, ergo: wzorcowym przykładem niepraworządności. I tutaj usłyszeliśmy to samo, co ja słyszałem w Berlinie przez 5 lat: że rząd niemiecki rzekomo nie ma wpływu na panią von der Leyen czy Timmermansa, że decyzje komisji Europejskiej są kolegialne i jeśli się Polsce nie podobają to może się odwołać do TSUE. Widać w tym albo totalna niewiedzę albo brak woli zrozumienia tego, że rozmaite brukselskie instytucje w sposób niedopuszczalny mieszają się w wewnętrzne sprawy Polski, usiłując doprowadzić do wymiany rządu na dogodny dla siebie. Tego absolutnie nie możemy zaakceptować. Ktoś – np. pan Ziemiak, który znając język polski może śledzić to, co się dzieje w naszym kraju – powinien uświadomić swemu szefowi, że te działania są w Polsce rozumiane jako ewidentne działania Niemiec, co musi wpłynąć na stan stosunków polsko-niemieckich.
Dziękuję za rozmowę.
not. JK.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS