Jak co roku udałem się ze strażnikami miejskimi na codzienny patrol, podczas którego doglądaliśmy osoby bezdomne. Funkcjonariusze Straży Miejskiej w Tychach w ostatnich tygodniach odwiedzają miejsca koczowania. Mają ze sobą ciepłą herbatę i kawę oraz koce lub ciepłą odzież. To rutynowe działania w okresie zimowym.
Muszę to przyznać – to nie jest najprzyjemniejsza część mojej pracy. Bezdomni na co dzień są dla mnie raczej niewidoczni. Jeżeli ich spotykam, to widzę ich zza okna samochodu, raz na rok odprowadzą mi koszyk z dwuzłotówką w środku. W pewnym sensie nauczyłem się ich omijać, aby nie musieć tłumaczyć, gdy tytułują mnie kierownikiem, że nie mam przy sobie gotówki. Jednak co zimę na ochotnika zgłaszam się do reportażu uczestniczącego o bezdomnych, gdy pojawiają się pierwsze mrozy.
Raz do roku przypominam sobie, czym pachnie bezdomność. Bynajmniej nie gorącym, domowym barszczem rozwożonym przez strażników. Ma smak najtańszego piwa rozlanego na klatce, smród obsikanych gaci, a zdarza się mdły zapach gangreny.
Miesiąc, potem klamka zapada.
Zapach bezdomność dusi. Przypominam sobie o tym zaledwie 10 minut po rozpoczęciu patrolu, bowiem o 15.10 strażnicy Marcin Paździorek i Jakub Just są wezwani na ul. Batorego, gdzie zgłoszono nielegalnie przebywanie na klatce. Już od wejścia w powietrzu unosi się bezdomność. Od przedostatniego piętra ciągnie się kałuża moczu zmieszanego z porozlewanym piwem. Interwencja wygląda dość rutynowo. Po przedstawieniu się i wyrecytowaniu aktów prawnych związanych z interwencją strażnicy przechodzą na mniej formalny ton.
Jesteś trzeźwy (widać, że nie)? Masz niebezpieczne lub ostre przedmioty (nie ma)? Potrafisz wstać o własnych siłach (nie potrafi)? Masz dokąd się udać (brak odpowiedzi)? Sam zaczynam zadawać swoje pytania. Ze strzępków informacji rysuje się obraz przedsiębiorcy-artysty, który jeszcze do niedawna prowadził swoją pracownię. Sprawdzam, zarejestrowana o podanej nazwie istnieje. Zakres usług promocja, reklama, grafika, rysunek. Działała przez lata. Co poszło nie tak? W skrócie problemy rodzinne i alkohol.
– To zawsze wygląda tak samo – mówi strażnik Jakub. – W 99 przypadkach na 100 gwoździem do trumny jest alkohol. Przyczyny zaglądania do kieliszka są różne, skutki zawsze takie same. My często mamy do czynienia z ostatnim stadium choroby alkoholowej, która zazwyczaj prowadzi do pierwszego etapu bezdomności. Przez lata służby widziałem je wszystkie. Jeżeli ktoś zostanie na ulicy więcej niż miesiąc, najprawdopodobniej zostanie już na niej do końca. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji. Pana z ul. Batorego widzimy pierwszy raz. Nie wygląda na bezdomnego, co nie znaczy, że wygląda dobrze. Życzę mu, żebyśmy się już więcej nie spotkali w takich okolicznościach – dodaje.
Niewyglądający na bezdomnego trafia do izby wytrzeźwień. – Upojenie alkoholowe nie pozwoliło nawiązać komunikacji, uniemożliwiało sprawne przemieszanie się. Nie było innego wyjścia – krótko tłumaczy strażnik.
Bezdomność coraz młodsza.
W drodze na „wytrzeźwiałkę” mam sporo czasu na rozmowę ze strażnikami. Są prawdziwą kopalnią wiedzy na temat problemu, jaki opisuję. Strażnik Marcin poleca filmy dokumentalne, książki, kanały na YouTubie, jego partner dzieli się doświadczeniem wielu lat pracy. – Widziałem, jak się skrzywiłeś, gdy weszliśmy do klatki. Fakt, było dość nieprzyjemnie. Bezdomnych można podzielić na czystych i tych trochę mniej, ale ten był w miarę czysty.
– W naszej pracy mamy do czynienia z ludźmi, którzy mieszkają w śmietnikach przez lata, nierzadko zżerani żywcem przez choroby skóry – dodaje strażnik Marcin. – Współpraca z nimi faktycznie może być trudna dla osoby nieobytej. Nie chcę używać słowa nieprzyzwyczajonej, bo do pewnych rzeczy przyzwyczaić się po prostu nie sposób. Ale przecież to cały czas są ludzie. Niektórzy przekroczyli już punkt krytyczny i nie można już ich stamtąd wyciągnąć.
Ze słów strażnika wynika, że takich bezdomnych jest lwia część. Ilu jest ich w ogóle? Na ulicy w Tychach żyje ponad 50 osób. Jak się dowiaduję, trafiają na nią coraz młodsze osoby. Najmłodszy był zaledwie nastolatkiem. Ma szansę przebić rekord 40 lat bezdomności, bowiem tyle właśnie lat spędził na ulicy najstarszy bezdomny w Tychach.
Czytelnik, dobry człowiek.
Jednym ze starszych jest Zbychu, którego odwiedzamy po powrocie ze Sosnowca, gdzie mieści się Izba Wytrzeźwień. Zbycha, zwanego też czytelnikiem, znajdujemy w altanie śmietnikowej. – Spokojny człowiek, nie robi problemów – mówi strażnik Marcin. – Chociaż nie. Spróbuj go zagadnąć o książkę, to już się nie odczepi. Zawsze ma jakąś przy sobie i nigdy się z nimi nie rozstaje. Zbyszka mi naprawdę szkoda. Jest w porządku. Pomimo wielu lat w tak trudnych warunkach cały czas jest w nim ta niedorzeczna pogoda ducha. Zadziwiający człowiek.
Tym razem Zbyszek czytelnik otrzymał dwa gorące kubki domowego barszczu, koc i książkę. Poinformowany o formach pomocy oddalił się.
Odwiedzamy miejsce, które na każdej szerokości geograficznej kojarzone jest z bezdomnością – dworzec. Ogólnie rzecz biorąc, polskie prawo nie zabrania bezdomnym korzystania z miejsc publicznych takich jak dworce kolejowe, o ile nie łamią prawa ani nie zakłócają porządku publicznego. W tym dniu porządek również nie był zakłócony.
– Bezdomność, zresztą jak wszystkie sytuacje graniczne, doprowadza ludzi do ostateczności. Na dworcowe towarzystwo trzeba uważać – przestrzega strażnik Jakub.
– Pomimo, że na tyskim dworcu jest raczej spokojnie, to znamy mnóstwo historii, które nie skończyły się dobrze. Część z tych ludzi ma swoje renty i emerytury. Kiedy je otrzymują, przez kilka dni są królami życia, czy raczej podejrzanych barów. Zdarza się, że tam nawiązują przypadkowe znajomości, zapraszani są na libacje do prywatnych domów, gdzie dochodzi do kradzieży.
Pracujący, niepijący, bez domu.
Tego dnia odwiedzamy jeszcze kilka miejsc, w tym jedno szczególne. Mianowicie zbity z desek, obłożony kocami, a nawet umeblowany malutki domek wielkości namiotu. W środku są półki, mała szafka, wielki obraz przedstawiający matkę boską, na zewnątrz lustro i przybory higieniczne oraz palenisko. Procedura powtarza się, jak we wszystkich odwiedzonych miejscach. Strażnicy częstują gorącym barszczem, zostawiają prowiant i ciepłe koce.
– Nie uwierzysz, ale facet jest zatrudniony i pracuje w jednej z fabryk na terenach przemysłowych. Nigdy nie mieliśmy z nim problemów, nawet nie wiem czy pije – mówi strażnik Kuba. – Nie jest też zbyt rozmowny. My nie ciągniemy go za język, on niespecjalnie ma potrzebę gadania o sobie. Doglądamy, pomagamy, tak jak możemy. Być może to niewiele, ale chyba się cieszy, kiedy nas widzi.
„Różne zdarzenia, skomplikowane i czasami niewyobrażalne doprowadziły do tego, że ci ludzie nie spędzają świąt w komfortowych warunkach w świątecznie przystrojonych domach, gdzie pachnie choinką i wigilijnymi potrawami. Interwencje dotyczące bezdomności są nam doskonale znane. Najlepiej wiedzą to dyżurni przyjmujący dziesiątki zgłoszeń w tym czasie od mieszkańców miasta. W okresie zimowym odwiedzamy – nie kontrolujemy – znane nam miejsca przebywania bezdomnych z symbolicznym, gorącym barszczem” – czytamy na stronie Straży Miejskiej Tychy.
Niestety, pomimo starań tyskich staników miejskich w ostatnim czasie 9 i 13 grudnia ujawniono zwłoki bezdomnych. 1 listopada 2023 roku uruchomiona została bezpłatna infolinia o trzycyfrowym numerze telefonu: 987. Pod tym numerem można uzyskać informacje o możliwości pomocy w zakresie noclegu i wyżywienia dla osób bezdomnych na terenie województwa śląskiego. Infolinia obsługiwana jest całodobowo przez Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS