A A+ A++

Dwunasty zawodnik. Tak zwykło się mawiać o kibicach na trybunach. W czasach pandemii ten wyświechtany zwrot może nabrać znacznie większej mocy. Jak pokazują statystyki, nieobecność publiczności w znaczny sposób przekłada się na wyniki. Dane opracowane głównie przez brytyjskich ekonomistów pokazują, że w takich meczach miejscowa drużyna strzela zwykle mniej goli, a sędzia nie jest skłonny do wyciągania żółtych kartek dla jej rywali.

Część danych zebranych z kilkunastu lat zdają się potwierdzać mecze w Bundeslidze. Ale eksperci z firm bukmacherskich do tych liczb są nastawieni sceptycznie. Przynajmniej na razie.

Atut gospodarza w Bundeslidze? Bez kibiców dwa razy mniej wygranych

Chociaż w Bundeslidze rozegrano dopiero trzy kolejki po wznowieniu rozgrywek, to liczby są ciekawe i zachęcają do dalszych obserwacji. Bez publiczności odbyło się 27 spotkań i tylko w pięciu przypadkach gospodarze wygrali: marne 18,5 procent zwycięstw. Marne, bo średnia wygranych gospodarzy w meczach z udziałem publiczności wynosiła w tym sezonie Bundesligi 43,3 procent! Oczywiście mogło się tak zdarzyć, że po wznowieniu ligi to głównie faworyci grali na wyjeździe, że przyjezdni mieli więcej szczęścia. Ale nie sposób nie zauważyć tu wysokiej domowej przegranej Bayeru Leverkusen z Wolfsburgiem (1:4), czy Schalke z Augsburgiem (0:3), a także tylko remisu Lipska z Freiburgiem (1:1). Faworyci – gospodarze z jakichś powodów w tych spotkaniach zawiedli.

Bundesliga Sport.pl

W innych zrestartowanych ligach na razie trudno szukać analogii. Europa dopiero wraca do gry. Po dziewięciu meczach czeskiej ekstraklasy wyniki rozkładają się równomiernie. Na trzy wygrane gości przypadają trzy zwycięstwa gospodarzy, a do tego trzy remisy. W Armenii w czterech meczach goście wygrywali trzykrotnie.

Mało danych? Ale przed pandemią też zdarzały się mecze bez publiczności. Dziennikarze i ekonomiści z portalu TheConversation.com przyjrzeli się niedawno takim spotkaniom w najmocniejszych europejskich ligach oraz europejskich pucharach. Pod lupę wzięli starcia na pustych stadionach od czasów drugiej wojny światowej. Trybuny zamykano zwykle jednorazowo, z powodu kar nakładanych za wybryki kibiców. 

Bez kibiców 10 proc. mniej wygranych gospodarzy

TheConversation.com naliczyło 191 takich spotkań. Sporo było ich we Włoszech, trochę we Francji, zdarzały się w pucharach. W Anglii w najwyższej klasie takich spotkań do tej pory nie odnotowano, w Bundeslidze też przed obecnym sezonem meczu przy pustych trybunach nie było. Jeden przypadek pochodzi z La Liga. Większość meczów przypadła na ostatnie dwie dekady.

Zobacz wideo

Co z nich wynika? Że goście radzą sobie dużo lepiej niż w meczach z publicznością. Gospodarze zwykle wygrywają niemal połowę domowych meczów. W tym sezonie w Premier League było to prawie 45 proc. spotkań, w Championship 42,6, a we wspomnianej już Bundeslidze 43,3. Patrząc na dane historyczne, dziennikarze TheConversation.com wyliczyli, że od 2002 roku w 46 procentach meczów z kibicami na własnym stadionie z kompletu punktów cieszyli się gospodarze. A w 191 analizowanych spotkaniach przy pustych trybunach ta liczba spadła do 36 procent. Goście triumfowali w 34 procentach meczów. Dokładne dane przedstawia poniższy wykres. Widać na nim, że przy graniu bez kibiców rośnie też liczba remisów. Ciekawe są też inne informacje.

Wygrane w EuropieWygrane w Europie Sport.pl

Bez dopingu mniej goli gospodarzy, więcej bramek gości

Gospodarze bez publiczności strzelali mniej goli niż średnio w domowych meczach. Ta różnica wynosiła około 0,22 gola. Zwykle strzelali 1,45 gola na mecz, a bez dopingu było to 1,23 bramki. Dla przyjezdnych różnica też była, tyle że na korzyść (0,08 gola). Ale ogólnie w przeanalizowanych meczach granie bez publiczności oznaczało mniejszą liczbę goli na mecz.

– Ta liczba przeanalizowanych spotkań bez publiczności jest jeszcze za mała, żeby wyciągać mocne wnioski – mówi nam analityk jednej z firm bukmacherskich, którego pytamy, czy takie dane przekładają się na kursy w jego firmie. – Dobrze byłoby mieć szersze porównanie: jak dana drużyna radzi sobie z fanami i bez nich. Wyciąganie takich wniosków z kilku meczów nie ma sensu – dodaje. 

Również największy polski bukmacher w swych kursach kieruje się raczej oceną umiejętności zawodników, taktyką dobraną na mecz i szeregiem innych czynników, a nie grą z publicznością czy bez.- Na ruchy kursowe w meczach piłkarskich wpływa forma zawodników, kontuzje i inne absencje, a w końcówce sezonu przede wszystkim motywacja do gry – tłumaczy nam Mateusz Juroszek, prezes STS-u. – Obecność publiczności na stadionie ma z całą pewnością wpływ na postawę piłkarzy, w Polsce szczególnie na stadionach w Warszawie, Poznaniu, Zabrzu czy Krakowie. Nie jest to jednak czynnik na tyle ważący, by uwzględniać go w modelu matematycznym dla różnych spotkań – dodaje.

Pół żółtej kartki różnicy

W niemal 200 analizowanych spotkaniach bez publiczności angielscy ekonomiści z TheConversation.com zbadali też inne parametry gry. Pod lupę wzięli m.in. żółte i czerwone kartki, rzuty karne, strzały na bramkę, a nawet przestoje w meczach spowodowane faulami i urazami. I pojawiły się zauważalne różnice między meczami z publicznością i bez.

Po pierwsze, w oczy rzuciła się mniejsza liczba żółtych kartek dla gości w meczach przy pustych trybunach. Sędziowie w obecności kibiców przyznawali gościom średnio niemal pół żółtej kartki więcej niż w spotkaniach za zamkniętymi drzwiami. Autorzy analiz pokusili się nawet o zestawienie: frekwencja a żółte kartki dla gości. Co się okazało? Że razem z liczbą widzów na trybunach rosło prawdopodobieństwo pokazania kartki piłkarzom gości. 

KartkiKartki TheConversation

Jeśli chodzi o żółte kartki dla gospodarzy, mecze bez publiczności praktycznie nie odbiegały od średniej dla meczów z publicznością. Nieco inaczej było z czerwonymi kartkami: przy pustych trybunach nieznacznie wzrastała skłonność arbitrów do wyrzucania zawodników gospodarzy z boiska (z 0,11 do 0,14 czerwonej kartki na mecz) i malała ochota na wyrzucanie piłkarzy gości (z 0,15 do 0,12 czerwonych kartek na mecz). Sędziowie nieco częściej przyznawali też gościom rzuty karne (z 0,11 do 0,14 na mecz). Ale dużo ciekawsze jest zestawienie liczb dotyczących wykorzystywania rzutów karnych.

Karny przy ciszy

Kiedy do jedenastki przy pustych trybunach podchodził zawodnik gospodarzy, marnował aż 27 procent karnych. W obecności kibiców było to już tylko 21 procent. Odwrotną sytuację mieliśmy w przypadku graczy gości. W normalnych okolicznościach, z kibicami, nie wykorzystywali 20 procent karnych. Gdy nikt im nie przeszkadzał, mylili się tylko w 9 procentach przypadków.

Inne daneInne dane Sport.pl

W strzałach celnych i udanych interwencjach bramkarzy wielkich różnic nie było. Dane pokazują, że minimalnie więcej jest ich przy pustych trybunach.

Ciekawie wyglądają liczby dotyczące przerw w grze, spowodowanych faulami i urazami. Informacje pochodzą jednak z zaledwie 77 meczów bez publiczności z lat 2002 – 2020, tylko z tylu spotkań takie dane były dostępne. W meczach bez kibiców przerwy w grze pochłaniały mniej czasu.

Ekonomiści z TheConversation.com sami zaznaczają, że wyciąganie średniej z 200 spotkań i zestawianie jej ze średnią z kilkudziesięciu tysięcy meczów może być opatrzone błędem. Ale niektóre wnioski wyglądają, ich zdaniem, logicznie. Szczególnie te o odsetku wygranych gospodarzy i o tym, jak bez presji z trybun zachowuje się sędzia. Zaznaczmy, że większość danych pochodzi jeszcze z czasu, gdy nie było VAR.

TheConversation.com zaznacza też, że angielskie kluby, które nie chcą powrotu sezonu na neutralnych stadionach i upierają się, by grać u siebie, wierzą w magię swojego boiska, ale nie zwracają uwagi na to, że przy pustych trybunach ta magia już tak nie działa.

“Nasze badania sugerują, że profesjonalna piłka nożna w nadchodzących miesiącach prawdopodobnie będzie zasadniczo inna – nie tylko cichsza ze względu na puste stadiony, ale też inna pod względem spodziewanych wyników. Możemy zakładać, że drużyny gospodarzy będą wygrywać rzadziej” – czytamy. Jak to się ma do realiów Ekstraklasy?

Legia Warszawa skorzysta?

Tezy ze wspomnianego raportu można będzie zestawić z tym, jak radzić będzie sobie w końcówce sezonu choćby Legia, bo to jej do końca rundy zasadniczej zostało najwięcej meczów na wyjeździe: trzy w czterech kolejkach. W dodatku są to wyjazdy do rywali, którzy notują wysoką frekwencję. Legionistów czekają starcia z Lechem Poznań, Wisłą Kraków i Górnikiem Zabrze. Czy puste trybuny w Poznaniu, Krakowie i Zabrzu oznaczają korzyść dla Legii?

– W przypadku tego meczu obie drużyny zdają się tak zmotywowane, że brak kibiców nie powinien tu być aż tak istotny. Na tym poziomie zawodników i doświadczenia obu drużyn wpływ na kursy może być niewielki, chociaż widowisko z pewnością straci – mówi szef STS-u.

– Brak kibiców może być za to motywujący dla zawodników słabszej drużyny z Ekstraklasy, gdy ta przyjedzie na mecz np. do Warszawy, Poznania, Zabrza czy Krakowa. Brak silnego wsparcia trybun dla gospodarzy może wpływać na swobodniejszą grę gości – nie ma wówczas presji ze strony licznych fanów gospodarzy – dodał Juroszek. Drużyną, która w rundzie zasadniczej będzie najczęściej przyjmować przyjezdnych, jest Pogoń. W jej przypadku z powodu remontu stadionu trudno było jednak mówić o dużym wsparciu kibiców. Na ostatnich meczach było ich średnio nieco ponad 3 tysiące.

27. kolejka Ekstraklasy, pierwsza po przerwie, rozpoczyna się już w piątek. Kibiców będzie podczas niej słychać tylko w telewizji, i tylko gdy włączy się dodaną przez producenta sygnału specjalną ścieżkę imitującą dźwięk stadionu wypełnionego kibicami.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzy kętrzyński hejter złamał prawo?
Następny artykułBorówkowy serniczek