A A+ A++

Długi był ostatni odcinek cyklu, prawda? Ten będzie nieco krótszy. W poprzednim mowa była o prawie moralnym. Tym, które Bóg w postaci prawa naturalnego wypisał w sercu każdego człowieka, a które każdy, używając rozumu, stosując podstawowe zasady i mając choć trochę empatii, potrafi odkryć. Najważniejszą zasadą tego prawa jest miłość. Ale że człowiek ma tendencję do gubienia się – nieraz na własne życzenie – czym jest miłość, a czym nie, Bóg zostawił człowiekowi dokładniejsze wskazówki: przykazania. Ich sens też można wypaczać, nie umieć, czy nie chcieć ich dostosować do konkretnych sytuacji, ale wyraźniej widać już, który człowiek powinien obrać kierunek. Zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie znaleźć można zresztą sporo wskazówek „dla opornych”, które i te wskazania uszczegóławiają. I to nie jest czepianie się. Chodzi przecież o miłość, prawda? Dobro, miłość nigdy człowieka nie niewolą. Wręcz przeciwnie: to zło czyni człowieka swoim niewolnikiem. Wybór dobra, wybór miłości,  to wolność. Od najgorszej niewoli, niewoli samego siebie, swoich egoizmów. W tym wszystkim zaś nie bez znaczenia jest i to, że tylko człowiek zakochany tym co dobre, chętnie je czyniący, nadaje się do nieba. Jeśli trzeba coś będzie doszlifować, będzie przed niebem czyściec….

To poprzedni odcinek cyklu. W następnym parę (haha) słów poświęcimy wskazaniom moralnym Ewangelii. Dziś jednak jeszcze o innym prawie, prawie kościelnym. Właściwie tylko o tym wąskim wycinku tego prawa, jakim są kościelne przykazania. Ono nie jest już, jak prawo moralne, wypisane w ludzkim sercu. Ale ustanowione przez Kościół członka Kościoła katolickiego też obowiązuje. Ono… Może zacytujmy Katechizm Kościoła Katolickiego (2041)

Przykazania kościelne odnoszą się do życia moralnego, które jest związane z życiem liturgicznym i czerpie z niego moc. Obowiązujący charakter tych praw pozytywnych ogłoszonych przez władzę pasterską ma na celu zagwarantowanie wiernym niezbędnego minimum ducha modlitwy i wysiłku moralnego we wzrastaniu miłości Boga i bliźniego.

Chodzi więc o troskę o nasz duchowy… no, może nawet nie wzrost, ale byśmy duchowo kompletnie nie skapcanieli. Jakie to przykazania? Wymieńmy.

  1. W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych.
  2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do Sakramentu Pokuty.
  3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię świętą.
  4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach.
  5. Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

Wszystko? Wydaje się, że warto chyba w tym miejscu dodać jeszcze jedno: sprawę postu eucharystycznego. Bo niekoniecznie kojarzy się z czwartym kościelnym przykazaniem. Ale po kolei.

Nie zapomnij o świętowaniu

Nietrudno zauważyć, że pierwsze Kościelne przykazanie jest w zasadzie powtórzeniem tego, co znajdujemy w trzecim przykazaniu Bożym: odpoczywaj i chwal Boga. To jednak pewne doprecyzowanie. Chwal Boga uczestnictwem w niedzielnej Eucharystii. Możesz też inaczej, ale na Mszy bądź koniecznie. Dlaczego? Hm. Trzeba by wrócić do katechezy wyjaśniającej czym jest Msza. Jest uobecniająca pamiątką śmierci i zmartwychwstania Jezusa, jest oddawaniem czci Ojcu przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Karmimy się na niej Bożym słowem i Ciałem naszego Pana, bez którego nie byłoby w nas życia. Zaniedbać niedzielną Eucharystię to wzgardzić Bogiem; tym wielkim darem jaki otrzymujemy od Boga przez Chrystusa. To jakoś nie skleja się z byciem uczniem Chrystusa…

A odpoczynek? Nie tylko ma dać nam czas na chwalenie Boga. Ma też pomóc nam się duchowo i fizycznie odbudować oraz w pielęgnowaniu więzi rodzinnych czy koleżeńskich. Jeśli nie trzeba koniecznie pracować, lepiej z tego skorzystać. A kto koniecznie pracować musi? Ot strażacy czy lekarze na dyżurze, kierowcy miejskich autobusów, obsługa stacji benzynowych… Ci wszyscy, którzy pomagają świętować innym.

O jakie dni chodzi?  Niedziele, wiadomo, a reszta? W prawie „ogólnokościelnym” jest tych dni trochę więcej niż w naszym prawie partykularnym, obowiązującym w Polsce. Ich ograniczenie, tudzież przeniesienie jednego z tych obchodów na niedzielę, jest pewnym kompromisem naszego Kościoła z państwem. Dziś nie ma już „święta obowiązkowego”, które nie byłoby jednocześnie dniem wolnym od pracy. Choć oczywiście nie wszystkie dni wolne od pracy są świętami kościelnymi  (np. 1 maja czy 11 listopada). Jakie to więc uroczystości? Boże Narodzenie (25 grudnia), Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (1 stycznia), Objawienie Pańskie (6 stycznia) Wniebowstąpienie, które przeniesiono na niedzielę, Boże Ciało, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny (15 sierpnia) i Wszystkich Świętych (1 listopada). Trzy inne uroczystości kościelne, Niepokalane Poczęcie, Świętego Józefa i Świętych Apostołów Piotra i Pawła nie są już z Polsce „świętami obowiązkowymi”.

Przynajmniej raz do roku

Raz w roku do spowiedzi? Niezbyt wygórowane wymaganie. Chodzi o to, by człowiek nie odzwyczaił się od spowiedzi. Ale nie chodzi o ceremoniał, chodzi o ważną duchową praktykę. W spowiedzi człowiek musi w rachunku sumienia przyjrzeć się swojemu postępowaniu, musi wzbudzić żal za grzechy, musi postanowić poprawę, musi przyznać się przed spowiednikiem do swoich słabości i wyrządzonego przez siebie zła. No i musi w końcu próbować naprawić wyrządzone zło. Spowiedź przypomina więc o potrzebie pracy by stawać się coraz lepszym. Bez spowiedzi… No cóż: łatwo stać się jednym z tych wielu zadowolonych z siebie, co to nigdy nie są niczemu winni, a na innych wieszają psy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzpitale Zabrze
Następny artykułCzy to są jakieś żarty? Ponownie kupa na Podolance…