A A+ A++

Stojąca mocno na konserwatywnym fundamencie, ale akcentująca konieczność wolności kobiet i będąca jednym z elementów modernistycznej przemiany społecznej w dwudziestoleciu międzywojennym. Wzorująca się na pismach niemieckich, modzie paryskiej i korzystająca z piór krakowskich publicystek – ale niezależna redakcyjnie, pełna własnych pomysłów i rozwiązań. “Moja przyjaciółka”, której sześcioletni żywot przerwany został w 1939 roku, cały czas fascynuje, a jej archiwalne numery czyta się z ciekawością.

„Moja Przyjaciółka” (1934 – 1939). Przebój prasowy żnińskich zakładów wydawniczych Alfreda Krzyckiego Katarzyny Wodniak to publikacja naukowa, ale czyta się ją jak powieść. Można pokusić się o stwierdzenie, że to niefabularna powieść historyczna o przeszłości Żnina jako punktu na mapie II RP.
Autorka opisuje losy żnińskiego koncernu prasowego Krzyckich, skupiając się na powstaniu i rozwoju Mojej Przyjaciółki – czasopisma dla kobiet, które w latach 30. XX wieku ukazywało się w całej Polsce. Książka ukazała się dzięki współpracy Wydawnictwa Wulkan i Wydawnictwa Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, co zaowocowało starannym opracowaniem przypisów, bogatej bibliografii oraz rzetelnym przygotowaniem materiałów graficznych. Zasługuje na uwagę osób zainteresowanych historią Żnina, historią prasy, historią kobiet jako połowy ludzkości, stopniowo wygrywającej dla siebie przestrzeń życiową – i historią dwudziestego wieku pisaną z punktu widzenia setek tysięcy czytelniczek prasy, a nie kilku najbardziej wpływowych mężczyzn podpisujących i zrywających traktaty.

Od XIX do XXI wieku

Inną zaletą zaopatrzenia książki o Mojej Przyjaciółce w wysokiej jakości kopie stron tytułowego czasopisma oraz innych gazet jest możliwość porównania ich z tym, co oferują źródła informacji, z których korzystamy w XXI wieku. Patrząc na pierwszą stronę 114 numeru Pałuczanina, nie da się nie pomyśleć o współczesnej stronie głównej dowolnego internetowego portalu informacyjnego. Mimo zmiany papieru na ekran, niewiele się zmieniło, nawet układ pozostaje podobny. Pod nagłówkiem i mottem, datą i akcentem graficznym – tytuł artykułu, poniżej – pogoda (w górach spadł pierwszy śnieg! wraz z poetyckim opisem tego, jak spadł oraz zdjęciem przedstawiającym scenerię już po spadnięciu), informacje z kraju (o śmierci ministra, w dodatku hrabiego) i ze świata (o napaści na chińskiego funkcjonariusza państwowego dokonanej przez studentów niezadowolonych z postanowień Ligi Narodów), ciekawostki przyrodniczo-geograficzne (o przebudzeniu wulkanu Krakatau). Ale jednocześnie: jak stąd jest blisko do Kuriera Codziennego, który  niecałe pół wieku wcześniej drukował w odcinkach Lalkę!

Danuta Wyrybkowska, redaktorka odpowiedzialna „Mojej Przyjaciółki” od początku pisma do listopada 1937 roku

Katarzyna Wodniak precyzyjnie opisała warunki, w jakich tytuły wydawane przez rodzinną firmę z zachodnich rubieży nowo powstałej II RP czerpały inspirację z pomysłów praktykowanych przez pisma wydawane w stolicy i innych większych ośrodkach miejskich, a także to, co nowego i oryginalnego Moja Przyjaciółka na polski grunt wniosła.
Miłośnicy literatury znajdą w książce także niezwykle cenne informacje o symbiozie utworów literackich z prasą. Warunki funkcjonowania twórczości opisane w tej publikacji rzucają światło na to, co otaczało literaturę polską czasu skamandrytów, katastrofistów, grupy Przedmieście – i o tym, jak niewiele o tym wiemy, jak niewiele trafiło do podręczników szkolnych. Tak samo jak Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa i Świętochowski nie byli jedynymi twórcami końca XIX wieku, tak samo dzieła znane z wieku XX nie powstały z próżni. Jako tło powieści zapamiętanych przez historię literatury, listy lektur i czytelników – Granicy Nałkowskiej, Ferdydurke Gombrowicza, Zazdrości i medycyny Choromańskiego – istniały różnej maści utwory drukowane w prasie, nie tylko literackiej: nowele sentymentalne, powieści obyczajowe, opowiadania o wampirach, często tłumaczone z innych języków. Materiał zgromadzony przez Katarzynę Wodniak pokazuje też jednoznacznie, że pomysłowość twórców, nazywających swe dzieła najróżniejszymi terminami jest niewyczerpana – klasyfikacja Mojej Przyjaciółki uwzględniała na przykład taki gatunek literacko-dziennikarski jak aktualny reportaż powieściowy.

Decentralizacja kultury

Jest to niezwykle cenne opracowanie – mało (lub wcale) dostrzeganego dotąd w publikacjach prasoznawczych renomowanych wydawnictw – ogniwa w łańcuchu ewolucyjnym gazet i czasopism polskich, którego początek sięga oświeceniowego Monitora. Istniejące dotąd prace, takie jak rozdział o prasie dziewiętnastowiecznej w podręczniku Henryka Markiewicza Pozytywizm, opracowanie Wiadomości Literackich Agaty Zawiszewskiej, artykuł o czasopismach w Dwudziestoleciu międzywojennym Jerzego Kwiatkowskiego, zwykle koncentrują się na omówieniu znaczenia pism wydawanych w centrach kulturowych: Warszawie, Krakowie, Lwowie, ewentualnie – Poznaniu. Po ukazaniu się książki Katarzyny Wodniak możliwe to już nie będzie.
Katarzyna Wodniak słusznie podkreśla, że u progu umasowienia kultury nastała szansa na to, by ośrodek spoza centrum doszedł do głosu i zyskał wierne grono odbiorców. Było to możliwe między innymi dzięki rozległej wiedzy wydawcy o rynku i prawach nim rządzących, a także związkach z innymi centrami kulturalnymi Polski i świata. Czytelnik książki Katarzyny Wodniak dowie się, jak silnie Żnin związany był z Krakowem (zwłaszcza z krakowskimi publicystkami) i pismami wydawanymi w Niemczech. Chodzi tu nie tylko o rozwiązania technologiczne oraz o sam pomysł na stworzenie dwutygodnika dla kobiet, na którym można zarobić dzięki pracom literackim, ciekawostkom o modzie i kącikowi porad. Książka pokazuje, jak Żnin w latach trzydziestych XX wieku korzystał z europejskich osiągnięć kulturowych i jak przyczyniał się do ich poszerzania.  

Maria Zemmlerówna, redaktorka odpowiedzialna „Mojej Przyjaciółki” od listopada 1937 roku do października 1938 roku

I okazało się, że gazeta tworzona w mało rozpoznawalnej miejscowości przez młody zespół redakcyjny przebiła popularnością renomowane warszawskie czasopismo o dziewiętnastowiecznych korzeniach – Bluszcz, w którym swego czasu ukazywały się nowele samej Elizy Orzeszkowej. Więcej – że abonentki mieszkające w Warszawie, Krakowie, Lwowie albo Gdańsku od żnińskiej Mojej Przyjaciółki dowiadywały się o artykule duńskiej powieściopisarki Karin Michaelis na temat obecności kobiet w życiu publicznym i zawodowym, o utworzeniu pacyfistycznego stowarzyszenia kobiet, o sukcesach Polek w międzynarodowych zawodach sportowych, o dyskryminacji ze względu na płeć we włoskiej administracji publicznej.
Katarzyna Wodniak wylicza przyczyny sukcesu Mojej Przyjaciółki, wysuwając na plan pierwszy strategię tworzenia zgranej publiczności, która mogłaby się identyfikować ze statusem czytelniczki modnego pisma. Wskazuje na to sam tytuł – Moja Przyjaciółka wzbudza pozytywne skojarzenia z poczuciem przynależności, intymną więzią, emocjami przeznaczonymi dla najbliższych.

I prawo Formy wg Gombrowicza

Zgodnie z konotacjami sugerowanymi przez tytuł, Moja Przyjaciółka była od samego początku projektowana jako forum swobodnej wypowiedzi kobiecej, jako bezpieczna przestrzeń dla kobiecej twórczości literackiej i artystycznej. Publicznością projektowaną Mojej Przyjaciółki byli wszyscy ci, którzy nie są zapatrzonymi we własne siły tylko – egoistami, ale doceniają wartość współżycia z bliźnimi. Katarzyna Wodniak przytacza wypowiedzi świadczące o tym, jak wielkie znaczenie w życiu czytelniczek zyskało pismo autentycznie przykładające się do problemów doświadczanych na co dzień przez kobiety.
Chociaż nie da się zaprzeczyć, że utrzymywanie niemal prywatnego kontaktu z publicznością i kreowanie w odbiorczyniach poczucia związku emocjonalnego z redakcją i wydawnictwem miały na celu wzrost sprzedaży, nie da się też nie zauważyć, że odzew wyrażony w prenumeratach przerósł oczekiwania Krzyckich (by sprostać skokom nakładu, musieli dokupić nowe maszyny drukarskie). Tak więc nie tylko Moja Przyjaciółka wpływała na czytelniczki, udzielając porad, promując pewne postawy, rekomendując produkty – ale i czytelniczki wpływały na Moją Przyjaciółkę i wydawnictwo.
Z materiałów zgromadzonych w publikacji jasno wynika, że jednym z głównych czynników gromadzących kobiety wokół Mojej Przyjaciółki było zapewnienie akceptacji w szerszym gronie, możliwość wzięcia udziału w dyskusji między równymi – napisania listu do redakcji, który ukaże się w następnym numerze, nadesłania pracy konkursowej, opublikowania noweli lub wiersza w sekcji literackiej. Poczucie solidarności kobiecej i promowanie samopomocy było ważne, ale to robił nawet zeszłowieczny Bluszcz, mający pewne zacięcie pozytywistyczne. Dla żnińskiego tytułu kluczowa była nowoczesność: rozwój technologiczny, współpraca z pocztą, przemyślany marketing.Typową czytelniczką Mojej Przyjaciółki była niepracująca zawodowo, zamężna kobieta opiekująca się dziećmi i zarządzająca domem, mająca fundusze na odświeżanie i ozdabianie domu. Pismo znajdowało odzew głównie wśród klasy średniej i wyższej, rzadko zajmowało się zagadnieniami związanymi z życiem kobiet samotnych, zarabiających na życie lub pogrążonych w – często dziedzicznej – biedzie. Pozytywny wpływ pisma – chociaż sięgał daleko poza żnińskie centrum kulturowe i nie omijał małych miejscowości, skupiając się wręcz na życiu prowincjonalnym – był dostępny tylko od pewnego poziomu.

Wykluczająca domyślność

Podobny mechanizm Katarzyna Wodniak odkrywa w często opisywanej relacji gazeta – państwo. Jej naznaczenie hipokryzją jest jednak w książce zupełnie pominięte. Można to wytłumaczyć tym, że nie jest to w głównym polu zainteresowania tej pracy, ale z drugiej strony da się to omówić w kilku zdaniach. Tak więc uwadze czytelnika pozostawione jest dostrzeżenie, że Moja Przyjaciółka (ale i Pałuczanin oraz inne tytuły wydawane przez Krzyckich) obiecywała bezpartyjność i jednocześnie deklarowała stanie na straży polskości, katolicyzmu i ducha narodowego, czego nie można – nawet dzisiaj, gdy minął już prawie wiek – nie skojarzyć z hasłami endeckimi. Gdy spojrzy się na to z poziomu wyższego niż przepychanek partyjnych praktykowanych w międzywojennej Polsce na łamach gazet codziennych i nawet pism literackich, nadal widzi się próbę (udaną!) przepchnięcia idei dominujących jako przezroczystych. I w Mojej Przyjaciółce dominujący dyskurs potrafił być prezentowany jako przezroczysta apolityczność.
Tak samo jako przezroczyste i bezpartyjne przechodziły elementy tradycyjnych przekonań związanych z rolą kobiety w rodzinie i społeczeństwie. Na tym tle pewnymi emancypacyjnymi akcentami (na przykład inspirowanymi pragmatyczną filozofią amerykańską) można było malować linię programową wydawnictwa jako postępową. Z analizy Katarzyny Wodniak wynika, że – rzeczywiście – od kobiet w dwudziestoleciu międzywojennym oficjalnie oczekiwano interesowania się kwestiami społeczno-kulturalnymi, literaturą, modą, pielęgnacją urody; dbałości o odpowiednie zachowanie w towarzystwie oraz umiejętności samowychowania się pod tym kątem; fachowego zajmowania się domem oraz zaangażowania ideowego, religijnego a nawet politycznego. Moja Przyjaciółka w praktyce nie odbiegała od tego zestawu, ale – co Katarzyna Wodniak szczegółowo omawia – wzbogacała go o konieczność kobiecej wolności i swobody. Można to zaobserwować, porównując tytuły innych pism kobiecych wydawanych w tym samym czasie.
Dziewiętnastowieczny Bluszcz na okładce miał nazwę ozdobnej roślinki będącej niesamodzielnym dodatkiem do ściany domu, potrzebującym jej wsparcia; pismo Praktyczna Pani – Dobra Obywatelka to już był krok w przód – pojawiają się rzeczowniki oznaczające kobiety. Znamienny jest jednak fakt, że wydawca Bluszczu, chcąc odbić czytelniczki Mojej Przyjaciółce, uznawanej za progresywną, nie wybrał tytułu, który w podobny sposób sugerowałby istnienie lub chęć stworzenia wspierającej się społeczności kobiecej. Zdecydował się na konserwatywną polityczną deklarację, sytuującą samotną czytelniczkę pomiędzy domowym  ogniskiem a ołtarzem ojczyzny, pomiędzy dwoma zestawami obowiązków.
Wydawane w Żninie czasopismo nie tylko zdobyło największą popularność pośród współczesnych sobie czasopism tego sektora, ale i stało się wzorcem dla innych tytułów, także wydawanych po II wojnie światowej.

Estetyka jako budulec znaczenia

Czytelnik od razu zauważy, że książka wyróżnia się dbałością o estetykę, której braki można by zarzucić niektórym współczesnym publikacjom naukowym. Bogaty materiał zdjęciowy – historyczny oraz współczesny – stanowi odpowiednio dobrane uzupełnienie i rozszerzenie tekstu. Fotografie przedstawiające pracowników żnińskiego koncernu wydawniczego i rodzinę Krzyckich wpasowują się między akapity opisujące ich działania i osiągnięcia. Niezaprzeczalnym atutem są też starannie wykonane skany stron z gazet – zamieszczone w całości lub fragmentach, w każdym wypadku ostre i wyraźne, odczytywalne bez najmniejszych trudności. Dzięki temu, że nie szczędzono miejsca na ilustracje, można samodzielnie wyrobić sobie zdanie na temat materiałów zamieszczanych w Pałuczaninie, Pałuczance, Zniner Zeitung, Kurierze Pałuckim, Moich Powieściach i przede wszystkim Mojej Przyjaciółce. Można przeczytać na przykład odcinek Piętna grzechu – powieści współczesnej Jana Andrzeja Krasnego, notatkę biograficzną warszawskiego publicysty Aleksandra Świętochowskiego wydrukowaną w ramach nekrologu, artykuł Konstancji Hojnackiej Załatw mi to – studium zrzucania obowiązków na domowników i znajomych. Można zapoznać się z instrukcją prasowania odzieży w sposób nienaganny, sprawozdaniem z międzynarodowego kongresu pedagogicznego z 1937 roku, relacją z ogólnopolskiego wyścigu sztafetowego Biskupin – Żnin, a także tekstem zachęcającym rodziców do okazywania szacunku swoim dzieciom i uwzględniania ich wrażliwości na przemoc słowną. Ten szeroki wachlarz stronic, zreprodukowanych z archiwalnych egzemplarzy, daje czytelnikowi wgląd w nieomówione przez autorkę zagadnienia.

Zofia Zawadzka, redaktorka odpowiedzialna „Mojej Przyjaciółki” od października 1938 roku do 25 sierpnia 1939 roku

Format, śliski i ciężki papier, miękka okładka oraz układ ilustracji przywodzą na myśl współczesny podręcznik do nauki historii w szkole ponadpodstawowej. Strony są nieco szersze niż w standardowym, książkowym formacie, dlatego przy przewracaniu bardziej przypominają strony gazetowe; ale nie są na tyle wysokie, by się nieprzyjemnie wyginać. Książka nie zamknie się też niespodziewanie – można zostawić ją otwartą i do takiej powrócić. Mimo charakteru naukowego, pracę Katarzyny Wodniak czyta się takim rytmem, jakim czyta się powieść. Historia drukarni, pracowników oraz rodziny założycieli Mojej Przyjaciółki, splecione są tu w jedną tkaninę wraz z wątkami ogólnopolskimi, na podobnej zasadzie jak w powieściach Olgi Tokarczuk E. E. oraz Prawiek i inne czasy losy jednostek, rodzin i szerszych grup społecznych pokazane są w szerszym kontekście kulturowym. Nie ma tu jednak nic z fikcji – czytelnik może przekonać się o tym, przeglądając indeks osób, bibliografię oraz dwa aneksy, oraz śledząc przypisy i notatki pod ilustracjami. Kolejnym atutem tej publikacji jest przejrzystość, która zaznacza się nawet w rozdziale prezentującym stan badań, obowiązkowym elemencie każdej szanującej się pracy naukowej. Informacje o źródłach wiedzy na dany temat są umiejętnie wplecione w główny tekst wraz z wartościowaniem tych źródeł. Przypisy – w numeracji ciągłej, ale z wygodnym podziałem  na rozdziały – są umieszczone po ostatniej części tekstu głównego, przed aneksami (pierwszym – o zagadnieniach społecznych, kulturalnych i literackich na łamach Mojej Przyjaciółki, i drugim – bibliografią literatury w Mojej Przyjaciółce), spisem ilustracji, bibliografią i indeksem osób.

Anna Krzycka – jeszcze jako Anna Wachowiak w 1932 roku z egzemplarzem tygodnika „Na Szerokim Świecie” (widoczny nagłówek odcinka powieści Marii Reutt „Co zazdrość może!”). Niedługo zostanie redaktorką naczelną „Mojej Przyjaciółki“.  fot. z archiwum Grażyny Krzyckiej

Jest to lektura na trzy wieczory, jeśli się nie spieszyć w czytaniu wszystkich segmentów po kolei, ale z powodzeniem można też we własnym rytmie zapoznawać się z wybranymi fragmentami w zależności od zainteresowań lub chwilowych potrzeb. Trzeba też przewidzieć dodatkową porcję czasu na obejrzenie szaty graficznej, bo to nie tylko dodatek do tekstu, nie tylko ozdoba – skrupulatnie opisane ilustracje opowiadają własną historię.
Tej książki nie powinien ominąć obojętnie nikt, kto mieszka w Żninie i nikt, kto interesuje się kulturą dwudziestolecia międzywojennego, historią prasy albo zagadnieniami feminizmu i praw kobiet. Czekamy na następne książki Autorki!
Dobromiła Księska


Katarzyna Wodniak, „Moja Przyjaciółka” (1934 – 1939). Przebój prasowy żnińskich zakładów wydawniczych Alfreda Krzyckiego, Żnin – Bydgoszcz 2020. 

Książka jest monografią “Mojej Przyjaciółki” – pisma kobiecego, wydawanego w latach 1934-1939 w Żninie. Dwutygodnik wydawany w nakładzie 250.000 egzemplarzy był niezwykłym osiągnięciem Zakładów Wydawniczych Alfreda Krzyckiego, który stworzył pismo nowoczesne i ciekawe, a także – jak czytamy we wstępie – będące niezwykle udaną próbą stworzenia kobiecej przestrzeni medialnej w czasach II Rzeczpospolitej. To na fundamentach tego tytułu, który przestał się ukazywać z powodu wojny i nie miał pozwolenia na wznowienie od komunistycznej władzy, stworzona została “Przyjaciółka” – zazwyczaj traktowana jako byt ahistoryczny, a będąca tak naprawdę plagiatem wydawniczym żnińskiego tytułu. Książka Katarzyny Wodniak przedstawia ważną część historii prasy polskiej – sensacyjne i nieznane poza Żninem przedsięwzięcie prowadzone w iście amerykańskim stylu w wielkopolskim mieście, liczącym wówczas kilka tysięcy mieszkańców. Książka została wydana we współpracy z Wydawnictwem UKW w Bydgoszczy. (dk)


Wierna czytelniczka  Mojej Przyjaciółki
Wierna czytelniczka Mojej Przyjaciółki

Książka
Książka “Ksantypy i inne typy”, wydana przez Wydawnictwo Wulkan odkryciem roku

“Moja Przyjaciółka” i jej publicystki – spotkanie z Katarzyną Wodniak w żnińskiej bibliotece (galeria)

W Radiu PiK o Mojej Przyjaciółce
W Radiu PiK o Mojej Przyjaciółce

Turystycznymi szlakami
Turystycznymi szlakami “Mojej Przyjaciółki”

Cios w prasowe imperium u szczytu potęgi
Cios w prasowe imperium u szczytu potęgi

Gdy jednorazowy nakład żnińskich gazet wynosił 553 tysiące egzemplarzy
Gdy jednorazowy nakład żnińskich gazet wynosił 553 tysiące egzemplarzy

Książkę o Mojej Przyjaciółce możesz kupić w sklepie wydawnictwa na portalu Allegro:  

Wybór publicystyki z przedwojennej “Mojej Przyjaciółki” znajdziesz w książce Katarzyny Wodniak “Ksantypy i inne typy”

[DK-BEST]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPremiera Microsoft Designer. To inteligentny generator i edytor grafiki i zdjęć
Następny artykułByły polski policjant zatrzymany w Holandii. Potrącił śmiertelnie 13-latkę