Wiceminister Spraw Zagranicznych Marcin Przydacz mówił w Radiu Plus o powodach wprowadzenia stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią.
– Mamy informacje, które są informacjami tajnymi. Nie sposób się nimi podzielić. Prowokacje są scenariuszem nie tylko możliwym, one mogą być realizowane. To nie jest jakiś potencjalny scenariusz, gdyby tak rzeczywiście było nie wprowadzalibyśmy takiej zasadniczej zmiany jak stan wyjątkowy – podkreślił wiceminister.
“To nie jest miasteczko Wilanów”
Przydacz zwrócił uwagę, że mamy do czynienia z bardzo niebezpieczną sytuacją. – To nie jest zwykły czas i to nie jest miasteczko Wilanów, ani Park Agrykola, to granica państwa, granica Unii Europejskiej. Mamy dużą odpowiedzialność chroniąc nie tylko Polskę, ale cały nasz sojusz przed ewentualnymi działaniami destabilizacyjnymi z z zewnątrz – mówił.
Jednocześnie wskazał na rosyjskie zagrożenie. – Musimy mieć świadomość, że tysiące żołnierzy rosyjskich i białoruskich będą ćwiczyć nad Polską granicą. W scenariuszach rozpisywanych, ćwiczonych poprzednio, kryzys migracyjny, jako element działalności hybrydowej, był jednym z elementów destabilizujących. To podstawowe działania hybrydowe: wykorzystywanie mniejszości, wysyłanie imigrantów i dezinformacja. W moim przekonaniu obserwujemy w tym momencie symptomy tego typu działań – tłumaczył wiceminister w rozmowie z Radiem Plus.
Polityk podkreślił, że można przedłużyć ten stan wyjątkowy na kolejne 60 dni. – Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, ale proszę pamiętać, że rząd i Pan Prezydent mają to uprawnienie – dodał.
Czytaj też:
Ilu migrantów jest na Białorusi? Rzecznik rządu podał liczbęCzytaj też:
Kwaśniewski o sytuacji na granicy: Politycznie rząd działa słusznie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS