– Bardzo lubię moment, kiedy wchodzimy do mieszkania, które już jest zamieszkałe i to gotowe wnętrze, uzupełnione osobistym pierwiastkiem, pokrywa się z tym, co sobie wyobraziłam podczas projektowania – opowiada o swojej pracy Marta Chrapka, związana ze studiem projektowym Colombe Design.
Żonglerka ikonami, vintage, sztuką i nonszalanckimi bibelotami bywa ryzykowna, ale nie w wykonaniu Marty Chrapki. Wiedząc jak pracować tłem, oświetleniem i kolorem, robi to po mistrzowsku tworząc niepowtarzalne wnętrza. Sudio Colombe jako jedyne biuro projektowe z Polski było nominowane do nagrody Architectural Digest AD Award 2017 w kategorii Wnętrza. W 2018 roku Marta Chrapka była nominowana do Design Alive Awards w kategorii Kreator w uznaniu za swoje niepowtarzalne projekty wnętrz.
Jak wygląda mieszkanie projektantki wnętrz?
Można powiedzieć, że „szewc bez butów chodzi”. Nie znalazłam, póki co niczego, co by mnie zachwyciło, więc wynajmuję mieszkanie. Ale zazwyczaj jest też tak, że gdy kupuję mieszkanie dla siebie, to znajduje się inwestor, który jest nim oczarowany i w efekcie je sprzedaję. Ogromnie lubię urządzać, ale po sześciu przeprowadzkach chciałabym znaleźć miejsce, które będzie mniej efektowne w samej prezencji, ale za to zapewni mi domową atmosferę.
Szukasz terenów inwestycyjnych? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Wróćmy na chwilę do początków. Od czego się zaczęło?
To, co powiem może zabrzmi nieco banalnie, ale zawsze chciałam tworzyć wnętrza. Z tym, że w latach 90. zawód architekta nie był zbyt popularny, więc nie bardzo wiedziałam, jak to marzenie zrealizować. Moją pierwszą myślą była tradycyjna architektura urbanistyczna, ale pojawiła się przeszkoda – nie miałam pojęcia o matematyce czy inżynierii. Na szczęście w odpowiednim momencie ktoś mi podpowiedział, że przecież mogę zajmować się również wnętrzami i na tym skupiłam swoją energię. Dobrze pamiętam moje pierwsze zlecenie. Było całkowicie przypadkowe i nieomal je przegapiłam, choć w tamtym okresie robiłam wszystko, żeby zawodowo zajmować się wnętrzami. Byłam wówczas jeszcze na studiach, znajoma znajomej potrzebowała wsparcia w dobrze kolorów w mieszkaniu. Zaczęłam zastanawiać się kogo mogę poleć, ale w tym momencie ktoś mnie szturchnął i zapytał, dlaczego sama tego nie zrobię? To był dla mnie taki kubeł zimnej wody i w pierwszy odruchu pomyślałam: przecież ja się na tym nie znam! Finalnie jednak zadania się podjęłam i okazało się, że niepotrzebnie się obawiałam. Do kolejnego projektu podeszłam już zupełnie inaczej, choć teraz myślę, że to było nieprawdopodobne szaleństwo. Właścicielka salonu fryzjerskiego potrzebowała urządzić ogromne SPA – na początku byłam bardzo pewna siebie, ale szybko przyszła panika. Nie znałam się na tych technologiach, przepisach, nigdy nie byłam nawet u kosmetyczki. Miałam jednak ogromne szczęście i projekt okazał się moim małym sukcesem, a właścicielka stała się moją stałą klientką.
Jest jakiś projekt, który dostarczył Pani szczególnej satysfakcji?
Najbardziej cieszą mnie te projekty, które robię dla siebie – nie martwię się wówczas o predyspozycje osoby, dla której projektuję, liczy się tylko dobra zabawa. Takim projektem był na przykład „Rozbrat” – przedwojenny apartament w sercu Warszawy. Oczywiście projekty dla inwestorów również sprawiają mi przyjemność, ale wiążą się z nimi dużo większy stres i obawa, co będzie, jeśli komuś się nie spodoba.
A w drugą stronę, zdarza się, że ktoś przychodzi do Pani z projektem, który jest niezgodny z Pani poczuciem estetyki?
To się chyba nie zdarza. Klienci są bardzo różni i właściwie każdy przychodzi ze swoim własnym pomysłem, na który często sama bym nie wpadła. Mam aktualnie taki projekt, nowoczesne budownictwo z wnętrzem, które na życzenie inwestora ma być bardzo surowe. To dla mnie całkowita nowość, nie mogłam przemycić moich sprawdzonych, bezpiecznych rozwiązań. Dodatkowo w trakcie realizacji był bardzo utrudniony kontakt z wykonawcami i samym inwestorem. Finalnie jednak udało się spełnić zalecenia klienta i jednocześnie zachować naszą stylistykę. Najważniejsza jest dobra komunikacja z klientem, to ona pozwala. nawet przy najtrudniejszych projektach, dojść do porozumienia i osiągnąć efekt, który zadowoli obie strony.
Skąd Pani czerpie inspiracje?
Jest tego tak wiele, że trudno mi wymienić pojedyncze przykłady. Ostatnio natomiast najwięcej czerpię z filmów, najlepiej takich przedwojennych, z piękną scenografią. Inspirują mnie dużo bardziej niż powtarzalne projekty z Pinteresta.
Najbardziej przyjemny etap projektowania?
Ten najbardziej próżny – czyli robienie sesji zdjęciowej i jej publikacja. Bardzo lubię moment, kiedy wchodzimy do mieszkania, które już jest zamieszkałe i to gotowe wnętrze, uzupełnione osobistym pierwiastkiem, pokrywa się z tym, co sobie wyobraziłam podczas projektowania.
Zdarzają się jakieś niespodzianki po drodze?
Każdy w naszym zespole ma swoją rolę – ja tworzę koncepcję, a następnie projektanci robią rysunki czy koordynują pracę na budowie. Ale dołączyła do nas Marta, która sprawia, że właściwie nie ma opcji, żeby coś się nie zadziało czy poszło inaczej niż w harmonogramie. Ale tak naprawdę niespodzianki są prawie codziennie, nie zdarzyła się jeszcze budowa, która nie przyniosłaby czegoś nieprzewidzianego.
A gdyby mogła Pani zaprojektować wnętrze dowolnego budynku na świecie, co by to było…?
Chyba nie mam takiego marzenia, a z drugiej strony ciągle realizuję takie projekty, więc może jakoś podświadomie te upragnione zlecenia przyciągam. Aktualnie realizuję pewien projekt, o którym nawet nie wiedziałam, że o nim marzę, dopóki go nie dostałam – przepiękna, zabytkowa willa w Konstancinie. Niestety nie mogę zdradzić zbyt wielu szczegółów, ponieważ klient bardzo chroni swoją prywatność, nie będziemy mogli również zrobić sesji zdjęciowej, więc też stracę tę najprzyjemniejszą część, ale sprawia mi ten projekt ogromną przyjemność. Oczywiście lubię też pracować za granicą, ale te polskie, przedwojenne realizacje są mi najbliższe.
Co doradziłaby Pani młodym projektantom?
Trudno mi udzielać rad, choć, na co dzień wiele osób mnie o nie prosi. Jednym moja wskazówka może pomóc, a innym zaszkodzić. Na pewno odradzałabym ten zawód osobom, które chcą po prostu zarobić, bo to bardzo angażująca i stresująca praca. Wizja przedstawiana w programach telewizyjnych to jest utopia, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. To też nie jest praca, która w pierwszych latach przyniesie duże korzyści finansowe. Myślę, że te argumenty warto wziąć pod uwagę planując karierę w tym kierunku.
Na koniec zapytam, jakie są pani najbliższe plany?
Na pewno najbardziej wyczekiwane są projekty, które robimy teraz w kamienicy na Foksal. To bardzo bogata inwestycja, realizowana z rozmachem i każdy z tych apartamentów, mimo bardzo podobnego stanu deweloperskiego, jest bardzo różny w stylu i wykończeniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS