Zamknięcie szkół, galerii handlowych, wielu instytucji i niektórych zakładów przemysłowych spowoduje, że zapotrzebowanie na prąd mocno spadnie.
Możemy się spodziewać spadku popytu na energię elektryczną, tak jak miało to miejsce w innych państwach walczących z epidemią koronawirusa – we Włoszech czy w Hiszpanii – przewiduje Bartłomiej Kubicki, analityk Societe Generale. Boleśnie odczują to koncerny energetyczne, bo odbije się to negatywnie na ich najważniejszych biznesach: dystrybucji i sprzedaży energii, a także na produkcji prądu, głównie z węgla brunatnego i kamiennego. – Problemy te odczuje także górnictwo w wyniku zmniejszenia popytu na węgiel. Dziś trudno jeszcze ocenić, jak mocno epidemia dotknie energetyki. Wiele zależeć będzie od tego, jak długo Polska walczyć będzie z wirusem – zastrzega Kubicki.
W Polsce od kilku dni nieczynne są szkoły, galerie handlowe, instytucje kultury, wiele biur i restauracji. Nie wiemy jeszcze, na jak mocne ograniczenia produkcji zdecyduje się przemysł. Dla przykładu – od czwartku swoje fabryki w Polsce zamknie tymczasowo Volkswagen. Już w pierwszych dniach tej ogólnopolskiej kwarantanny zużycie energii w kraju było niższe niż przed tygodniem. W poniedziałek i wtorek spadki sięgały 4–5 proc. W środę zużycie prądu było już o 6 proc. niższe niż tydzień wcześniej.
– Odnotowujemy niższe zapotrzebowanie, ale nie można jednoznacznie przypisać tego tylko i wyłącznie skutkom epidemii. Wpływ na to w znacznym stopniu ma pogoda – wyjaśnia Beata Jarosz-Dziekanowska, rzeczniczka Polskich Sieci Elektroenergetycznych. – Oczywiście zamknięcie szkół, uczelni, centrów handlowych czy zakładów przemysłowych również wpływa na mniejszy pobór prądu – przyznaje Jarosz-Dziekanowska i dodaje: – System pracuje stabilnie i nie ma problemów z jego bilansowaniem.
Przedstawiciele branży energetycznej w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że ich analizy przewidują spadki produkcji energii w najbliższych tygodniach. Zwiększony pobór prądu w gospodarstwach domowych nie będzie bowiem w stanie zrekompensować mniejszego zapotrzebowania na energię z placówek edukacyjnych, galerii handlowych i energochłonnych zakładów przemysłowych.
Dodatkowo mamy też do czynienia ze spadkiem cen prądu i uprawnień do emisji CO2. We wtorek energia z dostawą na przyszły rok kosztowała na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie już 227 zł za megawatogodzinę, a to o 10 proc. mniej niż na początku stycznia. Jeszcze mocniej lecą w dół notowania uprawnień do emisji CO2 – na Europejskiej Giełdzie Energii w Lipsku na rynku spot płacono za nie w środę 16,05 euro za tonę. W ciągu zaledwie dwóch tygodni cena spadła więc o ponad 30 proc.
Wyniki koncernów energetycznych od dłuższego czasu znajdują się pod ogromną presją. W ostatnich miesiącach 2019 r. i na początku 2020 r. zapotrzebowanie na energię z węgla mocno spadało. Rosła natomiast produkcja prądu z wiatru i gazu. Malało także ogólne zapotrzebowanie na energię. Dopiero w lutym zanotowaliśmy wzrost krajowego zużycia prądu o 2 proc., do 14,2 terawatogodziny. Wciąż jednak mocno spadała produkcja w elektrowniach węglowych – o 5 proc. w przypadku węgla kamiennego i o 14 proc. w przypadku brunatnego.
W wyniku zaostrzającej się polityki unijnej i rosnącej konkurencyjności odnawialnych źródeł energii wartość swoich aktywów węglowych musiały zmniejszyć Polska Grupa Energetyczna i Tauron. Ta pierwsza spółka przeszacowała w dół swój majątek aż o 7,5 mld zł. Wcześniej o gigantycznych odpisach, sięgających ponad 1 mld zł, poinformował Tauron. Obie firmy mają zarówno elektrownie węglowe, jak i kopalnie – węgla brunatnego (PGE) oraz kamiennego (Tauron). PGE dodatkowo ma także udziały w Polskiej Grupie Górniczej, która jest największym krajowym producentem czarnego paliwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS