Zebrani na placu Defilad w Warszawie okazywali wsparcie społeczności LGBT po brutalnych wydarzeniach w Białymstoku z zeszłej soboty. Żądali konkretów: zmian w ustawodawstwie, ochrony i okrągłego stołu na temat praw mniejszości seksualnych w Polsce.
Na placu Defilad w Warszawie powiewały dziś tęczowe flagi – w geście poparcia i solidarności z białostoczanami, którzy równo tydzień temu wzięli udział w swoim pierwszym Marszu Równości. Skala przemocy, której dali wtedy wyraz polscy nacjonaliści do spółki z pseudokibicami, nie ma precedensu. „Obudziliśmy się w innym kraju” – komentował Łukasz Lipiński, redaktor naczelny Polityka.pl. Brutalne zamieszki i język wykluczenia przywodzi na myśl ciemne czasy II RP. Materiały, filmiki i zdjęcia ogląda się ze zgrozą. „To już jest zorganizowane prześladowanie” – pisała Ewa Siedlecka.
Białystok to kulminacja trwającej od miesięcy nagonki na społeczność LGBT, która służy władzy za wyborcze paliwo. Pobłażliwość PiS, ale i otwarty flirt z narodowcami dają przyzwolenie dla przemocy. Polaków znów dzieli się na lepszych i gorszych. Czego najlepszym świadectwem wlepki „Strefa wolna od ideologii LGBT” (w pierwotnej wersji: „Strefa wolna od LGBT”) dołączane do „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, tygodnika związanego z PiS i hojnie dotowanego przez państwo. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wycofać naklejki z dystrybucji.
Nie ma wolności bez solidarności
Kampania Przeciw Homofobii produkuje tymczasem własne wlepki, z napisem „Strefa wolna od nienawiści”; były dziś rozdawane w Warszawie. „Gazeta Wyborcza” pisze z kolei: „Nie ma wolności bez solidarności”, wracając do hasła, „które towarzyszyło jej od zarania. Wielu z nas, wywodzących się z generacji założycieli »Wyborczej«, skandowało je w stanie wojennym na manifestacjach. Wielu za to siedziało w więzieniach i obozach internowania”.
To przesłanie nadal obowiązuje. Dziś trzeba stanąć po stronie bitych, nie bijących. „Musimy być solidarne i solidarni, bo inaczej nikt nie zaprotestuje, kiedy przyjdą po ciebie, po mnie, po nas” – pisze dziennik.
W całym kraju odbywają się demonstracje solidarności z Białymstokiem i polską społecznością LGBT.
W Białymstoku spotkały się dwie Polski
Na placu Defilad przemawiało kilkanaście osób: aktywiści i politycy, warszawskie radne i jeden poseł, Michał Szczerba z Platformy Obywatelskiej. – Znaleźliśmy się na wojnie nie z naszej winy – zaczął Aleks Polak, organizator dzisiejszego protestu. Ewa Hołuszko, działaczka Solidarności, osoba transpłciowa, wspominała marsz w Białymstoku: – Szłam na czele pochodu. Czułam się u siebie, bo urodziłam się jako białostoczanka. Tam spotkały się dwie Polski. Jedna to ta europejska, dążąca do wolności. Druga to ta pseudochrześcijańska, która chce nas cofnąć o dziesiątki lat. Pamiętacie sen Nelsona Mandeli? – pytała. – Dla nas też przyjdzie taki dzień.
O strachu mówiła Agnieszka Zygmunt, socjolożka, także uczestniczka marszu: – Nigdy w życiu się tak nie bałam. Rzucali w nas wszystkim. Czuliśmy nienawiść. Ale jeśli przeszliśmy Białystok, to przejdziemy wszystko.
O wściekłości na „polityków, którym wciąż trzeba tłumaczyć, czym jest godność ludzka, którzy wciąż przeliczają nas na liczbę mandatów”, mówił z kolei Anton Ambroziak, dziennikarz OKO.press. – Dziś występujemy przeciw przemocy, każdej przemocy. Drodzy sojusznicy, nie możecie przegapić jutra. Szczytem marzeń nie są ulice bez przemocy. My, osoby nieheteroseksualne, chcemy całego życia.
Czytaj także: Jak PiS zbierał myśli po wydarzeniach w Białymstoku
Pora na konkretne działania na rzecz LGBT
Wielu dzisiejszych mówców, zwłaszcza aktywistów, ma już dość czekania. Żąda działań. Czynów solidarności, a nie tylko oburzenia, słów i deklaracji. Zmian w ustawodawstwie. Związków partnerskich. W Warszawie było czuć solidarność, ale i zniecierpliwienie.
Anna Pietrucha z Kampanii Przeciw Homofobii: – Wciąż mam przed oczami zapłakane twarze osób po tym marszu, wielu dzieciaków, dla których to, co się stało, nie było radosnym dniem, tylko traumą. Ja nie mam czasu, skończyła mi się cierpliwość, żeby zastanawiać się, czy politycy przegłosowujący strefy wolne od LGBT robią to na poważnie, czy może po prostu szukają rozgłosu. Politycy i polityczki opozycji, zdecydujcie się wreszcie, miejcie odwagę. Nie może być tak, że oburzacie się na petardy i kamienie, które leciały w naszą stronę, a jednocześnie nie potraficie zdobyć się na to, by głośno poprzeć związki partnerskie, równość małżeńską czy adopcję dzieci przez pary nieheteronormatywne. Nie chcę podziękowań za moją odwagę, nie mam ambicji zostać męczennicą w tym kraju.
Marta Puczyńska, aktywistka stowarzyszenia Porozumienie Kobiet 8 Marca i Koalicji Antyfaszystowskiej, 20 lipca także była w Białymstoku. Mówiła: – Faszyzm w Polsce się nie rodzi, nie raczkuje, on już biega głośno po ulicach, organizując polowania na pedałów. Chodzi po korytarzach sejmowych, zdobywa przestrzeń na uniwersytetach.
Czytaj także: „Kocham Polskę, ale nie tę lewacką”. Muzyka w służbie nacjonalistom
Okrągły stół w sprawie praw osób LGBT
Bodaj największe brawa zebrało poruszające przemówienie Huberta Sobeckiego ze Stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza”. – Przemoc wobec osób LGBT wyrosła przed rządami PiS i wyrosła na obojętności – przekonywał. – Dlaczego dopiero film, na którym skanduje się „Bóg, honor, ojczyzna” i „Wypierd…ć!” na zmianę, przekonuje nas, że jednak coś jest nie tak? W Białymstoku obyło się bez ofiar? Nieprawda. Są ofiary, znamy ich imiona od lat. Dominik z Bieżunia nie żyje, bo został zaszczuty w szkole. Zostawił po sobie kartkę z napisem: „Jestem zerem”. Kilka lat później z tego samego powodu zrobił to Kacper. Milo niedawno skoczyła z Mostu Łazienkowskiego.
Sobecki zaproponował, by jeszcze przed wyborami zorganizować okrągły stół, który zająłby się zmianami w prawie dotyczącymi społeczności LGBT. Zaprosił do udziału w nim wszystkie partie opozycji. Miał ze sobą teczkę z kompletem spraw do rozwiązania i gotowymi pomysłami. – Zrobiliśmy to za was – powiedział, przekazując dokument posłowi PO.
Czytaj także: Niech Białystok będzie przestrogą
Są ludzie, którzy boją się tęczy
Pisarka Sylwia Chutnik mówiła w Warszawie: – Są ludzie, którzy boją się tęczy. Patrzą z niepokojem na pocałunki. Nie mieści im się w głowie, że ktoś może być inny i żyje według swojego scenariusza. Próbuje więc narzucić własny punkt widzenia. Kopią, biją i wrzeszczą. Minął tydzień od próby pogromu w Białymstoku. Ludzie wspierani przez większość partii czują się bezkarni. Nie spoczną, dopóki nie osiągną celu, który brzmi w ich okrzykach: „Śmierć wrogom ojczyzny”. Za chwilę ktoś zginie tylko dlatego, że nie przystaje do normy. Weźcie się od nas odpier…cie!
A przynajmniej coś zróbcie – apelowali dzisiejsi mówcy. Politykom dostało się za bezczynność.
– Jestem tu po to, by stanowczo powiedzieć: nie pozwalam na to, co wydarzyło się w Białymstoku, na pogardę i szczucie – rozpoczął swoje wystąpienie poseł Michał Szczerba. Tłum zaczął krzyczeć: „Złóż ustawę!”. Poseł na to: – Przeszliśmy długą drogę, jesteśmy w mieście, w którym prezydent po raz pierwszy objął patronatem Paradę Równości, które przyjęło kartę LGBT, a związki partnerskie są w naszym oficjalnym programie.
Ewa Siedlecka: Rozkręca się spirala przemocy
Niewiedza rodzi strach. I przemoc
Na plac przyszło wiele rodzin z dziećmi, chłopaków ze swoimi dziewczynami, małżeństw, różnych par. Byli nastolatkowie i emeryci. Niektórzy nie brali dotąd udziału w manifestacjach poparcia dla praw mniejszości seksualnych, bo – jak mówią – nie widzieli takiej potrzeby.
24-letnia Marta, uczestniczka demonstracji, mówiła, że solidarność z Białymstokiem jest ważna, bo politycy stygmatyzują kolejne grupy społeczne. – Trzeba się temu przeciwstawić. Dodaje inna uczestniczka manifestacji: – Przeraża mnie to, co zaczyna się dziać. Straszna nienawiść wobec ludzi. Nikt nie ponosi konsekwencji przemocy. Nawet symbolicznych. To nie powinno tak wyglądać.
Ania przyjechała spod Olsztyna pokazać, że „nie jesteśmy potworami, za których ma nas władza”. – Niewiedza rodzi strach. Mój przyjaciel z powodu homofobii właśnie emigruje z kraju. Ja nie chciałabym tego robić – opowiada. Hubert Sobecki mówił ze sceny, że jedyne, co robi władza, to buduje lotniska. – Dziękujemy wam za to – powiedział ironicznie. – Będzie łatwiej stąd wyjechać.
Na pl. Defilad był też obecny Paweł Żukowski, inicjator akcji #LGBTtoJa. Zachęcał do robienia zdjęć przy tablicy z takim hasztagiem. W poniedziałek i wtorek kontynuuje protest pod siedzibą „Gazety Polskiej” przy ul Filtrowej 63/43. Bo nie ma wolności bez solidarności, a solidarność znów (a właściwie zawsze) wymaga czynów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS