Pandemia pokazała prawdę o naszych kompetencjach i możliwościach. Jedni przystosowali się szybko do nowych warunków, inni – wyrzuceni ze strefy komfortu – kręcą się jak facet po markecie bez listy zakupów.
Dzieci i nauczyciele za pomocą robionych na kolanie sieci połączeń video starają się kontynuować nauczanie. Urzędnicy zadziwili chyba sami siebie, bo załatwiają przez maila takie rzeczy, które dotychczas wymagały pieczątki i decyzji naczelnika. Restauracje migiem przestawiły się na dostawy domowe. Ospałe Sanepidy zamieniły się w lokalne centra informacji. Sklepy walczą o zamaskowanych klientów, dezynfekując, rozkładając rękawiczki i maski. Policję słyszę co kilkadziesiąt minut przez okno. Dusząc się w maseczkach, wszyscy jakoś funkcjonujemy. Dostosowaliśmy się!
Wszyscy – oprócz kandydatów na prezydenta.
Niestety ci widzą swoje działania tylko w ramach partyjnych zlotów, wieców i powielaniu pustosłowia. To pustosłowie prosto z promptera ma trafić do zaprzyjaźnionych mediów – ot i cała kampania. Dziś to bardzo mało więc może warto by było nadążyć za społeczeństwem.
A kandydaci na prezydentów mówią: Nie da się. Powtarzam, kandydaci na PREZYDENTÓW. Nie jest to nabór na staż do biblioteki czy obsługę sekretariatu w gminie, to start do wygrania stanowiska, które będzie obciążone codziennym stresem. Wymagało będzie nadaktywności i codziennego nieszablonowego działania.
Jak więc kandydaci widzą swoje działania w warunkach szczególnych? Siedzenie na rowie z miną „nie da się” nie przekona wyborców. Dziś boimy się wszyscy. Potrzebujemy liderów. Takich jak facet, który do jakiejś redakcji przyniósł maszynę do szycia, że a może komuś się przyda. Nie jest to czas kanapowców, flegmatyków, teoretyków i gomółkowych mówców.
A wirus daje ogromne szanse na promocje.
Prawdziwie porywająca i pełna pomysłów osobowość wykorzystała by pandemię do nowych sytuacji. W domach przed telewizorami i laptopami siedzą nowe grupy docelowe odbiorów. Siedzą w domach ci, których tam do tej pory nie było.
Opozycja ma „swoje” media. Te nagłośniłyby każdą najgłupszą inicjatywę kandydatów. Tylko tych działań kandydatów nie ma.
Nic więc dziwnego, że wśród kandydatów bryluje bezpłciowy i zupełnie anty-charyzmatyczny ludowiec. Kidawie już nie można zadawać pytań, więc nie posądzajmy jej o jakieś pomysły czy działania. Hołownia myślał, że rola zabawnego katolika do bicia w telewizji wystarczy, ale każdy widział, że nawet tam był tylko podnóżkiem Prokopa. Biedroń, jako typowy lewak, do działań ma najdalej, tym bardziej śmiesznie w obecnej sytuacji brzmią jego głupawe deklaracje.
Lśniąco-zęby Schetyna i równie lśniący Budka nigdy nie osiągną poziomu społecznego zaufania. Pierwszy zbyt cwany w spojrzeniu, drugi pełen sprzeczności i chaotyczny.
Obaj zastanawiają się, co daje przesunięcie wyborów. Im daje wszystko, jeszcze dwa lata spokojnego przywództwa, pseudo liderowania. Wiedzą, że Tusk przynajmniej nie dawał zaginąć się pierwszej lepszej dziennikarce. Kłamał jak z nut (w przypadku polityka to nie zarzut), wybrnął z niejednej sprzeczności i kompromitacji, przetrwał Smoleńsk.
Ale obaj wiedzą, że Tusk jest już na innym poziomie. Jeśli już wróci – weźmie wszystko, zostawiając po nich wspomnienie w Wikipedii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS