Selekcjoner Paulo Sousa zmagał się ostatnio z większymi lub mniejszymi kłopotami. Przedłużająca się rehabilitacja Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka, kontuzja Piotra Zielińskiego, choroba Mateusza Klicha (znów koronawirus), niepewna pozycja innych reprezentantów w klubach. Lista problemów, które trzeba było rozwiązać, mogła przysporzyć bólu głowy.
To wszystko wymagało od Portugalczyka kreatywności w doborze wyjściowej jedenastki. I test ten zdał pomyślnie, bo we wrześniowych meczach eliminacji mundialu Polacy zdobyli siedem punktów, przybliżając się do baraży.
Czytaj więcej
Przed rozpoczynającym się w poniedziałek zgrupowaniem w Warszawie sytuacja wydaje się trochę lepsza. Do gry powinni wrócić Klich i Zieliński, ale to postawa Przemysława Frankowskiego, prócz strzeleckich rekordów Roberta Lewandowskiego, cieszy najbardziej. Skrzydłowy błyszczy w lidze francuskiej i ma szansę wyrosnąć na jednego z liderów kadry Sousy. Przeprowadzka do Lens wyraźnie mu służy. A jeszcze rok temu mecze reprezentacji oglądał przed telewizorem.
Potrzeba nowych wyzwań
Pandemia sprawiła, że gra za oceanem stała się przekleństwem. Podróżowanie między kontynentami było logistycznym wyzwaniem, a kluby nie chciały zwalniać zawodników na zgrupowania, obawiając się, że po powrocie trafią oni na kwarantannę. Nie inaczej było w Chicago Fire, które nie wyraziło zgody, by Frankowski przyleciał do Polski.
Debiutował jeszcze u Adama Nawałki, za Jerzego Brzęczka strzelił pierwszego i jak dotąd jedynego gola (Macedonii Północnej w eliminacjach Euro), pomógł reprezentacji wywalczyć awans na mistrzostwa Europy i choć w ubiegłym roku nie rozegrał w niej ani jednego meczu, wierzył, że na turniej finałowy pojedzie.
Czytaj więcej
Sousa na pierwsze, marcowe zgrupowanie go nie zaprosił, ale gdy sezon MLS już ruszył (gra się tam systemem wiosna–jesień), uznał, że Frankowski się przyda. Zabrał go do Opalenicy, sprawdził w sparingach z Rosją i Islandią, wziął na Euro jako zmiennika i więcej już go nie pominął. Zmiana klubu Frankowskiego do kadry jeszcze przybliżyła.
– W Chicago całej mojej rodzinie żyło się bardzo dobrze. Czułem już jednak, że komfort jest za duży, że muszę coś zmienić, podnieść nieco poprzeczkę, by jeszcze bardziej się rozwinąć. Potrzebowałem nowych wyzwań – tłumaczył decyzję o powrocie do Europy w rozmowie z portalem Łączy nas piłka.
Chłopak z Gdańska
W USA spędził dwa lata, trafił tam z Jagiellonii Białystok, ale piłkarskie wychowanie odebrał w rodzinnym Gdańsku. Prawie każdy futbolowo uzdolniony chłopak z tego miasta marzy o grze w Lechii, on to marzenie spełnił i dwa dni po 18. urodzinach zadebiutował w Ekstraklasie. Dwa tygodnie później zdobył pierwszą bramkę.
Wejście do nowego środowiska nigdy nie jest łatwe, ale patrząc na to, jak Frankowski radzi sobie we Francji, można odnieść wrażenie, że jego to nie dotyczy.
Dziewięć meczów w Ligue 1, dwa gole, trzy asysty, opinia, że był najlepszym letnim transferem, i wybór na zawodnika miesiąca w głosowaniu kibiców Lens, to wszystko świadczy o pozycji reprezentanta Polski w nowym klubie.
Frankowski nie ugrzązł na ławce, jak większość naszych piłkarzy, wręcz przeciwnie – szybko wskoczył do podstawowego składu i zyskał uznanie fanów.
Złota inwestycja
Wrzesień rzeczywiście należał do niego. Zdobył zwycięską bramkę w meczu z mistrzem z Lille, przyczynił się do wygranej w Marsylii, popisując się efektownym trafieniem z dystansu. W Ligue 1 ma więcej goli niż Leo Messi i jest w czołówce asystentów. „L’Equipe” już dwa razy umieścił go w jedenastce kolejki.
Nic dziwnego, że w klubie nie szczędzą mu pochwał i uważają za złotą inwestycję, skoro kosztował tylko dwa miliony euro. Trener Franck Haise ceni jego wszechstronność i boiskową inteligencję. Frankowski może grać na lewym i prawym skrzydle jako wahadłowy, potrafi się odnale … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS