Przegrać beniaminkowi z Astorią to żaden wstyd. Wygrać to ogromny prestiż. Toczyć wyrównaną walkę to dowód na dobrze wykonywaną pracę na treningach. Wydaje się, że Przemyskie Niedźwiadki mogły i powinny postawić się jednemu z faworytów rozgrywek znacznie bardziej, bo przegrana różnicą aż 21 punktów wskazuje, że mecz mógł być dość jednostronny. Końcowy rezultat jest bardzo krzywdzący dla teamu Daniela Puchalskiego. Tyle, że powracających w ostatnich 10 minutach prostych błędów taki rywal nie wybacza.
Pierwsze 20 minut mogło zaimponować. To było prawdziwe meczycho na bardzo wysokim poziomie. Po dwóch minutach gospodarze prowadzili 6:5, po akcjach trzymającego wysoki poziom Rafała Serwańskiego, ale wówczas rozpoczął się punktowy odjazd bydgoszczan. Kapitalna skuteczność dowodzonych przez niemylącego się Filipa Małgorzaciaka przerażała. W 6. min, po skutecznie wykonanych przez niego dwóch rzutach wolnych, wynik brzmiał 9:24. Niedźwiadki były zupełnie bezradne, ale wartością dodaną był fakt, że jeszcze w kwarcie otwarcia potrafili się podnieść z kolan. Na kilkanaście sekund przed końcem przegrywali 19:26.
W 13. min, po dwóch z rzędu przymiarkach zza łuku M. Kaszowskiego, Astoria znowu wygrywała wysoko – 25:39. Wówczas swój koncert gry rozpoczął Carren Wilson jr, który w II kwarcie rzucił aż 20 punktów. Był nie do zatrzymania. Przewaga „Asty” topniała z minuty na minutę. W 19. min przemyślanie mieli rywala na jedno celne wyprostowanie ręki. Było 52:54! Finalnie zeszli do szatni, tracąc do faworyta ledwie trzy punkty.
Śmigielski bohaterem
CJ Wilson trzecie 10 minut rozpoczął od trafienia na 54:55. Ale to nie on, ani F. Małgorzaciak, ani M. Kaszowski, ani kilku innych do tej pory „herosów”, biegających po parkiecie było bohaterem II połowy. Tym cichym absolutnie był Piotr Śmigielski. Doświadczony, 34-letni swingman, mający za sobą lata gry w koszykarskiej ekstraklasie (m.in. w: Treflu Sopot czy MKS Dąbrowa Górnicza) jest zawodnikiem drugiego planu w talii K. Szubargi. Ale to jemu popularny „Szubi” powinien podziękować, że ostatnie 5 minut meczu mógł defilować wzdłuż linii bocznej z uśmiechem na ustach. To on wyłączył z gry CJ Wilsona, to on uspokajał partnerów, trafiając w newralgicznych momentach…
A bez punktów CJ Wilsona, niestety, Niedźwiadki stawały się coraz bardziej bezradne. Nie było alternatywy. Jeszcze w 29. min, kiedy zza linii 6,75 m przymierzył Maciej Puchalski, było w miarę równo – 70:75, ale widać było, że Niedźwiadki mają coraz większe problemy z ustaniem ofensywy bydgoszczan. Że zaczynają się mylić w prostych sytuacjach, co do tej pory potrafili skutecznie eliminować.
Od „trójki” M. Puchalskiego, przez długie 9 minut gry, gospodarze zdobyli ledwie 5 punktów. Faworyt wykorzystał to bezlitośnie, zdobywając wiele, zbyt wiele, łatwych punktów. Szkoda, bo w przekroju całego spotkania na porażkę różnicą 21 punktów Przemyskie Niedźwiadki nie zasłużyły.
Niedźwiadki Chemart Przemyśl – Astoria Bydgoszcz 77:98 (19:29, 33:26, 18:25, 7:18)
- Punkty: C. Wilson jr 30 (4×3), R. Serwański 10, M. Puchalski 9 (1×3), K. Majka 8 (2×3), S. Rompa 6, Sz. Janczak 5 (1×3), Ł. Uberna 5 (1×3), M. Chrabota 3, M. Mboya Kotieno 1, B. Chalicki 0 (N); F. Małgorzaciak 34 (5×3), M. Kaszowski 21 (4×3), Sz. Kiwilsza 11, P. Śmigielski 10, D. Jeszke 8, F. Zegzuła 6 (1×3), J. Ulczyński 4, K. Burczyk 2, J. Stupnicki 2, P. Wińkowski 0 (A).
Sędziowali: Adrian Szczotka, Marek Ulewiński i Robert Rydz (wszyscy Lublin). Widzów: 600.
Autor: Mariusz Godos
/ Życie Podkarpackie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS