Przemoc w związku. “Jeśli mi nie dasz, to pójdę do prostytutki”
Przemoc domowa niejedno ma imię – zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | umit buyukoz.
08.07.2024 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Jeszcze osiem lat temu ofiary przemocy w małżeństwie na tle seksualnym nie były chronione – przyznaje adw. Agnieszka Światłoń. – Obecnie sądy uznają, iż w małżeństwie także dochodzi do gwałtów – dodaje mediatorka przy Sądzie Okręgowym w Krakowie.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Niedawno Sejm przyjął nowelizację Kodeksu karnego zmieniającą definicję gwałtu. Niespodziewanie w internecie wybuchła ogromna dyskusja, a wielu mężczyzn wyrażało oburzenie zmianami. Czy to pokazuje, że świadomość dotycząca przemocy seksualnej jest w naszym kraju niska?
Adw. Agnieszka Światłoń*: Jest bardzo niska! Kiedy w 2016 r. zaczynałam aplikację adwokacką, uznawało się, że zmuszanie do stosunku seksualnego w małżeństwie nie jest gwałtem! Choć obecnie to sytuacja nie do pomyślenia, jeszcze osiem lat temu ofiary przemocy w małżeństwie na tle seksualnym nie były chronione. To wcale nie tak dawno temu. Obecnie sądy uznają, iż w małżeństwie także dochodzi do gwałtów.
Czy dużo jest obecnie przypadków przemocy seksualnej w małżeństwach?
Nie znam statystyk, wiem jednak, że do przemocy seksualnej w małżeństwach czy związkach partnerskich dochodzi. Przemoc seksualna polega na wszelkich formach przymuszania do aktywności seksualnej bez zgody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niektóre kobiety przy odmowie seksu spotykają się z szantażem ze strony męża. Czy to jedna z form przemocy?
Wiele osób myśli, że przemoc domowa to tylko przemoc fizyczna, ale rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. Szantaż seksualny może zostać uznany za formę przemocy. Dlaczego? Bo polega na wykorzystywaniu intymności i bliskości do kontrolowania i manipulowania partnerem, partnerką. Groźby typu: “Jeśli mi nie dasz, to pójdę do prostytutki” są klasycznym przykładem szantażu emocjonalnego, mającego na celu zmuszenie partnerki do działań wbrew jej woli poprzez wzbudzenie poczucia winy, lęku czy wstydu.
Jedna z kobiet doświadczyła przemocy ze strony męża, który rozsyłał do różnych osób fragmenty jej prywatnych rozmów z koleżankami. Pewnego dnia w ramach zemsty wstawił również zdjęcie bałaganu, który po sobie zostawiła. Później tłumaczył się, że to tylko niewinny żart. Czy w ostatnich latach wzrosło również zjawisko cyberprzemocy?
W dobie cyfryzacji nasze życie przeniosło się w dużej mierze do świata online. To, co miało ułatwiać komunikację i rozwój, niestety stało się również narzędziem w rękach osób, które chcą wyrządzić krzywdę innym. Przemoc za pomocą środków komunikacji elektronicznej jest realnym problemem. Warto dla przykładu, w miejscu tym wskazać, na czym polega taka forma przemocy. A mianowicie na wyzywaniu, straszeniu, poniżaniu osoby w internecie lub przy użyciu telefonu, robieniu zdjęć lub rejestrowaniu filmów bez zgody, publikowaniu w internecie lub rozsyłaniu telefonem zdjęć, filmów lub tekstów, które obrażają domownika lub ośmieszają. Z moich obserwacji oraz praktyki wynika, że zjawisko cyberprzemocy wzrosło w ostatnich latach. Zwiększona liczba użytkowników internetu, rozwój mediów społecznościowych oraz powszechność smartfonów sprawiły, że cyberprzemoc stała się bardziej powszechna.
Kiedy pisałam artykuł o przemocy domowej, jedna z kobiet powiedziała mi, że przez lata milczała, bo twierdziła, że i tak nikt nie uwierzyłby w jej historię. Jej mąż i oprawca był cieszącym się dobrą opinią w środowisku policjantem, a przy okazji doskonałym kłamcą. Czy osoby zajmujące się przemocą domową są odpowiednio wyszkolone i potrafią rozpoznać, kto jest ofiarą, a kto katem?
Ofiary przemocy często ze strachu czy wstydu nie zgłaszają się na policję lub do odpowiednich organizacji. Muszę szczerze przyznać, że widzę ogromną potrzebę szkolenia pracowników i instytucji zajmujących się przemocą domową. Niestety, nie wszyscy mają kompetencje do tego, żeby się tym zajmować. To jest alarmujące. Nie wystarczy zajmowanie danego stanowiska i odhaczanie okienek formularza niebieskich kart. Trzeba wiedzieć, jak tym osobom pomóc i jak rozpoznać, że coś w ich domu jest nie tak.
Jakie sygnały powinny wzbudzić czujność?
Na początku zwracamy uwagę na fizyczne ślady: rany, siniaki, zadrapania. Istnieją jednak dużo mniej oczywiste sygnały. Ofiary przemocy często wykazują przejawy lęku, niepewności, mają niską samoocenę, unikają kontaktu wzrokowego, są wycofane, uległe. Zdarza się, że usprawiedliwiają agresywne zachowania swojego oprawcy. Niejednokrotnie takie osoby są izolowane społecznie od rodziny, znajomych i przyjaciół. O tym, że coś w ich domu jest nie tak, może świadczyć fakt częstego odwoływania spotkań w ostatniej chwili z powodu błahej wymówki.
Czy służby dysponują odpowiednimi narzędziami, aby pomóc takim osobom?
System jest do poprawy, ale muszę przyznać, że i tak funkcjonuje on całkiem dobrze. Zgodnie z przepisami możliwe jest nakazanie opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania i zakaz zbliżania się do tego mieszkania i jego otoczenia. Pozwala to na pozbycie się z mieszkania nawet właściciela nieruchomości. To bardzo efektywne narzędzie. Mamy również Niebieskie Karty, czyli narzędzie, którego głównym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa osobie doznającej przemocy domowej.
Często jednak ofiary wracają do swoich oprawców.
Niestety, niejednokrotnie tak się zdarza. Są osoby, które boją się odejść. Żyją w przeświadczeniu, że rodziny nie powinno się rozbijać, niezależnie od tego, jaka ona jest. Boją się manipulacji dziećmi, problemów finansowych czy ostracyzmu ze strony otoczenia. Poza tym osoby, które przez lata były poniżane i krytykowane, są niepewne siebie, nie znają swoich możliwości, boją się, że nie poradzą sobie samodzielnie. Dlatego też nie zgłaszają się na policję lub po czasie wracają do domów pełnych przemocy.
Wokół przemocy domowej narosło wiele mitów i stereotypów. Które z nich uważa pani za najbardziej szkodliwe?
Oburzają mnie sytuacje, w których z automatu uznaje się mężczyznę za sprawcę przemocy. Z mojego doświadczenia wynika, że udział kobiet i mężczyzn w tej roli jest obecnie bardzo zbliżony. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z pełnym wachlarzem zachowań noszących znamiona przemocy: popychanie, uderzanie, krzyki, wyzwiska, manipulacja, poniżanie, przemoc finansowa.
Razi mnie również brak profesjonalizmu i wiedzy wśród osób zajmujących się przemocą domową. To osoby, od których zależy los wielu rodzin, dlatego odpowiednia szkolenia, kładące nacisk również na rozwój kompetencji miękkich, powinny być w tej kwestii priorytetem.
*Agnieszka Światłoń, adwokatka przy Krakowskiej Izbie Adwokackiej, stała mediatorka przy Sądzie Okręgowym w Krakowie. W obszarze jej praktyki znajduje się głównie prawo karne. Jest edukatorką, szkoleniowczynią, mentorką, konsultantką z zakresu prawa i postępowania karnego oraz marki kancelarii.
Rozmawiała Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS