(Marta Gralewska – studiowała polonistykę i kulturoznawstwo. Autorka zaangażowanych w problemy kobiet tekstów. Specjalistka od PR i komunikacji. Ekspertka w dziedzinie interwencji kryzysowej i praw kobiet. Koordynatorka toruńskiego oddziału Fundacji Centrum Praw Kobiet. Mama dorosłej córki i nastoletniego syna. Pasjonatka Torunia, przewodniczka po Toruniu)
Marta Gralewska: Początkowo planowałyśmy otwarcie oddziału na czwarty kwartał 2020. Kiedy wybuchła pandemia, Centrum Praw Kobiet zaczęło być bardziej oblegane w innych miastach. Wiedziałyśmy, że zgłaszają się tam też kobiety z Torunia i okolic. Postanowiłyśmy, że przyspieszymy działania i będziemy improwizować. Dałyśmy sobie około dwóch tygodni, żeby wszystko zorganizować. Założyłyśmy profil na Facebooku, rozpoczęłyśmy rekrutacje, szkolenia i wtedy zaczęły się do nas odzywać kobiety. Oddział tworzy w tej chwili bardzo zgrana grupa około 20 wolontariuszek i trzech wolontariuszy. Powstanie oddziału zainicjowałam w oparciu o moje doświadczenia z przemocą, wiedzę o jej mechanizmach, prawach kobiet oraz o działalności fundacji i o tym, jak jej pomoc różni się od pomocy państwa.
A czym się różni?
– Przede wszystkim jest specjalistyczna, zawężona tylko do kobiet, które stanowią 94 proc. wszystkich osób doświadczających przemocy domowej. Fundacja ma wypracowane metody działania, odmienne od tych oferowanych przez instytucje. Bierzemy pod uwagę to, że przemoc ma płeć. Mężczyzna najczęściej ma przewagę nad kobietą – fizyczną lub – co jest w Polsce bardzo częste – ekonomiczną. Instytucje państwowe kierują się przede wszystkim dobrem dzieci i dążą do reintegracji rodziny.
Jak pracujecie z kobietami?
– Najważniejsze jest to, że nasz zespół tworzą profesjonalne, bardzo zaangażowane, ciepłe i empatyczne osoby. Każdą klientkę traktujemy poważnie i indywidualnie. Przede wszystkim nie podajemy w wątpliwość tego, co do nas mówi. Przyjmujemy ją i ustalamy, na czym dokładnie polega jej problem. Kobiety najpierw do nas dzwonią i umawiają się na spotkanie. Podczas niego poznają różne formy przemocy i na podstawie naszych pytań opowiadają o swoim doświadczeniu. Bardzo często ta rozmowa otwiera kobiecie oczy i okazuje się, że obok rodzaju przemocy, który sobie uświadomiła, np. seksualnej, doświadcza też przemocy ekonomicznej albo innej.
Na spotkaniu kobieta dowiaduje się od nas, jakie ma możliwości, jakie są jej prawa, poznaje stosowne paragrafy i adresy – dokąd może się zgłosić, by te prawa egzekwować. Dostaje od nas obietnicę asysty w kontaktach z policją, z MOPR-em, z prokuraturą i sądem. Na trzecim spotkaniu tworzymy z kobietą plan naprawczy jej sytuacji, określamy, co byłoby spełnieniem jej marzeń, uwzględniamy to, czego by chciała i nie naciskamy, kiedy boi się zmiany. Działamy interdyscyplinarnie i zespołowo.
W ofercie państwowej nie ma coachingu związanego z osiągnięciem wymarzonej pracy lub dostaniem się na upragnione studia. U nas jest.
Przede wszystkim jednak oferujemy intensywne psychologiczne terapie krótkoterminowe. Odbywają się raz w tygodniu przez trzy miesiące. Mamy też radców prawnych, którzy udzielają porad, a w sytuacji, gdy sprawa trafia do prokuratury, nasz adwokat reprezentuje klientkę. Oferujemy też seksuolożkę, której pomoc okazuje się bardzo ważna. W związku przemocowym trudno mówić o zdrowym życiu seksualnym, więc często jest potrzebne również takie wsparcie.
Zespół Centrum Praw Kobiet w Toruniu Maciej Wasilewski/ AG
Dzieciom z rodzin przemocowych też pomagacie?
– Współpracujemy z psycholożką dziecięcą, która bez ingerencji urzędów bada problemy w relacji matka – dziecko. Kobiety, które doświadczają przemocy, często nie czują się na siłach, żeby zajmować się dziećmi, co skutkuje potem różnymi tragediami, o których słyszymy w mediach. Jeżeli kobieta musi walczyć z partnerem, trudno jej być dobrą mamą. To często bardzo przygnębia kobiety. Odczuwają to jako osobistą porażkę. Zdarza się, że kobieta, która doświadcza przemocy, wyprowadza się od rodziny, zostawia dzieci z ojcem, bo wydaje jej się, że tak im pomoże. Psycholożka pomaga kobiecie zrozumieć, że to nie jej wina, i odzyskać poczucie sprawczości. Często gdyby nie dzieci, kobiety szybciej odchodziłyby od partnerów. Psycholożka uświadamia im, że dzieci nie czują się lepiej w przemocowej rodzinie niż gdyby były same z mamą. Takiej informacji kobiety nie dostaną w instytucjach państwowych.
Kobiety, które doświadczają przemocy, mają tendencję do obwiniania się, tracą poczucie własnej wartości.
– Myślę, że kobiety mają ogólne poczucie nierealnych obowiązków, które narzuca im nasza kultura i społeczeństwo. Jeśli się z nich nie wywiązują, czują, że coś jest z nimi nie tak. Nawet na salach sądowych kobiety muszą udowadniać, że dobrze prowadziły dom. Te stereotypy nadal funkcjonują.
Kobiety boją się sięgać po pomoc państwową, kiedy mają nieposprzątane mieszkanie, bo obawiają się, że przyjdzie urzędnik i na podstawie bałaganu je oceni, uzna, że są winne frustracji męża, bo źle sprzątają, źle gotują.
Inny taki kulturowy stereotyp dotyczy przemocy seksualnej. Nikt nie próbuje nawet rozpoznawać, czy doszło do gwałtu w małżeństwie. Uważa się, że kobieta powinna stanowić oazę komfortu dla swojego mężczyzny. Czasami kobieta na sali sądowej przyznaje, że nie czuła pociągu i dlatego jest odpowiedzialna za rozpad małżeństwa. Nikt nie wnika, dlaczego tak było. U nas kobieta uświadamia sobie, że doświadczała przemocy, że partner uprawiał z nią seks w sposób, który jej nie odpowiadał. Zdarza się często tak, że kobieta zmęczona po całym dniu nie ma już siły „zrobić się na bóstwo” dla męża, a on wtedy nie szczędzi jej komentarzy, wypomina, że nie wygląda tak, jak kiedyś i wpędza ją w poczucie wstydu. Często sami mężczyźni nie zdają sobie sprawy z tego, że stosują przemoc. Dopiero w sądzie, słysząc naszą opinię, uświadamiają sobie, że rzeczywiście nabroili w tym małżeństwie i zmieniają zdanie.
To, że kobiety często nie wiedzą, że doświadczają przemocy, a mężczyźni, że są jej sprawcami, jest chyba wynikiem braku edukacji w naszym społeczeństwie?
– Myślę, że przemoc jest nadal tabu i w mniemaniu Polek i Polaków dotyczy marginesu społeczeństwa. Nie ma świadomości, że przemoc może być obecna w tzw. dobrych domach. Kobieta może odnosić sukcesy zawodowe, a jednocześnie w domu doświadczać ogromnego cierpienia. Problem jest ogromny – przemoc domowa dotyczy co trzeciej kobiety. Przychodzą do nas różne klientki – zarówno dobrze sytuowane, jak i na granicy skrajnego ubóstwa. Łączy je brak świadomości praw, jakie im przysługują. Niestety w Toruniu często spotykamy się z kobietami, które nie mają pojęcia, co mogą zrobić.
Taką świadomość powinnyśmy wynosić ze szkoły?
– Oczywiście, że tak. Myślę też, że w szkołach powinno się przede wszystkim uświadamiać chłopcom, że dziewczynki mogą się ich bać ze względu na ich przewagę fizyczną. Oni nie zdają sobie z tego sprawy. Ważną kwestią jest też wychowanie. Weźmy na przykład lalki Barbie. Teraz popularne są lalki, które odniosły sukces – naukowczynie, kosmonautki, weterynarki. Kiedyś Barbie to była tylko królewna albo mama. To przełom w świadomości dzieci. Powinno się je nauczyć, że praca należy się i daje satysfakcję nie tylko chłopcom.
Powiedziała pani, że zgłaszają się do was też kobiety, które w życiu zawodowym osiągają sukcesy. Wydaje mi się, że im jest jeszcze trudniej sięgać po pomoc, bo wstydzą się tego, co im się przytrafiło w życiu prywatnym.
– Tak, boją się, że gdyby o tym powiedziały, straciłyby przyjaciół. Dobrze grają, kryją swojego partnera. Pokazywanie, że odnoszą sukces też w życiu prywatnym jest im często potrzebne wizerunkowo, a tak naprawdę bardzo cierpią.
Wspomniała pani o przemocy seksualnej i ekonomicznej. Jakie jeszcze jej rodzaje wyróżniamy?
– Rzadko jest tak, że występuje jedna, odizolowana forma. One się zwykle przeplatają. Wyróżniamy przemoc fizyczną, psychiczną, seksualną i ekonomiczną. Bardzo rzadko zaczyna się od tej pierwszej. Najczęściej mężczyzna, który ma tendencję do dominacji, zaczyna od małych, nieoczywistych form przemocy, najczęściej psychicznej. Pojawiają się szantaże, groźby, wyzwiska, notoryczna krytyka. Kobieta jest jeszcze w takiej fazie, że bardzo kocha tego mężczyznę i zaczyna czuć, że to jej wina, a on wtedy wie, że dominuje i posuwa się coraz dalej. Tutaj może zacząć się przemoc ekonomiczna, np. niepozwalanie kobiecie na wydatki na siebie, ukrywanie pieniędzy, zaciąganie kredytu. W takiej sytuacji, kiedy już pojawia się przemoc fizyczna, kobieta tego nie zgłasza, bo boi się, że straci źródło utrzymania dla siebie i dzieci. Staramy się wyciągać klientki z takiego myślenia. Są narzędzia prawne, które sprawią, że sobie poradzi. Ściągalność alimentów jest mała, ale nasi prawnicy wiedzą, jak o to walczyć.
Przemoc występuje tylko w małżeństwach czy to również problem związków partnerskich?
– Może występować w każdym związku, a w przypadku związków partnerskich kobiety bardziej się wstydzą o niej mówić. Wstyd im, że nie mogą odejść z takiej luźniejszej relacji. Statystycznie mamy głównie klientki, które się rozwodzą i mają problemy z doprowadzaniem swojej sprawy do końca. Rozwód wyczerpuje psychicznie. Oferujemy im terapię, dzięki której są silniejsze. Przychodzą do nas też kobiety, które są wiele lat po rozstaniu i dopiero zrozumiały, że nadal jest im ciężko, bo kiedyś doświadczyły przemocy. Nasza psycholożka pomaga im odzyskać poczucie wartości, które całkiem utraciły. U osób, które doświadczyły przemocy, prawie zawsze występuje zespół stresu pourazowego.
Czy zdarza się, że kobiety przychodzą po pierwszym niepokojącym incydencie?
– Mamy jedną klientkę, która zgłosiła się po pierwszym razie. Jej sprawa byłaby zbagatelizowana przez policję, sąd i inne instytucje. W orzeczeniach sądów często czytamy, że jeżeli coś zdarzyło się raz, nie jest traktowane jako znęcanie się. Przychodzą też kobiety, które są zniechęcone przez to, jak potraktowano je w innych miejscach. Nawet nam czasami boją się zaufać. Niektóre kobiety przychodzą do nas, ale nie chcą odchodzić od partnerów, chcą dać im szansę, żeby się zmienili. Nie oceniamy ich, z psychologicznego punktu widzenia to jest zrozumiałe. Dajemy im odczuć, że zawsze mogą do nas wrócić.
Jest szansa, że przemocowy partner się zmieni?
– Nie można tego wykluczyć. Często już dużo się zmienia, jeśli kobieta nabiera siły, choćby przez uświadomienie sobie, jakie ma prawa. Jako partnerka świadoma i silna będzie inaczej reagować, wprowadzi w domu inny system, nie będzie panikować. Czasami mężczyzna, któremu założy się niebieską kartę, potrafi się zmienić, bo czuje, że nie jest niewidoczny.
Dużo się słyszy o tym, że problem przemocy domowej nasilił się w czasie pandemii. Obserwujecie to w Centrum Praw Kobiet?
– Nie mogę tego stwierdzić na podstawie doświadczeń toruńskiego oddziału, bo działamy dokładnie od momentu, kiedy pandemia się zaczęła. Kobiety kontaktują się z nami i mówią, że mogą dzwonić tylko wtedy, kiedy mężczyzna wychodzi z domu, np. raz w tygodniu. Mają też problem, żeby do nas dojechać, bo jeśli kobieta praktycznie nie wychodzi z domu przez kilka miesięcy, jej partner byłby ciekawy, dlaczego nagle jedzie akurat na Konopnickiej 13, gdzie mieści się między innymi MOPR i nasza siedziba. Jedną z form przemocy jest właśnie silna kontrola ze strony partnera. Kobiety mają pozakładane w telefonach narzędzia, które pozwalają mężczyznom je namierzyć. Pandemia spowodowała, że kobiety, które wcześniej miały jeszcze jakieś możliwości wyrwania się z domu – do sklepu, na spacer, do przyjaciółki – straciły pretekst do wyjść i jest im trudniej się komunikować.
W czasie izolacji dużo kobiet decyduje się na rozwód. Po tym, jak zaczęła się izolacja, znalazły się w potrzasku i uznały, że dłużej nie mogą tego znieść.
Kobiety po jakich doświadczeniach się do was zgłaszają?
– Różnych. Każda historia jest inna i trudno tu uogólniać. Najbardziej drastyczne są dla nas historie tych kobiet, u których wystąpiły myśli samobójcze albo bezpośrednie zagrożenie życia, bo mężczyzna je na przykład truł, dosypywał środków usypiających, żeby gwałcić. Przychodzą do nas też kobiety, które przez doświadczenie przemocy zaczynają mieć przekonania paranoidalne. Myślą, że całe społeczeństwo skrzyknęło się przeciwko nim, wszędzie czują się zagrożone. Pomogłyśmy pani, w którą mąż chciał wjechać samochodem w ramach zemsty. Przyjmujemy studentki napadane seksualnie, kobiety doświadczające stalkingu. Ostatnio dużo jest zgłoszeń od kobiet, które być może ze względu na program 500+ doświadczają przemocy ekonomicznej. Urodziły więcej dzieci, w związku z czym straciły kontrolę nad finansami i są zależne od partnerów, którzy to wykorzystują. Mamy klientkę, która zupełnie nie radzi sobie z presją ze strony partnera, który nie potrafi „wybaczyć” kobiecie, że ta nie może zajść w ciążę i stosuje wobec niej psychiczną przemoc. Wspiera go w tym rodzina.
Macie też klientki, u których to nie partner jest sprawcą przemocy?
– Tak. Nasza najmłodsza klientka ma 20 lat. W jej przypadku chodzi o przemoc ze strony rodziców. Pomagamy też kobietom, które doświadczają przemocy w pracy – molestowania, dyskryminacji albo mobbingu. Mamy też ponad 80-letnią klientkę, która doświadcza przemocy i zaniedbań ze strony swoich dzieci.
Zespół Centrum Praw Kobiet w Toruniu Maciej Wasilewski/ AG
Przychodzą do was kobiety, które są w związkach mieszanych wyznaniowo, czyli na przykład katoliczki z muzułmaninem?
– Tak, w takich związkach spięcia zaczynają się w kwestii opieki nad dziećmi. Zaczyna się dyskusja na temat szczepień, zapisywania dziecka na religię, itd. Często wygrywa mężczyzna, bo jego głos w związku jest ważniejszy. Rodziny, dziadkowie potrafią też w takich sytuacjach dużo namieszać.
Rodzice przemocowego partnera często stoją za nim murem i odwracają się od synowej.
– Tak, a o dziwo, rodzice bardzo rzadko stają murem za córką. Kobiety słyszą od rodziców „Trzymaj się go. Sama sobie nie poradzisz”. Mężczyznom za to radzi się „Zostaw ją, to zła kobieta”. Tu dochodzimy do przyczyn przemocy. Ona nie wzięła się znikąd. To kwestia wychowania i uwarunkowania kulturowego.
Przed rozmową zaznaczyła pani, że w Centrum Praw Kobiet mówicie „kobiety doświadczające przemocy” zamiast „ofiary przemocy”.
– Nikt nie chce być ofiarą, to określenie stygmatyzuje. W kontaktach z osobami krzywdzonymi czy dominowanymi trzeba być delikatnym i uważać na słowa. Nie narzucać niczego i uważnie słuchać. Poza tym, kobiety, które doświadczają przemocy, są bardzo silne. Nie są ofiarami, tylko bohaterkami. Wytrzymały coś trudnego do wytrzymania. To silne kobiety, które wytrwały, najczęściej dla dzieci. One nie poległy. Wstają z kolan i idą dalej.
Centrum Praw Kobiet
Działa od 1994 roku. Założyła je Urszula Nowakowska. Fundacja ma oddziały w Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Toruniu oraz filię w Żyrardowie. W 2020 roku z pomocy centrum skorzystało 50 stałych klientek. Fundacja podjęła 100 interwencji kryzysowych i asyst na policji, udzieliła 130 porad prawnych i 100 porad psychologicznych i seksuologicznych.
Z Centrum Praw Kobiet można się skontaktować, dzwoniąc pod nr tel. 511 405 702 lub pisząc maila na adres [email protected]. Biuro pracuje od poniedziałku do czwartku w godz. 10-18 oraz w piątki w godz. 10-14. Informacje: cpk.org.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS