Po co nam nowy „Batman”? A po co zaraz przed pandemią był nam nowy „Joker”? Amerykańskie postacie komiksowe zyskały już niemal ciężar mitów. Producenci i widzowie wciąż do nich wracają, szukając tego czego kiedyś w greckich tragediach – odpowiedzi na pytania, skąd się bierze zło i jakie są koszta walczącego z nim dobra?
Jak wiemy wszyscy z wyjątkiem mieszkańców Gotham City, Batman to tak naprawdę Bruce Wayne, syn zabitego z premedytacją miliardera i filantropa, który postanowił tępić zło na przepełnionych ulicach miasta. Dzięki przyjaźni z komisarzem Gordonem, Batman dopuszczany jest też do najtrudniejszych śledztw. Opinią publiczną wstrząsa śmierć kandydata na burmistrza. Staje za nim tajemniczy Człowiek – Zagadka, który darzy Batmana jednocześnie fascynacją i nienawiścią. Odtąd w męczarniach będą ginąć kolejni skorumpowani włodarze miasta, a Batman wciąż będzie kilka kroków za Zagadką.
Widać, że Matt Reeves, który kilka lat temu odświeżył opowieść o Planecie Małp, Batmana kocha i mu współczuje. Jednocześnie obdarza jego postać i świat mrokiem jeszcze większym niż w swojej adaptacji zrobił to 30 lat temu Tim Burton. Reeves snuje opowieść powoli, dbając przede wszystkim o nastrój. Garściami czerpie z „Seven” i wspomnianego już „Jokera”. W odróżnieniu do Burtona bardziej interesuje go psychologia niż efekciarstwo.
Poczucia humoru nie ma. Posiada za to niesamowite wyczucie estetyki. Efekt jest zdumiewający – hipnotyczne kino rozrywkowe na najwyższym poziomie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS