Zacznijmy od tego, że dla starszych kibiców Rakowa udział tego klubu w kwalifikacjach do europejskich pucharów i możliwość gry z takimi drużynami jak Slavia to niesamowita nobilitacja. Podczas gdy prażanie lata temu rywalizowali w Champions League z Barceloną czy Interem, RKS rywalizował o ligowe punkty w Wejherowie. Na Raków nie można patrzeć przez pryzmat Legii czy Lecha, od których po prostu wymaga się gry w grupowych rozgrywkach (zwłaszcza przy powstaniu Ligi Konferencji). W Częstochowie nie zdążyli jeszcze nacieszyć się z sukcesów w postaci awansu do Ekstraklasy, a przyszły kolejne – Puchary i Superpuchary Polski oraz wspomniana gra w Europie.
ZOBACZ TAKŻE: Horror w Pradze! Raków odpada ze Slavią po golu w ostatniej minucie dogrywki
Raków w rewanżowym meczu w Pradze był drużyną słabszą od gospodarzy. Częstochowianie mieli swoje sytuacje, ale i tak Slavia wypracowała ich sobie znacznie więcej. I gdyby nie świetna postawa w bramce Vladana Kovacevicia, nie byłoby mowy nawet o dogrywce.
Sam fakt, że Raków do samego końca był w grze o awans do fazy grupowej europejskich pucharów kosztem tak zaprawionego w bojach rywala, jakim jest Slavia zasługuje na duże uznanie. Sam fakt, że szkoleniowiec ekipy z Czech Jindrich Trpisovsky niesamowicie mocno komplementował zespół spod Jasnej Góry również daje wiele do myślenia. W jego słowach nie było żadnej kurtuazji, bo kto oglądał ten dwumecz, ten wie, że Raków niesamowicie uprzykrzył życie Slavii.
Grając na tak trudnym terenie jak w Pradze trzeba być skutecznym do bólu, dlatego Raków może żałować zmarnowanych sytuacji. Jedną kapitalną miał Ivi Lopez, drugą Mateusz Wdowiak. Również w pierwszym meczu w Częstochowie wicemistrzowie kraju powinni wygrać wyżej niż tylko 2:1.
– Oczywiście można tak to rozpatrywać, bo odpadliśmy jedną bramką i gdybyśmy zdobyli jedną bramkę więcej w Częstochowie, to wyglądałoby to inaczej. Przy 0:0 w rewanżu mieliśmy jednak swoje szanse i gdybyśmy strzelili gola, to nie mówilibyśmy o spotkaniu w Częstochowie. Oczywiście, będziemy do tego wracać, że tam i tu mogło wydarzyć się tak i tak. Musimy to dźwignąć – przyznał po meczu w Pradze Marek Papszun.
W końcówce meczu oraz w samej dogrywce dało się zauważyć jeszcze jedno. Jakość zmienników. Ci ze Slavii sprawili, że zespół zaczął grać lepiej, dominować, stwarzać okazje, aż w końcu dopiął swego. W Rakowie zabrakło sił kluczowym zawodnikom, a ci, którzy weszli z ławki nie wnieśli do gry tak dużej jakości jak ich vis-a-vis. To również pokazuje ile jeszcze pracy zostało polskim klubom, aby rywalizować na równi z wyżej notowanymi ekipami w Europie. Samo przekładanie meczów ligowych to za mało. Potrzebna jest silna i wyrównana kadra. A znając wielki profesjonalizm i niesamowitą ambicję włodarzy klubu z Częstochowy, zrobią wszystko, aby przy kolejnej próbie awansu do europejskich pucharów zostawić kluczowych zawodników, poszukać wzmocnień i w myśl powiedzenia “do trzech razy sztuka” spełnić kolejne marzenie kibiców.
Raków drugi raz z rzędu odpadł w czwartej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji. Progres klubu jest jednak widoczny, bo rok temu częstochowianie w rewanżu okazali się o wiele słabsi od belgijskiego Gent. Tym razem walczyli do samego końca. To daje nadzieję, że przy następnej okazji kolejna lekcja zostanie odrobiona.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS