A A+ A++
Przed nami podwyżki cen prądu. Jak gospodarka zareaguje na droższą energię?
Przed nami podwyżki cen prądu. Jak gospodarka zareaguje na droższą energię?
fot. Orso / / Shutterstock

Nadchodzi bardzo mocny wzrost cen prądu. Widać go już na giełdzie energii, więc firmy też go pewnie odczuwają. Wkrótce wystrzeli prawdziwa polityczna armata: wzrosną ceny dla gospodarstw domowych.

Drożejąca energia podbije inflację, ale jednocześnie obniży PKB. Jest to tzw. wstrząs podażowy, który podnosi ceny i obniża dochód (w przeciwieństwie do wstrząsu popytowego, który podnosi ceny i dochód jednocześnie). Trzeba jednak dostrzec, że negatywny wpływ tego wstrząsu na dochody może być łagodzony przez zjawisko wywołane przez niego po drugiej stronie rynku energii – wzrost inwestycji spółek energetycznych.

Tak wzrosną ceny prądu w 2022 roku

Giełdowe notowania energii elektrycznej w ciągu roku podskoczyły o blisko 40% i są najwyższe w historii. To przełoży się na wzrost stawek dla gospodarstw domowych w 2022 roku. Podwyżki całych rachunków za energię nie będą jednak aż tak drastyczne. WysokieNapiecie.pl policzyło, na jakie wzrosty cen prądu powinniśmy się przygotować.

Prąd na Towarowej Giełdzie Energii jest już o 55 proc. droższy niż na początku roku (cena kontraktu dostawy na 2022 r.). Wzrost cen wynika z dwóch przyczyn – drożejącego węgla oraz drożejących cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Na giełdzie prąd kupują firmy, które później sprzedają go klientom końcowym. Taryfy dla gospodarstw domowych musi zatwierdzić Urząd Regulacji Energetyki. Gospodarstwa domowe są najmocniej chronione przed wahaniami cen, więc jest to najbardziej wrażliwy element całej układanki. Z wypowiedzi polityków i urzędników wynika, że taryfy dla gospodarstw na przyszły rok wzrosną o kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt procent.

Puls Biznesu

Załóżmy, że łączna cena prądu, jego dystrybucji oraz innych opłat wliczonych w rachunek (np. opłata na rozwój odnawialnych źródeł energii) wzrośnie o 20 proc. Wydaje się to górną granicą politycznej akceptowalności. Bezpośrednim efektem będzie wzrost ogólnego poziomu cen konsumpcyjnych o niecały 1 proc., ponieważ prąd i jego dystrybucja stanowią ok. 4,5 proc. wydatków konsumpcyjnych (4,5 proc. z 20 proc. daje niecały 1 proc.). Oznacza to, że ogólna inflacja raczej nie spadnie do 3-4 proc., jak obecnie prognozuje Narodowy Bank Polski, ale utrzyma się w okolicach 4-5 proc.

Będą też oczywiście efekty pośrednie. Firmom wzrosną koszty, co niektóre z nich przerzucą na ceny. Z drugiej strony Polacy zredukują konsumpcję innych niż prąd produktów, co z kolei może obniżyć ich ceny (przez niższy popyt). Podejrzewam, że ten drugi efekt będzie w końcu silniejszy, ale o dokładne szacunki skutków w tym miejscu się nie pokuszę.

W każdym razie realne dochody ludności spadną wskutek podwyżki cen prądu o ok. 1 proc. Większość osób zredukuje przez to realną konsumpcję (w stosunku do scenariusza status quo, nie w ujęciu bezwzględnym). Część zmniejszy jednak oszczędności i utrzyma konsumpcję na założonym wcześniej poziomie, więc ogólny poziom popytu konsumpcyjnego zmniejszy się mniej niż 1 proc.

PKB zmniejszy się w znacznie mniejszym stopniu niż konsumpcja, ponieważ duża część towarów i usług wytwarzanych w Polsce zaspokaja albo popyt pochodzący z innych krajów (poprzez eksport), albo krajowy popyt inwestycyjny. PKB obniży się więc może o ok. 0,5 proc., a może nawet mniej, w porównaniu do scenariusza status quo.

Wymienione przeze mnie efekty to jednak tylko część całego łańcucha skutków podwyżek cen prądu. Na dalsze zmniejszenie negatywnej reakcji PKB będzie wpływało podniesienie inwestycji przez spółki energetyczne. Gdyby drożała ropa, a nie prąd, to strumień dochodów producentów energii wynikający z wyższych cen płynąłby do Rosji lub innych krajów. Ponieważ jednak drożeją prąd, który produkujemy z węgla (częściowo krajowego), oraz konieczne do jego produkcji prawa do emisji, które sprzedaje polski rząd, więc strumień dochodów wygenerowany przez wyższe ceny w większości zostanie w kraju i wygeneruje jakiś popyt.

Zakładam, że tym dodatkowym popytem będą właśnie inwestycje spółek energetycznych, które w ostatnich latach wyglądały bardzo słabo. Jak pokazuję na wykresie, w minionych czterech kwartałach inwestycje były aż 30 proc. niższe niż w szczycie na początku 2015 r. Zakładam, że ten negatywny trend wkrótce się zmieni. Gdyby inwestycje w energetyce wróciły do poziomu sprzed sześciu lat, negatywna reakcja gospodarki na podwyżkę cen prądu zostałaby zredukowana do 0,3-0,4 proc. (znów: pamiętajmy, że część inwestycji spowoduje wzrost importu, a nie popytu krajowego).

Żeby nie było za różowo, nadmienię, że w innych sektorach gospodarki inwestycje mogą się nieco zmniejszyć wskutek wyższych kosztów i mniejszej rentowności. Koniec końców zakładam jednak, że z finalnym bilansem kosztów i korzyści zamkniemy się w dolnych dziesiątych częściach procenta PKB. Nie będzie tragedii, choć politycznie będzie to ścieżka płaczu.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRezolucja PE ws. tęczowych rodzin i LGBT. Polska na celowniku
Następny artykułDobre wyniki kolarzy w MP Szkółek Kolarskich