Choć placówki zamknięto przynajmniej na dwa tygodnie i rodzice płacą obniżone czesne, przedsiębiorcy mogą nie skorzystać z rządowej pomocy.
Już w zeszłym roku prywatne przedszkola i żłobki borykały się z problemami finansowymi. Teraz znów je zamknięto, a Ministerstwo Rodziny przesłało do przedsiębiorców informację, że powinni rodzicom obniżyć czesne. Nie można pobierać pełnych opłat za czas, gdy dzieci nie przebywały w placówce. Rodzice nie powinni płacić np. za wyżywienie czy za zajęcia dodatkowe. Opłaty mają odpowiadać kosztom niezbędnym do ciągłości funkcjonowania placówki.
Czytaj także:
Miesiące walki
– Obniżyliśmy czesne na czas zamknięcia o 40 proc., zakładając otrzymanie wsparcia z tarcz, ale o część z nich walczymy od wielu miesięcy – przyznaje Grzegorz Jasiński, prezes zarządu sieci Kraina Odkrywcy.
Okazuje się, że tylko niektórym przedsiębiorcom udało się za czas trzymiesięcznego zamknięcia placówek w zeszłym roku dostać wsparcie na podstawie art. 15g tarczy antykryzysowej. To pomoc przeznaczona na utrzymanie miejsc pracy.
– Przedszkola nie zostały nim objęte, bo urzędy pracy nie uznawały ich za przedsiębiorców. Mamy w przedszkolach grupy żłobkowe, ale i tak pomocy odmówiono, choć przecież odprowadzamy składki na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. To z tego funduszu wypłacano wsparcie – mówi Karina Trafna, prezes grupy Kids&Co. I dodaje, że Polski Fundusz Rozwoju potraktował przedszkola jako przedsiębiorców. Udzielił wsparcia, ale trzeba będzie je zwrócić.
Sytuacja prywatnych przedszkoli nie jest jeszcze najgorsza, bo za czas lockdownu otrzymują dotację przedszkolną. To środki, które każda gmina musi przekazać prywatnej placówce, jeśli objęła jej małego mieszkańca edukacją. Jest zależna od kosztu utrzymania przedszkolaka w publicznej placówce w danym samorządzie i wynosi od 500 do nawet 1000 zł.
– Dotacja jest ważna, bo to stały element przedszkolnych finansów. W placówkach przedszkolnych po poprzednim lockdownie niestety nie udało się uzyskać poziomu rentowności, choć koszty ich funkcjonowania są przecież znacznie niższe niż żłobków. Sytuacja placówek opieki nad młodszymi dziećmi jest fatalna – mówi Grzegorz Jasiński.
Fala bankructw
W tej branży większość kosztów to wynagrodzenia kadry. W żłobku pod opieką jednego opiekuna może pozostawać maksymalnie ośmioro dzieci w wieku od roku do trzech lat. Jeżeli jednak w grupie żłobkowej znajduje się dziecko młodsze lub niepełnosprawne, to jeden opiekun może przypadać maksymalnie na pięcioro dzieci.
– Część rodziców ze strachu przed … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS