A A+ A++

Kiedy premier Mateusz Morawiecki ogłosił w połowie marca decyzję o zawieszeniu zajęć dydaktycznych i opiekuńczych dla dzieci, dyrektorzy prywatnych przedszkoli i żłobków zaczęli zastanawiać się, co powinni zrobić. Niektórzy zdecydowali się utrzymać dotychczasowe czesne, ale większość postanowiła udzielić rodzicom rabatu.

Magdalena Niemirowicz, dyrektorka niepublicznego żłobka Bobo w Sosnowcu, obniżyła rodzicom czesne z 450 do 350 zł miesięcznie, a Niepubliczne Przedszkole i Żłobek „Calineczka” z tego samego miasta obniżyło czesne o 20 proc.

Nawet to nie podobało się jednak niektórym mamom i ojcom, stojącym na stanowisku, że skoro placówki nie świadczą usług, nie powinny także pobierać czesnego. Powoływali się przy tym na opinię UOKiK z 2008 roku.

Po licznych pytaniach od dyrektorów UOKiK dostosował swoje stanowisko do aktualnej, nadzwyczajnej sytuacji i zalecił, żeby koszty dzielić pomiędzy placówkę a rodziców. Podkreślił, że przedszkola czy żłobki nie mają prawa pobierać całego czesnego, np. opłat za wyżywienie czy zajęcia dodatkowe, ale nie muszą zwalniać rodziców z całej sumy.

Dyrektorzy proszą rodziców

Część dyrektorów prywatnych przedszkoli i żłobków postanowiła niczego rodzicom nie narzucać. Joanna Brown, dyrektorka Prywatnego Przedszkola Yes – Młodzi Odkrywcy w Będzinie, poprosiła ich tylko, by zamiast 790 zł za kwiecień przelali na konto placówki 200 zł.

„Opłata ta nie jest obowiązkowa, ale pomoże nam dotrwać do końca kwietnia w niezmienionym składzie pań nauczycielek i pracowników obsługi oraz bez dużego zadłużenia przedszkola. Jeśli kwota ta będzie dla Państwa zbyt dużym obciążeniem, to proszę o indywidualny kontakt i będziemy szukać rozwiązania” – napisała do rodziców pani dyrektor.

Rodzice nie mieli wątpliwości, że zapłacić trzeba. – Nauczycielki wciąż przysyłają nam maile z propozycjami zajęć edukacyjnych i zabaw dla dzieci, łączyliśmy się też całą grupą przez Skype. Panie robią co mogą, by utrzymać kontakt z dziećmi i pomóc rodzicom w ciekawym zorganizowaniu im czasu w domu. Jeśli nie wesprzemy teraz przedszkola, być może nasze dzieci nie będą miały do czego wracać – mówi mama jednego z przedszkolaków.

Sytuację niektórych placówek pogarsza jeszcze fakt, że mogą stracić dopłaty z budżetu gminy. O wstrzymaniu dopłat w okresie epidemii poinformował dyrektorów prywatnych żłobków Urząd Miejski w Sosnowcu, który dotychczas przekazywał na każde dziecko 500 zł miesięcznie. Dyrektorzy mogą je utrzymać, ale w zamian właściciele żłobków niepublicznych powinni odstąpić od pobierania opłat od rodziców i utrzymać zatrudnienie według stanu na 1 marca. – To twarde i trudne do spełnienia warunki – martwią się dyrektorki.

Samorządy apelują o obniżanie czesnego

Dyrektorzy z Katowic są w nieco lepszej sytuacji, bo prezydent Marcin Krupa obiecał, że utrzyma dotację dla wszystkich 31 żłobków niepublicznych. Na każde z 1267 dzieci miasto przekazywać będzie placówkom nadal 600 zł. Krupa zaapelował jednak do dyrektorów, by w zamian obniżyli rodzicom czesne.

Również tyski samorząd postanowił, że dotacja dla 22 żłobków, 54 przedszkoli oraz szkół niepublicznych zostanie utrzymana w całości. Miesięcznie miasto przeznacza na ten cel ponad 4,6 mln zł. Jednym z elementów branych pod uwagę przy wyliczeniu dotacji była dotąd frekwencja, jednak teraz dzieci siedzą w domach.

– Z uwagi na wyjątkowe okoliczności będzie brany pod uwagę wskaźnik z ostatniego pełnego miesiąca trwania zajęć, czyli z lutego – mówi Dorota Gnacik, dyrektor Miejskiego Centrum Oświaty w Tychach.

Dzięki temu placówki niepubliczne otrzymają dotację w dotychczasowej wysokości. – Mam nadzieję, że dzięki temu wsparciu placówki te będą mogły obniżyć do niezbędnego minimum opłaty stałe pobierane od rodziców – mówi Andrzej Dziuba, prezydent Tychów.

W piątek Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, poinformował, że zajęcia dydaktyczne i opiekuńcze pozostaną zawieszone przynajmniej do 24 maja. To oznacza kolejny trudny miesiąc dla placówek niepublicznych. Dyrektorzy boją się, że część rodziców zacznie rozwiązywać z nimi umowy i szukać wolnych miejsc, które pozostały na przyszły rok szkolny w placówkach publicznych. Coraz mniej osób wierzy bowiem, że w tym roku szkolnym dzieci będą miały okazję wrócić na zajęcia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Wuhanie nie ma pacjentów z Covid-19. Harbin nowym epicentrum koronawirusa w Chinach
Następny artykułKoronawirus. Trauma pielęgniarek i położonych może być jak trauma żołnierza po wojnie