1. PRL, rok 19…, komunistyczna cenzura nie dopuszcza do druku Twojego wiersza. Co nie spodobało się w nim cenzorowi?
Ewa Filipczuk: Rok 1976. Myślę, że odpowiedzią na to pytanie jest sam wiersz: [TRUMNA]
2. Wydaje mi się, że nie publikowałaś tego utworu na swoim blogu w salon24.pl, który prowadzisz tutaj od 2011 roku – w takim rozpolitykowanym miejscu na pewno byłby wcześniej zauważony. Nie wiem jednak, czy nie popełniłam błędu, zaczynając naszą rozmowę od pytania o zderzenie z cenzurą. Odpowiedź, której udzieliłaś “wierszem” – nie znałam go wcześniej – jest tak mocna, że nie wiem, jaki wątek mogłabym teraz podnieść. Może więc spytam, czy rok powstania tego wiersza jest istotny, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Ewa Filipczuk: Może nie idźmy w tę stronę. Moja poezja nie była przesiąknięta polityką, tylko czasami, z rzadka, pojawiały się tematy tak istotne, tak obecne w powietrzu, że wiersz wydawał mi się niezbędny. Ten rok i poprzednie lata – taka była moja ojczyzna.
3. Gdybyś miała z perspektywy twórcy zrobić katalog tematów, którymi Twoja poezja była przesiąknięta, jakie hasła umieściłabyś w tym wykazie? Czy mogłabyś podać 10 haseł do takiego tematycznego katalogu swojej twórczości, na przykład w kolejności ich ważności dla Ciebie?
Ewa Filipczuk: Trudne zadanie. Odpowiem nie licząc do dziesięciu. Piszę o samotności. O odtrąceniu i braku. O niemożliwości porozumienia się z innym człowiekiem. O przemijaniu i śmierci. O tęsknocie. O obrazach, bo niektóre z nich głośno do mnie mówią. Lubię śmiać się i żartować, ale jak wynika z tej wyliczanki, pisząc wiersze jestem śmiertelnie poważna.
4. W jaki sposób Twoje dorosłe już dzieci – córka i syn – kiedy były małe, odbierały życie na co dzień ze „śmiertelnie poważną” poetką? Nie wyobrażam sobie, żeby te dwa światy – rodzinna codzienność i artystyczna twórczość – nie przenikały się każdego dnia w Twoim domu.
Ewa Filipczuk: Na to pytanie powinny odpowiedzieć moje dzieci. Według mnie atmosfera w domu nie była śmiertelnie poważna, wręcz przeciwnie. W dobrym zwyczaju domowym było żartowanie z moich wierszy i z mojej nieobecnej miny, kiedy coś pisałam. Taki klimat mi służył, bo przecież trzeba było czasami wypuścić powietrze. Żebym nie pękła 🙂
5. Czy córka i syn nie uważali, że jako dzieci poetki również powinni zajmować się twórczością poetycką?
Ewa Filipczuk: Dzieci coś tam pisały, bo wydawało im się, że to normalne. Córka, jako mała dziewczynka przejawiała poetycką indywidualność. Szybko jednak porzuciła pisanie, mówiąc, że boi się, że zbyt wiele dowie się o sobie z tych wierszy. Rozumiem ją, może bezpieczniej jest nie rozwijać własnej nadwrażliwości. Pisanie jest w pewnym sensie zajęciem ekstremalnym.
6. Czy każda twórczość pisarska jest ekstremalnym zajęciem, czy tylko poezja? Twórczość dramatyczna jest głównie odzwierciedleniem naszych codziennych rozmów. Twórczość prozatorska również bierze swój początek z prozy życia i naszych codziennych narracji, opisów, rozmów na temat tego, kto, co, z kim i po co. A poezja?
Ewa Filipczuk: Moim zdaniem poezja jest skondensowaną prozą, trochę bardziej pokazującą to, co jest w środku, niż to, co jest na zewnątrz.
7. Jest pewnie tak, jak mówisz. Wskazywałyby na to Twoje odpowiedzi – bardzo skondensowane – przez co moje pytania jawią się jako strasznie rozwlekłe. A czy nie powinno być odwrotnie: krótkie pytania, a odpowiedzi – rozbudowane? Ale idźmy dalej. Kiedyś wspomniałaś, że prawie każdy człowiek chociaż raz w życiu poczuł potrzebę wypowiedzenia się przy pomocy wiersza. Skąd bierze się taka potrzeba? Kiedy Ty poczułaś ją po raz pierwszy, i w jaki sposób stała się ona Twoim sposobem na całe życie?
Ewa Filipczuk: Pierwszy wiersz napisałam będąc w liceum. Było to dziełko modelowo wręcz grafomańskie. Potem powstało jeszcze kilka, równie słabych. Co ciekawe, nie były to wierszyki miłosne, lecz “społecznie zaangażowane”. Nie wiem, jak to się stało, że wciąż pisałam i to coraz pewniej. Jeszcze przed maturą debiutowałam w prasie, z czego dumny był zwłaszcza mój ojciec. A potrzeba pisania jest wszędzie. Niektórym mija szybko. Ja jednak byłam wytrwała. Dlaczego? Któż to wie. Może to jedyna moja umiejętność? A i ona nie jest dana na zawsze, przychodzą puste miesiące i lata. Moim marzeniem jest napisanie jeszcze jakiegoś naprawdę ważnego, ważkiego wiersza.
8. Może będzie to wiersz o Twoim rodzinnym mieście? Stanowiło ono ważną inspirację dla Reymonta, Tuwima, Singera, Sztaudyngera, Mostowicza i innych autorów. Więc? Jaka byłaby Łódź w Twoim utworze?
Ewa Filipczuk: Kiedyś, dawno temu napisałam wiersz o moim mieście, chociaż jest ono tam bezimienne. Kryje się pod tytułem “Horyzont” (tomik “Czekam na ciebie w ciemnościach”). Ten najważniejszy, ten, który jest przede mną, powinien być uniwersalny – nie “tu i teraz” ale “zawsze i wszędzie”. Powinien być zagadką, nie jej rozwiązaniem. Oby się kiedyś napisał – w Łodzi albo gdziekolwiek indziej…
9. Oby się kiedyś napisał, jak najbardziej. Ale: gdzie miałby się opublikować? W PRL, w którym cenzura nie dopuściła do druku Twojego wiersza „Trumna” („w mojej ojczyźnie czułe kraty / kwiaciarki układają oset / wariaci piszą poematy”), jednak debiutowałaś i publikowałaś w renomowanym państwowym wydawnictwie. Przypomnijmy Twoje publikacje z lat 1977 – 2003: Gra. PIW; Cafe Chaos. PIW; Czekam na ciebie w ciemnościach. PIW; Hotele, pokoiki małe. PIW; Paryska sukienka. Stow. Liter. im.K.K.Baczyńskiego; Klucz. Biblioteka Autorska Centauro; Sieć. Biblioteka Poetycka SPP. – A teraz?
Ewa Filipczuk: Smutna będzie moja odpowiedź. Nie będzie publikowany w książce, bo nie dla mnie są boje o druk. Jeżeli go napiszę, pewno pojawi się w Salonie24, przystrojony reklamami, mało czytelny i zostanie przeczytany przez małą grupkę moich stałych czytelników. Ten wiersz będzie miał znaczenie dla mnie. Tak to sobie teraz wyobrażam, a jak będzie naprawdę? Nie wiadomo. Wierzę w moc sprawczą słów napisanych, więc może zdarzy się cud?
10. Być może trzeba potencjalnemu cudowi pomóc? Można stworzyć w internecie własną stronę autorską, można publikować na portalach typowo literackich, można wydać tomik w formie e-booka, można wiersze nagrać w autorskim wykonaniu i zamieszczać w różnych miejscach w sieci. Wiem, że Twój syn mógłby wesprzeć Cię technologicznie. Świat nowych mediów nie kończy się na salon24.pl.
Ewa Filipczuk: Masz rację, można pomóc. Tyle że teraz jestem na etapie walki o bardziej przyziemne sprawy (zdrowie, kondycja fizyczna i psychiczna, etc). Kiedyś się zbiorę i powalczę o poezję. Na pewno.
11. Masz już jednak – dzięki blogowi w salon24.pl – pewne doświadczenie ze specyfiką publikacji internetowych. A mianowicie z takim ich aspektem, że można niemal w każdej chwili dokonać zmian w formie lub treści utworu już wcześniej przedstawionego publiczności i przez odbiorców zapamiętanego, być może zapisanego. Wiem, że Ty również dokonujesz zmian w swoich wierszach tutaj publikowanych. Która więc wersja tak zmienianego utworu będzie tą wersją właściwą? Do której ma odnosić się czytelnik lub krytyk? Do wczorajszej, dzisiejszej czy jutrzejszej?
Ewa Filipczuk: Ów czytelnik powinien odnosić się do najnowszej wersji. Na ogół zmiany, które wprowadzam nie są duże ani znaczące. To raczej tylko kosmetyka. Dążenie do perfekcji zazwyczaj na dobre wierszom nie wychodzi.
12. Problem jednak pozostaje, gdyż inny autor może w swoich tekstach dokonywać zmian daleko idących. Sądzę, że to samo pytanie zadam w innym wywiadzie, do którego szykuję się, i o którym wiesz – na temat świata nowych technologii. Nasza wspólna salonowa znajoma na pewno znajdzie techniczny sposób na kontrolowanie zmian w internetowych publikacjach literackich. A na razie, skoro mówimy o czytelnikach (i krytykach). Nie miałaś pretensji do rodziny o „domowe recenzje” Twoich wierszy. Czy jest jednak coś, o co mogłabyś mieć pretensje w stosunku do opinii na temat Twojej twórczości wygłaszanych przez osoby obce, zewnętrzne: czytelników, krytyków?
Ewa Filipczuk: Chyba mam szczęście, bo krytycy literaccy napisali o moich wierszach wiele dobrych recenzji, omówień i esejów. Być może taki właśnie odbiór przyczynił się do tego, że wciąż pisałam. Czasami ze strony czytelników lub uczestników spotkań autorskich padały jakieś drobne złośliwości. Często właśnie wtedy poprawiałam wiersze, a w każdym razie zastanawiałam się nad nimi. Sądzę, że umiem odróżnić krytykę merytoryczną od tej, która ma sprawić mi przykrość, a krytykującemu podnieść wartość własnego ego.
13. Krytyczne omówienia Twojej poezji powstawały w epoce papierowej, przed-cyfrowej, wtedy kiedy również Twoje wiersze wydawano jedynie na papierze. Tak więc, poważna obecność w nowym świecie informacyjnym ciągle jest przed Tobą! Wracając jednak do ostatniego wątku: gdybyś sama miała odegrać rolę krytyka-mentora, jakich rad udzieliłabyś osobie aspirującej do twórczości poetyckiej? Co odpowiedziałabyś, gdyby ktoś spytał, jak nie pisać wierszy, a co gdyby spytał, jak je pisać?
Ewa Filipczuk: Na te pytania nie ma żadnej odpowiedzi. Albo ma się w sobie wrażliwość – nadwrażliwość – poetycką, albo nie. Kiedy ona się rodzi? Czy jest nam dana, czy można ją wypracować? Nie wiem. Jeżeli dostałabym próbki wierszy pytającego o radę, mogłabym, zgodnie z własną wrażliwością, powiedzieć coś więcej. Czasem kilka słów wystarczy, aby zachęcić albo zniechęcić do pisania. Mówimy tu o materii bardzo nieuchwytnej. Zawsze jednak uważałam, że lepiej pisać, nawet nieudolnie, niż nie pisać. Oby tylko nie uwierzyć we własny wybitny talent.
14. Miesiąc temu zaproponowałam, żebyś na 10-lecie swojej obecności w salon24.pl wybrała ze swej dotychczasowej twórczości 10 wierszy, które uważasz za istotne, i opublikowała je na swoim blogu w „szalonej serii” – zamieszczając codziennie 1 wiersz. Cieszę się, że przystałaś na tę propozycję! Teraz, czekając na wiersz, który ma dopiero nadejść, chciałabym poprosić Cię o małą retrospekcję i komentarze do wierszy, które już nadeszły, istnieją i są ważne. Poproszę o 1 zdanie o tym, z czym dany wiersz kojarzy Ci się, kiedy o nim myślisz. Oto „złota 10” Twojej twórczości, przedstawiona w porządku alfabetycznym:
Ewa Filipczuk: Moje skojarzenia: [Barabasz] – powieść Lagerquista o tym samym tytule; [białe trawy miłości] – naczytałam się o Borgiach; [Cafe Chaos] – fascynacja surrealizmem oraz pewien sen; [Listy o rozpaczy] – długo trwająca depresja; [motyw ze snem] – pracowałam wtedy w Warszawie, w redakcji Poezji i często jeździłam pociągami, a i hoteliki nie były mi obce; [niebo moich rodziców] – sierpniowy spacer na cmentarz i dym z palonych kiedyś przez rodziców papierosów jak żywy; [ogień] – niepokój egzystencjalny; [piosenka dla Margot] – mój piekący grzech; [Smak łez] – nagła potrzeba retrospekcji; [Stultifera navis] – obraz Boscha.
15. Już dawno chciałam przeprowadzić wywiad z Ewą Filipczuk, zaprzyjaźnioną poetką-blogerką z salon24.pl. Brakowało mi jednak czegoś, co nazywam „haczykiem” – punktem zaczepienia, który w jakiś sposób wiązałby rozmowę o poezji z salonem24.pl, jakim stał się w ostatnich latach. Miesiąc temu los sam mi go podesłał, a była nim typowa internetowa nawalanka, tocząca się na Twoim blogu pod opublikowanym wtedy przez Ciebie wierszem, oczywiście nie mająca nic wspólnego ani z poezją, ani z tytułowym musującym winem. Przepraszaliśmy wtedy za strollowanie Twojej poezji, a mnie od razu przyszedł na myśl punkt wyjścia do wywiadu, będący jednocześnie jego roboczym tytułem: „Strollowaliśmy Ci wiersz!”. Jednak kiedy zaczęłyśmy tę rozmowę, jako punkt wyjścia pojawił się całkiem inny – ważniejszy – wątek. Zrezygnowałam więc z początkowej wizji, i proponuję tytuł nie tak tabloidowy jak poprzednio, natomiast bardziej adekwatny do tematyki tego wywiadu. Rozmowa z Tobą była wielowymiarową przyjemnością!
Ewa Filipczuk: Poprzedni tytuł mógł być, akceptuję też tytuł obecny. Chciałabym bardzo podziękować Ci za pytania, które zmusiły mnie do głębszej refleksji i przywołały wiele poetyckich wspomnień. Na koniec apeluję: piszmy wiersze i prozę! – A potem czytajmy!
Rozmawiała: prowincjałka
Wiersze linkowane w tekście rozmowy: [Ewa Filipczuk – wiersze]
Pełna bibliografia Ewy Filipczuk: Gra. PIW 1977; Cafe Chaos. PIW 1980; Czekam na ciebie w ciemnościach. PIW 1986; Hotele, pokoiki małe. PIW 1989; Paryska sukienka. Stow. Liter. im.K.K.Baczyńskiego, Łódź 1991; Klucz. Biblioteka Autorska Centauro, Łódź 1999; Sieć. Biblioteka Poetycka SPP, Łódź 2003.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS