A A+ A++

Potrzeba stworzenia sobie odpowiedniego odstępu od poprzedzającego samochodu i jednocześnie rozpoczęcie w porę mierzonego okrążenia podczas kwalifikacji nie jest niczym nowym. Wbrew obowiązującej – jedynie w teorii – dżentelmeńskiej umowie, kierowcy nierzadko tłoczyli się i wyprzedzali w końcowych sektorach torów. Nad tym FIA zapanowała, wyznaczając maksymalne czasy dla okrążenia przygotowawczego i zjazdowego.

Kierowcy wpadli jednak na pomysł, że mogą zwolnić lub wręcz zatrzymać się na końcu alei serwisowej i w ten sposób stworzyć sobie potrzebny odstęp. Do takich sytuacji dochodzi od czasu Grand Prix Singapuru. Nikogo nie ukarano, jednak regulamin w końcu zmieniono, zakazując niepotrzebnego zwalniania i zatrzymywania się na szybkim pasie alei serwisowej.

Czytaj również:

Aby jednak umożliwić kierowcom odpowiednie przygotowanie do mierzonego okrążenia, korzystając z układu toru Interlagos pozwolono na powolną jazdę między sygnalizacją świetlną na wyjeździe z alei serwisowej a drugą linią samochodu bezpieczeństwa. Warunkiem było zbliżenie się maksymalnie do lewej krawędzi asfaltu. Nie wszyscy w odpowiedni sposób się do tego zastosowali i karne relegacje otrzymali George Russell, Esteban Ocon i Pierre Gasly.

Czytaj również:

Nowe wytyczne zostały słabo ocenione przez kierowców. Dochodziło do niebezpiecznych sytuacji, w tym wyprzedzania jadących wolno rywali po trawie. Max Verstappen stwierdził, że rozwiązanie zaproponowane przez FIA okazało się okropne.

W odpowiedzi na całą sytuację Christian Horner, szef Red Bull Racing, uznał, że wszyscy koncentrują się na niewłaściwej stronie problemu i potrzebna jest dokładna analiza dlaczego kierowcy z taką uwagą podchodzą do okrążenia przygotowawczego.

– Po prostu za bardzo to komplikujemy – powiedział Horner. – Mamy zasady dotyczące wyjazdu z garażu, jazdy w alei serwisowej i wyjazdu z niej. Trzeba jednak zastanowić się nad podstawami – dlaczego kierowcy potrzebują tych okrążeń? Jaka jest pierwotna przyczyna?

Problem związany jest przede wszystkim z potrzebą doprowadzenia ogumienia do właściwego okna pracy przy jednoczesnym uniknięciu przegrzania i zniszczenia. I Horner zwraca uwagę na konieczność zastanowienia się właśnie nad takimi kluczowymi zagadnieniami, będącymi źródłem kłopotów.

– Czy chodzi o ciśnienie? A może o temperaturę opon? Musimy dotrzeć do pierwotnej przyczyny problemu. Przez pięćdziesiąt lat nie było tego w F1. Czemu więc teraz jest?

– Według mnie trzeba dotrzeć do sedna, a nie stosować coraz to nowe prowizoryczne rozwiązania.

Czytaj również:

Horner zwrócił też uwagę, że w tak technologicznie zaawansowanej dyscyplinie, jaką jest Formuła 1, wiadomo było, że inżynierowie spróbują każdej możliwości, by zyskać choćby niewielką przewagę. I dotyczy to także przygotowania opon.

– Mamy wielu sprytnych inżynierów, którzy zawsze szukają przewagi, a opony to takie czarne złoto. Doprowadzenie opon do właściwego okna pracy jest do pewnego stopnia owiane tajemnicą. A opony mają ogromny wpływ na osiągi samochodu. Dlatego w ich przygotowanie wkłada się wielki wysiłek.

Czytaj również:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodsumowanie XXX Kwesty na bocheńskim cmentarzu
Następny artykułKrytyczny problem Toyoty