Mieszkańcy Starachowic oraz lokalni przedsiębiorcy wyrażają sprzeciw wobec działalności tartacznej przy ulicy Kanałowej. Od kilku miesięcy wzdłuż torów kolejowych między stacją Wschodnią a Zachodnią leżą ogromne hałdy zrębków drewna. Ludzie snują domysły o tym, co się dzieje w mieście i zadają pytania, a wyjaśnień na razie brak.
Wszystko zaczęło się latem, kiedy na teren bocznicy obok dworca zaczęto przywozić dużych rozmiarów deski, które następnie były rozdrabniane przez rębak. Jest to specjalna maszyna służąca do rozdrabniania kawałków drewna lub gałęzi, która przetwarza drewno na mniejsze wióry i zrębki. Mieszkańcy skarżą się, że działalność tartaczna w tym miejscu jest niezwykle uciążliwa. Całemu procesowi towarzyszy duży huk, który najbardziej daje się we znaki wieczorem, gdy ruch na ulicach jest mniejszy a sklepy zamknięte. Załadunkowi zrębków drewna towarzyszy donośny odgłos metalowych łyżek z koparek odbijających się o metalowe ściany wagonów. Plac z hałdami znajduje się w niewielkiej odległości od domów mieszkalnych, spółdzielczych, bloków mieszkalnych, a także lokali użytkowych. Okoliczni mieszkańcy tłumaczą, że hałas w nocy po godz. 22:00 to prawdziwa zmora dla nich i ich dzieci, które mają problemy z zaśnięciem. A jak wiadomo długotrwałe narażenie na hałas może wywierać różnorodne skutki dla zdrowia, np. rozdrażnienie, zaburzenia snu, negatywny wpływ na układ krążenia, a także zaburzenia funkcji poznawczych u dzieci.
Nie ulega wątpliwości, że zrębki drewna to materiał łatwopalny. Nad hałdami bez przerwy unosi się dym, który daje kolejne powody do niepokoju. W środku takiej hałdy cały czas jest podwyższona temperatura a to może doprowadzić do samozapłonu. Nawet jeśli drewno jest okresowo zraszane to i tak jest to mało skuteczna metoda, gdyż temperatura zostaje zmniejszona tylko na powierzchni, a wysoka wewnątrz nadal się utrzyma i doprowadzi do zmniejszenia wilgotności w górnych warstwach. Do podstawowych objawów samozapłonu zalicza się silny wzrost temperatury nad hałdą i unoszenie się mlecznego dymu.
Okazuje się również, że hałdy przy torach stają się coraz częstszym miejscem zabaw dzieci, które przychodzą tam bez opieki. Dziecięca wyobraźnia podpowiada w co można się bawić na wielkich górach drewna, jednak nie ma już pojęcia o czyhającym niebezpieczeństwie. Dzieci spędzają tam czas bez dozoru dorosłych, choć wątpliwe jest czy rodzice w ogóle zezwoliliby na taką zabawę. Pozostaje jedynie postawić pytanie, czy musi dojść do tragedii, aby ktoś wreszcie zareagował?
Igor Klar, kierownik Biura Powiatowej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zebrał 45 podpisów najbliższych sąsiadów, ale jak sam mówi, ludzi sprzeciwiających się tej działalności jest dużo więcej. Do władz PKP PLK został wystosowany protest oraz pismo podpisane przez prezydenta i starostę. W proteście wyrażono zaniepokojenie sytuacją na terenie placu, czyli przywożeniem drewna, które następnie jest rębakowane i ładowane na wagony oraz samochody ciężarowe. Mieszkańcy żądają od PKP zaprzestania działalności tartacznej na terenie placu przy ulicy Kanałowej, postawienia ekranów akustycznych oddzielających torowisko i plac oraz wyjaśnienia, kto odpowiada za szkodliwą dla mieszkańców miasta wycinkę drzew oddzielających tory kolejowe od ulicy Kolejowej i Marszałka Piłsudskiego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS