Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, odbędzie się protest zorganizowany przez Polską Izbę Stacji Kontroli Pojazdów i Związek Dealerów Samochodów. Diagności będą odmawiali wykonywania przeglądów, aby zaprotestować przeciwko brakom podwyżek od niemal 20 lat.
Zapowiadany już wcześniej protest, będzie miał miejsce w najbliższą środę, 26 kwietnia, a biorą w nim udział warszawskie Stacje Kontroli Pojazdów. Kierowcy, którzy tego dnia przyjadą na badanie, nie będą zatem mogli go wykonać. Dowiedzą się natomiast o powodach organizacji protestu oraz problemach całej branży.
Co więcej już dzisiaj i we wtorek, przeglądy odbywają się w tak zwanym “trybie awaryjnym”. Diagności będą przeprowadzać badania, ale nie będą wysyłać ich do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Przepisy przewidują taką możliwość, na wypadek właśnie awarii i problemów z połączeniem z siecią. Stacje Kontroli Pojazdów muszą oczywiście odpowiednie informacje dosłać, kiedy problem zniknie, co w ramach protestu ma nastąpić 26 kwietnia o godzinie 12:00. Może to doprowadzić do przeciążenia serwerów CEPiK-u, a co za tym idzie utrudni życie wszystkim korzystającym z bazy.
Jak już wcześniej wyjaśniał w rozmowie z Interią Marcin Barankiewicz – Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów – protest przybrał na sile, ponieważ wcześniejsze apele oraz dwie demonstracje uliczne, nie odniosły oczekiwanego skutku.
Diagności od dawna informują o swoich problemach i apelują o zmianę obowiązujących stawek. Obecne ceny za przeglądy nie zmieniły się od 19 lat, więc w żaden sposób nie uwzględniają inflacji i ogólnych realiów gospodarczych.
Aby lepiej sobie uzmysłowić problem, wystarczy powiedzieć, że 19 lat temu minimalna pensja pozwalała opłacić 8 badań okresowych samochodu osobowego. Obecnie wystarcza ona na 35 badań. Z perspektywy kierowców to świetna wiadomość, ale z punktu widzenia właścicieli SKP oraz ich pracowników, zupełnie nie.
Jak te realia przekładają się na zarobki pracowników stacji diagnostycznych? Rozpoczynając pracę diagnosta liczyć może na wynagrodzenie w wysokości około 3,5 tys. netto. W dużych miastach zarobki sięgają około 5 tys. zł “na rękę”, ale mało kto pochwalić się może pensją dochodzącą do 6 tys. zł. Pracodawca nie jest w stanie zapłacić diagnostom większych pieniędzy, bo wówczas nie wystarczy mu pieniędzy na opłaty związane z bieżącą działalnością stacji – tłumaczą przedstawiciele SPK.
Przypomnijmy, że opłata za badanie techniczne to 98 zł brutto, ale z tego jedna trzecia to podatki – VAT i podatek dochodowy. Przedsiębiorcy zostaje ok. 64 zł, z czego pokryć musi wszystkie koszty związane z prowadzeniem działalności. W efekcie wiele stacji balansuje na progu rentowności.
Nie trzeba chyba tłumaczyć, że cierpi przy tym jakość samych badań. By przetrwać stacje muszą posiłkować się efektem skali i – mówiąc dyplomatycznie – zabiegać o klientów. Jeśli któraś z nich zaczyna mieć opinię zbyt “restrykcyjnej”, kierowcy starszych pojazdów (przypominamy, że średni wiek auta w Polsce to ponad 15 lat), zaczynają ją omijać. A takie podejście nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem i dbaniem o to, aby po polskich drogach poruszały się tylko sprawne pojazdy.
Problem stawek za badania techniczne poruszany jest przez środowisko diagnostów już od dawna. Póki co jednak rządzący patrzą na to nieprzychylnie. Przypomnijmy choćby, że w sierpniu ubiegłego roku, w odpowie … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS