W ostatnim czasie na Ukrainie zaczęła się dyskusja na temat polityki Kijowa wobec Białorusi. Jej przejawem jest niedawna propozycja grupy deputowanych, zresztą z różnych frakcji parlamentarnych, aby uznać sąsiednie państwo za obszar okupowany przez Rosję. Gdyby stosowna ustawa została uchwalona przez Radę Najwyższą, to równałoby się to zerwaniu oficjalnych stosunków dyplomatycznych między Kijowem a Mińskiem, ale również otworzyło kwestię kogo uznać za prawowitych reprezentantów narodu białoruskiego.
Kwestia Białorusi
Deputowani, którzy przygotowali projekt ustawy, spotkali się niedawno z dowództwem Pułku im. Kalinowskiego – jest zatem dość oczywiste, kogo uznają za zalążek wolnej Białorusi. Gdyby Rada Najwyższa uchwaliła proponowaną ustawę, to mielibyśmy również do czynienia z faktycznym podjęciem przez Kijów Programu Prometejskiego, bo musimy pamiętać, że niedawno ukraiński parlament za tereny okupowane przez Moskali uznał Czeczenię, a prezydent Zełenski wygłosił stosowne przemówienie. O tym, że we władzach państwa ukraińskiego trwa dyskusja na temat kształtu polityki wobec „kwestii białoruskiej” świadczą niedawne słowa Ołeksija Danilowa, sekretarza ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony, wypowiedziane w trakcie rozmowy z dziennikarzami Lewego Brzegu. Otóż powiedział on, że jego zdaniem „Białoruś jest okupowana przez Rosję”. Nie jest to oficjalne stanowisko, ale jego wypowiedź ma swój ciężar gatunkowy.
Komentatorzy w białoruskich mediach opozycyjnych i wypowiadający się na ten temat ukraińscy politolodzy są przekonani, że władze w Kijowie starają się w ten sposób wysłać sygnał pod adresem reżimu w Mińsku, którego głównym przesłaniem jest to, iż Ukraina rozpocznie działania na rzecz obalenia Łukaszenki jeśli ten przyłączy się bezpośrednio, wysyłając wojsko, do rosyjskiej agresji. W ostatnim czasie, w związku z powołaniem wspólnego białorusko–rosyjskiego zgrupowania wojskowego, wiele się o tym mówi w Kijowie. Nie zmienia to jednak faktu, że – jak napisał na łamach Europejskiej Prawdy Jurij Panczenko, w administracji Zełenskiego trwa obecnie dyskusja na temat kształtu „polityki białoruskiej” Kijowa i generalnie przyszłości Białorusi, bo nie ulega wątpliwości, że geostrategiczne położenie naszego sąsiada w związku z rozstrzygnięciami wojny na Ukrainie (konflikt kiedyś musi się skończyć) również będzie podlegało zmianom, a może nawet daleko posuniętej rewizji.
Zwrot w polityce reżimu?
Dyskusja trwa również na Białorusi, czego dowodem jest raport napisany przez Arsena Sivitskiego i Jurija Tsarika z Center for Strategic and Foreign Policy Studies. W opinii wielu komentatorów kierowany przez Sivitskiego think tank jest tolerowaną (niektórzy uważają, że kontrolowaną) przez reżim Łukaszenki formułą komunikowania się z Zachodem. Tak może być, ale trzeba też pamiętać, że Sivitski wielokrotnie publikował w Jamestown Foundation, a ta instytucja powołana została jeszcze za czasów Reagana przez przedstawicieli amerykańskich służb specjalnych, które nadal są obecne, a nawet dominują we władzach tego think tanku. Jeśli zatem mowa o formule dialogu strategicznego, to być może odbywa się on między przedstawicielami szeroko rozumianego obozu władzy w Mińsku i w Waszyngtonie. Tym bardziej raport Sivitskiego i Tsarika, zwłaszcza zawarte w nim diagnozy i propozycje, jest wart uwagi, bo być może należałoby uznać go jako sygnał od reżimu, a może jego części, iż gotów jest dokonać zwrotu w dotychczasowej polityce, a przynajmniej sonduje takie możliwości. Co piszą białoruscy eksperci, którzy przygotowali opracowanie zatytułowane „Białoruś w pułapce współagresora?
Ich diagnozy są niezwykle interesujące. Otóż, jak zauważają. w wyniku szeregu błędnych decyzji o charakterze strategicznym, które władze w Mińsku podejmowały w ostatnich latach, szczególnie przed wybuchem wojny i w pierwszych jej tygodniach, a także wobec braku pola politycznego manewru i pewnej inercyjności systemu, reżim Łukaszenki znalazł się w „pułapce współagresora”. Polega ona na tym, że „Białoruś nie wpływa na poczynania głównego agresora (Rosji), ani na rozwój sytuacji jako całości, ale ponosi konsekwencje, a w niektórych obszarach – nawet na większą skalę – niż główny agresor”. Póki co, głównym atutem, którym dysponuje Mińsk jest to, że wojska białoruskie nie zaangażowały się bezpośrednio w działania wojenne przeciw Ukrainie. Jednak w miarę upływu czasu i ten czynnik – argumentują białoruscy eksperci – podlegał będzie redukcji. Jeśli Moskwa będzie przegrywać wojnę, to należy liczyć się z uderzeniami ze strony sił ukraińskich na rosyjskie zgrupowania znajdujące się na Białorusi, co w perspektywie może oznaczać rozszerzenie działań wojennych. Scenariuszem, który również winien być przedmiotem namysłu, przynajmniej w Mińsku, jest i ten, który zakłada, że w obliczu zbliżającej się porażki Moskale zdecydują się odwołać do swego potencjału nuklearnego. Wówczas może nastąpić odpowiedź Zachodu, ale – jak argumentują Sivitski i Tsarik – obiektem ataku nie będzie Rosja, bo to zakładałoby uruchomienie scenariusza eskalacyjnego, ale może stać się nim Białoruś, lub rosyjskie siły znajdujące się na białoruskiej ziemi.
Czynne zaangażowanie Mińska w wojnę po rosyjskiej stronie też skutkować będzie przeniesieniem działań wojennych na Białoruś. Wszystko to razem wzięte oznacza, że kraj znalazł się w strategicznej pułapce w sytuacji, kiedy ponosić będzie koszty wojny, a prawdopodobne jest, iż będzie ona toczyła się na jego terenie, a żaden scenariusz zakończenia działań militarnych nie jest korzystny dla interesów Mińska. Oznacza to, że białoruską racją stanu jest dziś, i o to apelują autorzy raportu, wyjście Białorusi z wojny rosyjsko – ukraińskiej. „Taki krok może stworzyć warunki – dowodzą – nie tylko do minimalizacji kosztów polityki zagranicznej i ekonomicznej, ale także potencjalnie stanowić podstawę do wpisania Białorusi w nowy powojenny regionalny porządek geoekonomiczny i geopolityczny na warunkach odpowiadających interesom narodowym białoruskiego państwa i społeczeństwa”. Rozmawiamy zatem o perspektywach i szansach gruntownej przebudowy sytuacji geostrategicznej w naszej części Europy.
Ale jak tego dokonać? Po pierwsze, jak argumentują Sivitski i Tsarik, należy szukać odpowiedzi na pytanie czy obecne kierownictwo państwa białoruskiego zostało wprowadzone przez Moskwę w jej plany wobec Ukrainy. Chodzi oczywiście o sytuację sprzed 24 lutego i kwestię fundamentalną, czy mamy do czynienia ze świadomym uczestnictwem Mińska (udostępnienie swego terytorium jest w świetle prawa międzynarodowego współudziałem) w agresji po rosyjskiej stronie. Jeśli bowiem okazałoby się, że Łukaszenka został „oszukany” przez Putina, to cała jego późniejsza polityka – w której wiele jest działań na pokaz i wyskoków retorycznych, ale nie ma decyzji pogłębiających znacząco zaangażowanie Białorusi po rosyjskiej stronie – mogłaby być inaczej interpretowana.
Jak piszą, jeśli okazałoby się, a takie założenie zdają się czynić autorzy raportu, że Łukaszenka nie dawał zgody na zaangażowanie Białorusi w wojnie, to wówczas mielibyśmy do czynienia z sytuacją faktycznej okupacji kraju przez Rosjan. „Można zatem argumentować – taką ocenę formułują autorzy raportu – że na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej Białoruś częściowo utraciła suwerenność nad terytoriami, na których stacjonowały wojska rosyjskie, które z rozkazu Kremla rozpoczęły agresję militarną na Ukrainę wbrew woli politycznej państwa i społeczeństwa białoruskiego”. Ma to też – ich zdaniem – i inne, fundamentalne konsekwencje, bo nadal obowiązują regulacje, że siły wojskowe stacjonujące na Białorusi, niezależnie od tego, czy są to wojska rosyjskie, czy inne, podlegają w czasach pokoju dowództwu białoruskiemu. Ta sytuacja ulega zmianie w czasie wojny, ale przecież formalnie wojny nie ma. A to zaś może oznaczać tylko jedno.
Jeśli reżim Łukaszenki nie był informowany i nie uczestniczył w podejmowaniu decyzji o skali operacji wojennej, w tym użyciu sił rosyjskich atakujących Ukrainę z północy, to mamy do czynienia z „nielegalnym wycofaniem się z podporządkowania białoruskiej/wspólnej komendzie”. Innymi słowy, Rosjanie złamali obowiązujące nadal porozumienia, faktycznie kontrolują wojskowo część terytorium Białorusi, a rola Łukaszenki jest inna niż ta którą wszyscy w świecie zakładają. Pytaniem zasadniczym, które stawiają autorzy, jest to czy obecne władze Białorusi są gotowe kontynuować dotychczasową linię. Ryzyko jest oczywiste – należy liczyć się z przeniesieniem aktywnych działań wojennych na obszar kraju. Rosja ponosząc straty w wojnie na Ukrainie nie będzie wszakże, dowodzą autorzy raportu, w stanie aktywnie i na dużą skalę wspierać wysiłku wojennego Białorusi, a Mińsk musi liczyć się, że już w 2023 roku wojna może przyjąć charakter konfliktu regionalnego, co oznacza perspektywę zaangażowania się w niej sąsiadów, będących członkami NATO.
Taki obrót wydarzeń musi skończyć się fatalnie dla Białorusi, co powoduje, iż intensyfikacji muszą podlegać działania na rzecz wyjścia Mińska z pułapki strategicznej, w której się znalazł. „Białoruś ryzykuje, że znajdzie się na skraju utraty własnej państwowości – dowodzą Sivitski i Tsarik – zamienienia się w szarą strefę i przesunięcia na peryferie światowego rozwoju”, czemu równolegle towarzyszyło będzie przesunięcie się Ukrainy w stronę Zachodu, wraz z perspektywą członkostwa w Unii Europejskiej i w NATO. Proponują oni, aby Mińsk, szukając wyjścia z obecnej pułapki, odwołał się do „czynnika chińskiego”, co musi oznaczać rozpad „przestrzeni postsowieckiej” i wyjście Białorusi z państwa związkowego z Rosją, ale jednocześnie zakłada utrzymanie geostrategicznej samodzielności pod dyskretnym patronatem Pekinu.
Wówczas Białoruś mogłaby wręcz wykorzystać swe geograficzne położenie przekształcając się w państwo będące „łącznikiem” między Chinami a Europą. Białoruscy eksperci wprost odwołują się w tym wypadku do drogi, którą w ostatnim czasie objęły władze w Kazachstanie, orientując się na Chiny, współpracując z państwami regionu, ale również utrzymując relacje z Moskwą i Stanami Zjednoczonymi. Ta wizja geostrategicznej samodzielności jest też, jak można przypuszczać, propozycją, zarówno pod adresem Łukaszenki, jak i obozu władzy w Mińsku, bo Kazachstan to nie jest przecież przykładna demokracja, ale również jest to czytelna propozycja pod adresem Zachodu.
Białoruś w obliczu kryzysów
Zmiany są niezbędne, bo zdaniem Sivitskiego i Tsarika, Białoruś obecnie zmaga się z trzema powiązanymi ze sobą kryzysami. Pierwszy związany jest z kryzysem systemu politycznego i zaufania społecznego, co jest bezpośrednim rezultatem tego, co się stało w 2020 roku, drugim jest kryzys geostrategiczny będący wynikiem wojny między Rosją a Ukrainą, trzeci, spleciony z nimi, to kryzys gospodarczy. Bez zdecydowanych działań nie uda się przezwyciężyć zagrożeń, co oznacza degradacją kraju. Białoruska racja stanu musi zakładać przezwyciężenie kryzysu wewnątrzpolitycznego, stopniową demokratyzację systemu, zmianę władz i w efekcie przywrócenie zaufania społecznego i sterowalności systemu państwowego. Bez tego nie jest możliwe rozwiązanie problemów ekonomicznych, nie mówiąc już o geostrategicznych. W tym ostatnim obszarze Mińsk winien dążyć, jak proponują, do „powrotu i rozszerzenia podmiotowości polityki zagranicznej Białorusi, wykluczenia wykorzystania mechanizmów integracyjnych w przestrzeni postsowieckiej do podważania suwerenności, niepodległości i interesów narodowych Białorusi, zapewnienia pokojowego wyjścia Białorusi z rosyjskiej agresji na Ukrainę, zamrożenia i zniesienia sankcji wobec Białorusi, normalizując i pogłębiając relacje między Białorusią a Ukrainą, krajami UE i NATO, dążąc do równorzędnej pragmatycznej współpracy z Federacją Rosyjską, uzyskania gwarancji bezpieczeństwa dla Białorusi w ramach nowej architektury bezpieczeństwa regionalnego.” Z pewnością nie jest to wizja Białorusi będącej w orbicie wpływów Moskwy, ani tym bardziej połykanej przez żarłocznego sąsiada, nie jest to też propozycje wejścia Mińska do rodziny państw Zachodu.
Bardzo ciekawie autorzy raportu piszą też o genezie obecnego położenia Białorusi. Ich zdaniem, „wtłoczenie” Mińska do rosyjskiej strefy wpływów było wynikiem polityki Zachodu, milczącej zgody na to, że Rosja musi w regionie posiadać swe uprzywilejowane strefy interesów. Relacje z Moskwą postrzegane były przez pryzmat sytuacji na Ukrainie i dążenia państw europejskich, a także Stanów Zjednoczonych, do nieeskalowania. Tego rodzaju podejście zakładało ustępstwa wobec Rosji, nawet jeśli nie było to werbalizowane, co w efekcie odbierało pole manewru reżimowi w Mińsku, bo ewentualny zwrot w stronę Zachodu nie był w obliczu braku aktywności tegoż, realną opcją. Jak piszą, na „Białorusi oceny te oznaczały priorytet współpracy, a nie konfrontacji Rosji i Zachodu, w tym w kwestii ukraińskiej i w konsekwencji wiązało się to z brakiem wiarygodnych partnerów dla Białorusi w UE i NATO, którzy w krytycznej sytuacji mogliby wesprzeć Mińsk w ewentualnej konfrontacji z Rosją (w przypadku jej agresywnej polityki)”. W sytuacji kryzysu politycznego roku 2020 reżim w Mińsku wybrał jedyną realną opcję – oparcie się, w zamian za geostrategiczną lojalność, na Moskwie. Jednym z powodów tego rodzaju zwrotu było zdaniem autorów to, że Zachód nie wypracował realistycznej opcji alternatywnej dla białoruskich kręgów władzy.
Po dwóch latach od sfałszowanych wyborów nakłada się na to jeszcze kryzys zaufania między władzami w Mińsku a liderami państw Zachodu. Nie ma komunikacji, brak dążenia do poszukiwania jakiejkolwiek formuły współpracy. Wszystko to jest na rękę Moskwie, która wykorzystuje tę sytuację. Próbą wyjścia z obecnego pata, próbą uwzględniająca nowe realia geostrategiczne, winno być wypracowanie tego, co Sivitski i Tsarik nazywają „kartą drogową” normalizacji relacji między Białorusią a Zachodem. „Taka mapa drogowa, będąca ciągiem wzajemnie zależnych działań stron, pozwoliłaby na budowanie i wzmacnianie wzajemnego zaufania równolegle z rozstrzyganiem najpilniejszych kwestii w bieżącym porządku obrad, które są istotne dla zaangażowanych stron”.
Tak zbudowany plan działań musi, w opinii białoruskich ekspertów, przewidywać co najmniej dwa posunięcia, które są warunkiem powodzenia całego przedsięwzięcia – chodzi, po pierwsze, o wyjście Białorusi z wojny z Ukrainą i po drugie, zakłada polityczne uregulowanie wewnętrznego kryzysu politycznego. Co ciekawe, proponują oni, aby umowne obie strony, które mogłyby pracować nad politycznym planem zmiany geostrategicznej orientacji Mińska, powołały swoich „upełnomocnionych przedstawicieli”, którzy mogliby, zapewne w trybie poufnym, dyskutować docelowe rozwiązania. Jeśli jest to sygnał ze strony reżimu, to trzeba przyznać, że niezwykle intrygujący, który winien zostać – po pierwsze – dostrzeżony, po drugie zaś, poddany analizie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS