A A+ A++

Wojna szpiegowska między Chińską Republiką Ludową a Republiką Chińską trwa nieprzerwanie od roku 1949, chociaż tak naprawdę zaczęła się znacznie wcześniej. Wygląda na to, że w ostatnim okresie Pekin poważnie zintensyfikował działania na tym polu. Ale większa aktywność i nacisk na sukcesy oznacza większe ryzyko wpadki. Od blisko pół roku nie ma miesiąca, by tajwańska prokuratura nie informowała o zatrzymaniu kolejnych osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Chin. Chiński wywiad wykazuje się przy tym kreatywnością w działaniach, chociaż nie ma tam szokujących nowości.

W listopadzie ubiegłego roku tajwańskie ministerstwo obrony ostrzegło o rosnącej aktywności chińskiego wywiadu, stwarzającej „poważne zagrożenie”. Już na początku następnego roku pod zarzutem szpiegostwa zatrzymano oficera sił powietrznych w stanie spoczynku i trzech wojskowych w służbie czynnej. W lipcu aresztowano pięć osób podejrzanych o werbowanie żołnierzy i oficerów w celu zbierania informacji wywiadowczych. W sierpniu zatrzymano ojca i syna oskarżonych o zwerbowanie dwóch żołnierzy, którzy mieli przekazywać informacje na temat corocznych manewrów „Han Kuang”, największych ćwiczeń wojskowych organizowanych na Tajwanie. W tym samym miesiącu ruszyło śledztwo w sprawie kilku oficerów podejrzanych o przekazywanie Chinom tajemnic wojskowych.

Natomiast w październiku na dwadzieścia lat więzienia skazano za przekazywanie poufnych informacji z zakresu bezpieczeństwa narodowego emerytowanego pułkownika lotnictwa. Większa bomba przyszła jednak dopiero pod koniec listopada, gdy biuro prokuratora generalnego poinformowało o wstępnych rezultatach śledztwa rozpoczętego pod koniec lipca tego roku. Prokuratura zaczęła badać wówczas sprawę mężczyzny nazwiskiem Chen, który według informacji śledczych został w roku 2021 zwerbowany przez chiński wywiad.

Dochodzenie doprowadziło do zatrzymania pod zarzutem szpiegostwa dziesięciu osób oraz rozbicia siatki złożonej z wojskowych służby czynnej i w stanie spoczynku. Okazało się, że to nie Chen zorganizował siatkę. Organizatorem był według prokuratury major wojsk lądowych w stanie spoczynku Hsiao, a kolejną ważną figurą był biznesmen Hsieh, który przekazywał zdobyte informacji chińskiemu wywiadowi. Udało im się zwerbować podpułkownika, także nazwiskiem Hsieh (organy ścigania nie podały, czy między nim a przedsiębiorcą istnieją związki rodzinne), oraz trzech wojskowych, którzy, wykorzystując swoją pozycję, pozyskiwali informacje.

W skład siatki wchodził jeszcze człowiek nazwiskiem Liu. Wśród stawianych mu zarzutów jest wykradanie tajemnic wojskowych lub państwowych z sejfu w miejscu pracy. Liu zdobywał w ten sposób dokumenty, na dostęp do których nie pozwalały jego uprawnienia.

Zarzuty postawiono jeszcze dwóm wojskowym służby czynnej, aczkolwiek nie jest jasne, czy byli oni związani z siatką. Mężczyźni nazwiskami Wu i Lu są oskarżeni nie o szpiegostwo, ale o złamanie przysięgi wojskowej i udział w zainicjowanej przez Pekin obserwacji psychologicznej. Obaj zadeklarowali lojalność wobec Komunistycznej Partii Chin i nagrali film instruktażowy: „Chcę się poddać Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej”.

Sąd zdecydował o zastosowaniu aresztu wobec pięciu podejrzanych, kolejny wyszedł za kaucją. Co ciekawe, według prokuratury żaden z podejrzanych nie działał z pobudek ideologicznych, wszystkich miały skusić pieniądze. Ten fakt podkreślał Peter Mattis, zajmujący się chińskim wywiadem w Jamestown Foundation. Większość Tajwańczyków decyduje się na współpracę z Chińczykami z powodów finansowych. Z drugiej strony jasno pokazuje to, że ideologia KPCh nie jest atrakcyjna dla mieszkańców wyspy.

Bliskość kulturowa ułatwia chińskim służbom penetrację tajwańskich sił zbrojnych i nie tylko. Skandale szpiegowskie wychodzą regularnie na jaw. W roku 2014 za szpiegostwo na rzecz Chin skazany został były zastępca dowódcy tajwańskiej marynarki wojennej, wiceadmirał w stanie spoczynku Ko Cheng-sheng.

Jeżeli w innych krajach chiński wywiad stosuje metodę mozaikową, polegającą na zbieraniu różnych, nawet najdrobniejszych informacji, często od amatorów i hobbystów, i składaniu ich w większy obraz, to na Tajwanie dominują źródła osobowe. W rezultacie bez problemu udaje się nawiązać współpracę nawet z wysokiej rangi oficerami. Tą drogą Pekin zdobył informacje o systemie dowodzenia Po Sheng oraz projekt systemu walki radioelektronicznej Shuan-Ji i bomby szybującej Wan Chien. Wyciekły także informacje na temat pocisków Patriot PAC-3 i PAC-2. W tej sytuacji przestaje dziwić wieloletnia niechęć amerykańskiej administracji do sprzedaży Tajwanowi dużych ilości nowoczesnego uzbrojenia.

Wszystko ma jednak swoją cenę. Poleganie na źródłach osobowych, zwłaszcza w przypadku intensywnych działań, zwiększa ryzyko wpadki. Do tego od chwili rosyjskiej napaści na Ukrainę na Tajwanie zaczęto przywiązywać większą uwagę do kontrwywiadu, co widać po licznych zatrzymaniach. Zaczęto także kłaść nacisk na działania psychologiczne i uczenie ludzi, jak radzić sobie z dezinformacją.

Sam Tajwan ma zresztą na tym polu także ciekawe osiągnięcia. W roku 2019 ujawniono nowy pomysł na walkę z ewentualną inwazją. Na opakowaniach przekąsek, słodyczy, dań błyskawicznych i butelkach z wodą mineralną umieszczono napisy wzywające chińskich żołnierzy do kapitulacji. Oprócz dokładnej instrukcji, jak należy się poddać, na etykietach można też znaleźć mapki z zaznaczonymi punktami zbiórki dla chcących się poddać, a całość wieńczy wezwanie: „Wracaj do domu być ze swoją rodziną”. Pytaniem pozostaje, w jakim stopniu tajwański pomysł zainspirował ukraińską infolinię dla rosyjskich żołnierzy chcących się poddać.

Każdy kija ma oczywiście dwa końce. Jeżeli bliskość kulturowa pozwala Chińczykom swobodnie werbować agentów na Tajwanie, działa to też w drugą stronę. O działaniach podejmowanych przez wywiad Republiki Chińskiej na kontynencie jednak praktycznie nic nie wiadomo, żadna ze stron nie chwali się osiągnięciami na polu działań szpiegowskich bądź ich zwalczania. Ale ostatnimi czasy kampanie informacyjne, uświadamiające obywateli o zagrożeniu szpiegowskim podejmowane przez chińskie władze, sugerują, że może dziać się sporo. Przypomnijmy też, że w roku 2015 doszło do pierwszej w historii wymiany złapanych szpiegów między Chinami a Tajwanem.

Kupić Chinooka

Z kolei w chińskich służbach najwyraźniej komuś spodobał się inny ukraiński pomysł: oferowanie sowitego wynagrodzenia dla rosyjskich lotników, którzy poddadzą się i przelecą swoimi maszynami na drugą stronę frontu. Do tej pory wiadomo o jednym przypadku, gdy dał się skusić pilot śmigłowca Mi-8.

Podobna sprawa wyszła na jaw 11 grudnia, gdy tajwański minister obrony Chiu Kuo-cheng był przesłuchiwany przez parlament na okoliczność ujawnionej pod koniec listopada afery szpiegowskiej. Pod naciskiem parlamentarzystów minister przyznał, że chiński wywiad namawiał podpułkownika wojsk lądowych nazwiskiem Hsieh, aby przeszedł na stronę ChRL i przyprowadził ciężki śmigłowiec transportowy CH-47SD. Na chwilę obecną nie ma jasności, czy bohater afery to ten sam podpułkownik Hsieh z ujawnionej pod koniec listopada siatki szpiegowskiej.

Funkcjonariusze chińskiego wywiadu mieli nawiązać kontakt z Hsieh w czerwcu tego roku. Przedstawiony plan zakładał przelot śmigłowcem na małej wysokości wzdłuż linii brzegowej i lądowanie na pokładzie chińskiego lotniskowca w pobliżu Tajwanu. Chodziło zapewne o intensywnie ćwiczącego w tym regionie Shandonga. Z drugiej strony równie dobrze mogło chodzić o któryś ze śmigłowcowców desantowych typu 075. Prototypowa jednostka tego typu, Hainan również ćwiczyła już w pobliżu wyspy.

Dalej było jeszcze ciekawiej. Chińczycy zaoferowali miesięczne wynagrodzenie wysokości 200 tysięcy nowych dolarów tajwańskich (25 500 złotych). Minister Chiu nie mówił o tym wprost, ale taka oferta sugeruje chęć zatrudnienia Hsieh w roli instruktora. Nie ma w tym nic dziwnego. Od roku regularnie pojawiają się doniesienia o zatrudnianiu przez chińskie siły zbrojne byłych zachodnich pilotów, aby uczyli chińskich pilotów taktyki sił powietrznych NATO. Oferta dla Hsieh zawierała dodatkowo ewakuację jego rodziny do Tajlandii w przypadku wybuchu wojny.

Pilot początkowo odmawiał, uważając pomysł za zbyt ryzykowny. Zmienił zdanie, gdy oferowana suma urosła do 15 milionów dolarów, z czego milion płatny z góry w formie depozytu. W trakcie wideokonferencji w lipcu Hsieh wystąpił z własną propozycją przeprowadzenia operacji.

Wszelkie loty w rejonie Cieśniny Tajwańskiej uznał za zbyt ryzykowne, region ten jest zbyt intensywnie monitorowany przez tajwańskie siły, co praktycznie eliminuje możliwość skrytego przelotu. Cała operacja miała zostać przeprowadzona w rejonie Kaohsiungu na południowym krańcu Tajwanu, gdzie miał zostać skierowany także chiński lotniskowiec. Rodzina Hsieh miała także od razu zostać ewakuowana do Tajlandii.

Niezależnie od wypowiedzi ministra Chiena resort obrony wydał osobne oświadczenia informujące o sprawie. Ministerstwo prowadzi dochodzenie wewnętrzne i deklaruje pełną współpracę z organami ścigania. Wspomniany śmigłowiec, czyli CH-47SD, to udoskonalona wersja Ch-47D Chinooka opracowana na zamówienie Singapuru, charakteryzująca się między innymi wydłużonym zasięgiem. Oprócz Singapuru nabyły je jeszcze Grecja i Tajwan, którego wojska lądowe posiadają obecnie osiem egzemplarzy.

Zobacz też: Skandal w Red Arrows: Kobiety „postrzegano jako własność”

玄史生 via Wikimedia Commons

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWładze Elbląga zwiększają zasięg płatnej strefy parkowania w mieście
Następny artykułCzujna pracownica banku. Elblążanka nie straciła pieniędzy