Tomasz Kowalczyk i Rafał Ciesielski. Dwaj bramkarze Promienia. Dwie legendy. Dwie piękne kariery piłkarskie. Specjalnie dla „Regionalnej” wspominają swoją przygodę z żarskim klubem i zapraszają czytelników na sobotnie świętowanie 75-lecia Promienia (26.06.).
Przygodę w bramce Promienia zaczynali pod koniec lat 80., gdy żarski klub grał w III lidze, był na fali. Rafał miał 9 lat, Tomasz – 8, gdy trafili do najmłodszej drużyny „Dumy Łużyc”.
– W Promieniu grał mój tata, który zaraził mnie futbolem. Gdy tylko zacząłem chodzić, ciągnął mnie na stadion przy Zwycięzców. Szybko pokochałem ten sport – wspomina T. Kowalczyk. – Z racji dobrych warunków fizycznych zostałem bramkarzem. Pod okiem doskonałych fachowców, takich jak trenerzy Issel, Górski czy Kaczmarek, szybko zdobyłem wiedzę i doświadczenie w drużynach młodzieżowych. Gdy w 1996 roku ikona żarskiego klubu, Mariusz Liberda, przeszedł z Promienia do pierwszoligowej Polonii Warszawa, o miejsce między słupkami konkurowałem z Rafałem Ciesielskim. To była zdrowa rywalizacja, o tym, kto bronił w danym meczu, decydowała dyspozycja dnia. Do dziś pamiętam, jak będąc 17-letnim juniorem usłyszałem od drugiego trenera Promienia, Jerzego Stysia: „Pakuj się, bo trzeba jechać na mecz do Słubic”. Wtedy szkoleniowiec powiedział mi, że będę drugim bramkarzem w Promieniu, bo Liberda odszedł do stolicy. Od tego czasu zaczęła się moja przygoda z pierwszą drużyną. Z Rafałem wymienialiśmy się w bramce kilkanaście lat, po jego odejściu byłem pierwszym golkiperem. W sumie te ponad 35 lat w Promieniu zleciało jak jeden dzień. Promień zawsze będzie w moim sercu.
Wzloty i upadki
R. Ciesielski podkreśla, że nigdy między nim a Kowalczykiem nie doszło do spięcia.
– Mieszkałem przy stadionie i jak prawie każdy chłopiec, kibicowałem Promieniowi. Zgłosiłem się na jeden trening, potem kolejny. Trenerzy zauważyli potencjał. I tak się zaczęło – mówi z uśmiechem Ciesielski, który po tym sezonie definitywnie kończy ponad 30-letnią karierę piłkarską. – Z Tomkiem tworzyliśmy świetny, wymienny duet bramkarzy. Potem nasze drogi się rozeszły, bo grałem w Olbrachtowie, Szprotawie czy Kunicach, ale Promień był moją pierwszą miłością i tak już zostanie – zaznacza Rafał. – W żarskim klubie spędziłem pięknych ponad 20 lat. Przeżywaliśmy wzloty i upadki, jak to w futbolu. Oczywiście największym sukcesem był powrót do III ligi, gdzie mogliśmy grać z drużynami, które dziś stanowią zaplecze ekstraklasy, np. z Odrą Opole. Pamiętam jak opolanie grając u siebie i będąc faworytami, mieli duży problem ze strzeleniem nam gola. Co chwilę bombardowali strzałami moją bramkę, ale trafili tylko raz. I choć przegraliśmy 0:1, byliśmy z siebie dumni. To był też ten moment, że interesowały się mną kluby z wyższej ligi. Zostałem jednak w Promieniu. Pamiętam też piękne lata juniorskie. I te różne przygody, również pozaboiskowe, gdy np. zepsuł się nam autobus i musieliśmy iść na mecz do Nowej Soli około 7 kilometrów, taszcząc sprzęt sportowy i napoje.
Wszyscy na stadion!
W sobotę, 26 czerwca, kibiców Promienia czeka piłkarskie święto. Podwójne. Z jednej strony jubileusz 75-lecia klubu, z drugiej – feta z okazji awansu do IV ligi.
– Zapraszamy na stadion przy ul. Zwycięzców od godz. 13.30, będzie poczęstunek przy grillu i dmuchańce dla dzieci. Świętowanie zaczniemy meczem najmłodszych drużyn Promienia – mówi Jerzy Styś, prezes żarskiego klubu.
O godz. 16.00 pierwsza drużyna seniorów zagra ostatni mecz w klasie okręgowej. Podopieczni Łukasza Czyżyka zmierzą się ze Spartą Grabik. Pierwotnie goście mieli podejmować Promień u siebie, ale ze względu na jubileusz zgodzili się na zamianę boisk. Będzie też czas na odznaczenie działaczy żarskiego klubu przez przedstawiciela Lubuskiego Związku Piłki Nożnej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS