We wsi Masłomiąca (gmina Michałowice), niedaleko S7 mieścił się kompleks pięciu stawów. Kilka instytucji i prokuratura zajmują się obecnie ich częściowym zniszczeniem. Właściciel tego terenu przekonuje, że nie taki był jego cel.
W maju tego roku Gazeta Krakowska poinformowała o ruchach właściciela nieruchomości. Otóż zaczął on zwozić na ten teren ziemię i gruz. Wypuścił również wodę. – Zniszczono miejsca gniazdowania kaczek krzyżówek, pary łabędzi, siedlisko bobra, a także miejsce rozrodu płazów – poinformowało na Facebooku Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody, które zajęło się tym problemem.
Jak tłumaczy Mariusz Waszkiewicz, prezes towarzystwa, jest to cenny obszar z kilku powodów: historyczno-zabytkowych (wpisany do gminnej ewidencji zabytków), rekreacyjnych – korzystają z niego nie tylko wędkarze, ale również mieszkańcy Masłomiącej, ale też przyrodniczych. Swoje siedliska mają tam nie tylko ryby, ale też płazy czy ptaki i inne zwierzęta.
Mariusz Waszkiewicz zwraca uwagę, że problem nie jest znany od tego roku, już wcześniej były podobne próby. Rozwiązaniem sytuacji byłby wykup przez gminę tego terenu. Jednak jak wynika z tłumaczeń władz Michałowic w mediach, nie było na ten cel pieniędzy.
Postępowania i śledztwo
Sprawa trafiła do kilku instytucji – m.in. na policję, do wojewódzkiego konserwatora zabytków czy Wód Polskich i Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Krakowie.
Jak udało się ustalić, RDOŚ prowadzi postępowanie w sprawie wystąpienia szkody w środowisku, spowodowanej spuszczaniem wody i zasypywaniem terenu stawów odpadami. – Obecnie jesteśmy na etapie zbierania i szczegółowej analizy materiału dowodowego – informuje Ada Słodkowska-Łabuzek, rzecznik prasowy RDOŚ.
Natomiast wiadome jest, że jak na razie instytucja nie skierowała sprawy do organów ścigania. Nie oznacza to jednak, iż nic w tej sprawie się nie dzieje.
– Prokuratura Rejonowa Kraków-Śródmieście Wschód prowadzi postępowanie zainicjowane pisemnym zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożonym przez Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody – mówi Beata Lazar z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Śledztwo, którym zajmują się teraz policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Powiatowej Policji w Krakowie, jest prowadzone w sprawie. Na razie nie zostało wydane postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Mowa tu o przestępstwie dotyczącym spowodowania zniszczenia w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach. Zagrożone jest ono karą pozbawiania wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Na sprawę zareagowały również Wody Polskie. Poinformowało o tym stowarzyszenie, któremu szefuje Mariusz Waszkiewicz. W decyzji o rygorze natychmiastowej wykonalności instytucja nakazała przywrócenie dna i korony grobli, które otaczały staw z zachowaniem rzędnych zwierciadła wody, odtworzenie betonowych mnichów spustowych i uporządkowanie terenu po skończonych robotach.
Natomiast wojewódzki konserwator zabytków przedłużył wydanie decyzji w sprawie do 11 października. 10 miesięcy od momentu, gdy wójt gminy Michałowice poinformował konserwatora o fakcie prowadzenia prac w tym miejscu.
– Właściciel ma prawo się odwołać od decyzji Wód Polskich, ale to nie wstrzymuje tego, że powinien tę decyzję wykonać. Brakuje w niej jednak nakazu usunięcia odpadów z dna. Obawiam się, że być może zostanie to odbudowane i woda wróci, ale odpady pozostaną. Natomiast co do śledztwa prokuratorskiego, to mam mieszane odczucia. Jak się postarają, to przedstawią zarzuty, jednak z doświadczenia nie byłbym tego tak pewien – mówi prezes TRoP-u.
„Polityczne działania”
Właściciel terenu Tomasz Niedziółka nie kryje rozgoryczenia całą sytuacją, wskazując na kontekst polityczny. – Tam miała powstać restauracja i wędzarnia, ale niestety nic z tego nie będzie. Nie chciałem zasypać żadnego ze stawów, tylko teren, który jest wpisany w planie jako łąki, ale teraz już chce to sprzedać, bo nie można tak działać. Władze gminy nie mają pieniędzy, więc raczej ktoś prywatny może będzie chciał to kupić. Tak się nie da działać – podkreśla.
Przedsiębiorca uważa też, że znajomości lokalnych polityków z najwyższymi władzami krajowymi mają ogromne znaczenie w działalności instytucji, które wszczęły postępowania. – Mamy kolejną kontrolę, teraz jakieś odwierty są robione. Co tydzień coś się dzieje. Natomiast Wody Polskie nie mają nic, bo my ani nie pobieramy wody, ani nie oddajemy do Dłubni – dodaje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS