Damian Cygan: Z czego wynika sukces ukraińskiej kontrofensywy? To efekt geniuszu wojskowego ukraińskich dowódców, słabości Rosjan czy czegoś jeszcze innego?
Romuald Szeremietiew: Trudno stwierdzić, co przeważyło, natomiast jedno na pewno nie ulega wątpliwości, że dowódcy ukraińscy mają przemyślany sposób, jak walczyć z Rosjanami, którzy mają nad nimi materialną przewagę. Widać to było w pierwszej fazie wojny, kiedy Putin myślał, że wysyłając czołgi na Ukrainę i wykonując pewną demonstrację siły, skłoni Ukraińców do uległości. Okazało się, że Ukraina była na to przygotowana i broniąc się, uderzyła w kolumny rosyjskie. Oni myśleli, że szybko zajmą Kijów, ale nie udało się i rozpoczęła się rzeczywista wojna. Rosja ma w niej oczywiście materialną przewagę, ale widzimy, że strona ukraińska preferuje lokalne zwycięstwa taktyczne, gdzie może zyskać przewagę nad nieprzyjacielem.
Ukraińcy głośno mówili, że będzie ofensywa na Chersoń, więc Rosjanie zaczęli przerzucać swoje wojska w ten rejon, spodziewając się uderzenia. A pamietajmy, że Ukraińcy korzystają także z rozpoznania satelitarnego, które oferuje im NATO i doskonale wiedzą, jak przemieszczają się siły rosyjskie. Kiedy Ukraińcy uznali, że wystarczająca ilość rosyjskich jednostek przemaszerowała z północy na południe, wtedy uderzyli na północy. I teraz mamy tego efekt. Zatem wyraźnie widać, że to bardzo przemyślana koncepcja, o której zresztą wielokrotnie mówiłem, że trzeba przygotować się do wojny, zdając sobie sprawę z materialnej przewagi przeciwnika.
Czy patrząc na to, jak walczy armia rosyjska i jakie straty ponosi na Ukrainie, możemy czuć się w Polsce bezpiecznie, bo Rosja, nawet gdyby chciała, to nie ma nas czym zaatakować?
Nie, nie. To już Churchill miał powiedzieć, że “Rosja nigdy nie jest ani tak silna, ani tak słaba jak się wydaje”. Zatem w podejściu do Rosji zawsze trzeba być ostrożnym. W związku z tym wszystkie działania związane z uzbrojeniem naszej armii uważam za bardzo sensowne i celowe, ponieważ licho nie śpi.
Rosja żyje cały czas w stanie wielkiego kryzysu, a mimo to – jeśli znajdzie się przywódca, który potrafi wykorzystać pewną koniunkturę międzynarodową – próbuje budować imperialną potęgę. To wszystko zaczęło się od Księstwa Moskiewskiego, poprzez wszystkie odsłony imperium carskiego, Związek Sowiecki, a teraz próbuje to realizować Putin. Ale on nie jest tak sprytny i inteligentny jak Stalin i nie ma takiej siły, jaką dysponował ZSRS. Do tego nie ma armii, która miałaby silne morale. Bo o co Rosjanie teraz walczą? O to, żeby dostać żołd i zrabować Ukraińcowi dom?
Czy w obliczu tych wszystkich niepowodzeń strony rosyjskiej rośnie niebezpieczeństwo, że Putin zdecyduje się na użycie broni jądrowej?
Moim zdaniem to jest straszak, choć realna może być groźba użycia taktycznej broni jądrowej, bo to są ładunki o małej mocy. Równie dobrze można “odpalić” jakąś elektrownię atomową na terenie Ukrainy i uzyska się ten sam efekt, ale moim zdaniem Putin bardzo dobrze wie, że użycie broni jądrowej to będzie samobójstwo Rosji.
Czy kiedy nadejdzie moment oddania władzy, Putin zrobi to w sposób pokojowy, czy zostanie zlikwidowany?
Możliwości są różne, ale nie wydaje mi się, żeby Putin był specjalnie odważnym gentelmenem, który z bronią w ręku będzie bronił swojego biurka. On mi wygląda na tchórzliwego osobnika, jak to agenci służb tajnych, którzy nie są gotowi zginąć – raczej kombinują, przechodzą na drugą stronę. Różne rzeczy się dzieją.
Putin raczej zostanie usunięty i będziemy mieli stan, który określa się w Rosji jako “wielka smuta”, czyli sytuację, w której wielkie państwo rosyjskie będzie gniło, aż znajdzie się kolejny car, który zacznie wszystko odbudowywać. Putin był takim carem po okresie smuty jelcynowskiej. Kiedyś nastąpi jakaś smuta po Putinie. Niewykluczone, że na przywódcę ratującego Rosję szykuje się Miedwiediew.
Już raz Putin i Miedwiediew zamienili się miejscami.
Ale to było zupełnie coś innego. Proszę zwrócić uwagę, że Miedwiediew jest na Zachodzie odbierany jako technokrata, z którym można rozmawiać i się układać. I nagle ten sam Miedwiediew zaczyna wygłaszać jakieś imperialne opowieści, grozi, straszy i tak dalej. Dlaczego to robi? Bo chce uzyskać poparcie tych środowisk, zwłaszcza tzw. siłowików, którzy dziś stoją jeszcze za Putinem. Miedwiediew chce im powiedzieć: “Ja też będę dobrym imperialistą”. A do Zachodu zawsze może puścić oko i powiedzieć: “To były wszystko głupstwa, odkręcamy gaz, niech żyje współpraca rosyjsko-niemiecka”.
Oczywiście Niemcy chętnie się na to zgodzą, a Ursula von der Leyen powie: “Ocenialiśmy źle Putina, ale przecież Miedwiediew to nie Putin”.
Czytaj też:
“To będzie sąd dla ludzkości”. Miedwiediew ostrzega Zachód
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS