Krystyna Romanowska: Ma pan w terapii osoby detrans, czyli takie, które – po korekcie płci – chcą wrócić do swojej „pierwotnej” płci?
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Tak. Pacjenci zgłaszający potrzebę detranzycji pojawili się u mnie około trzech lat temu. W tej chwili mam 14 takich pacjentów – jedenastu z nich było po sądowej zmianie metrykalnej płci, a trzy osoby – rezygnowały z terapii hormonalnej. Widać wyraźnie, że są to osoby, które zdecydowały się na tranzycję jako bardzo młode, nastoletnie, na początku lat 2000.
To była taka pierwsza fala zachłyśnięcia się możliwościami korekty płci. Internet aż huczał od rozmów o hormonach i blokerach dojrzewania. Są świadectwa o nielegalnym obrocie tymi specyfikami, a także nadużyciach wobec nastolatków ze strony dorosłych osób transpłciowych. Opowiedział o tym niedawno Łukasz Sakowski, twórca bloga naukowego „To tylko teoria”, który padł ofiarą takich praktyk. Jakie dzisiaj uczucia przepełniają pana dorosłych pacjentów, którzy żałują swojej decyzji sprzed lat?
Mają w sobie bardzo dużo goryczy w stosunku do terapeutów. Są przygnębieni, że tak naprawdę nie zostali przed laty profesjonalnie wysłuchani i zdiagnozowani. Że nikt nie przeanalizował ich problemów, nie dotarł do ich praźródeł, tylko koncentrował się na tym, co się teraz z pacjentem dzieje. Osoby detrans żałują, że terapeuta zaakceptował i afirmował ich wątpliwości, zamiast dokładniej szukać przyczyn stanu, w jakim się znaleźli. I nie mówimy teraz o sięganiu do głębokiej przeszłości czy psychopatologizowaniu, ale o uczciwej diagnozie, która wykluczyłaby np. autyzm, depresję czy inne przyczyny, których poczucie „obcości w ciele” mogły być tylko objawem.
Ludzie ci uważają, że nie odkryto prawdziwej przyczyny ich zakompleksień, strachu przez życiem seksualnym, strachu przed uświadomieniem sobie przyczyn trudności w nawiązywaniu relacji czy obawą przed realizacją swoich talentów.
Pamiętajmy, że specjaliści byli kilkanaście lat temu w pewien sposób podekscytowani czy entuzjastyczni, że „trafiła im się” osoba transpłciowa. Wówczas przypadki problemów z identyfikacją płci nie były tak masowe, jak dzisiaj. Tacy pacjenci byli w jakiś sposób… egzotyczni, więc duża część terapeutów raczej ich wspierała niż zastanawiała się nad etiologią zaburzenia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS