Najpierw premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosili, że wprowadzają twardy lockdown na dwa tygodnie. Przygotowali się na to rodzice, przedszkola. Po czym wychodzi prof. Andrzej Horban i mówi, że obostrzenia mogą potrwać dłużej.
W poniedziałek prof. Andrzej Horban na antenie TOK FM zdradził, że obowiązujące restrykcje raczej nie zostaną zdjęte 9 kwietnia, bo to “bardzo umowna” data.
Najpierw rząd w osobach premiera Mateusza Morawieckiego i Adama Niedzielskiego, ministra zdrowia podczas oficjalnej konferencji prasowej 25 marca ogłosił, że zamyka na dwa tygodnie żłobki, przedszkola, markety budowalne itd., a kilka dni później, wychodzi doradca rządu i mówi zupełnie coś innego
Od kilku dni spekuluje się również, że rząd może wprowadzić zakaz przemieszczania się. To kolejny element straszenia społeczeństwa. Zastraszonymi łatwiej się manipuluje. To, że podczas tej epidemii “nie leci z nami pilot”, wiadomo już od dawna. O tym społeczeństwo dowiedziało się, gdy rok temu zamknięto mu dostęp do lasów, parków czy placów zabaw. Po czym Łukasz Szumowski, gdy był jeszcze ministrem zdrowia, przyznał że nie do końca była to przemyślana decyzja.
Nie ma badań na skuteczność lockdownu
To można było jeszcze wybaczyć. Rząd podejmował decyzję w czasie, gdy nie wiadomo było, co nas czeka. Niemniej jednak, rządzący podobno walczą z epidemią już rok. Po roku od ataku wirusa SARS-Cov-2 obywatele mogliby jednak oczekiwać, że rząd będzie mądrzejszy, a nie znów zacznie biegać jak pies wokół własnego ogona i robić to samo, co rok temu, czyli zdejmować i nakładać obostrzenia.
To, że trąca to absurdem zauważają już posłowie samego PiS. Anna Siarkowska, posłanka PiS w rozmowie z Rzeczpospolita TV zaznaczała, że lockdown nie działa. ”To lekarstwo gorsze od samej choroby. Nie dysponujemy w Polsce żadnymi badaniami, które dowodziłyby, że wprowadzone obostrzenia są skuteczną metodą walki z pandemią COVID-19” – mówi posłanka.
A tymczasem nasz rząd ponownie zamyka przedszkola i żłobki… choć podobno nauczyciele są zaszczepieni. Robi wyjątek, bo oto placówki oświatowe mogą być otwarte dla dzieci medyków i dzieci z orzeczoną niepełnosprawnością.
Rozmawiam wczoraj z dyrektorem szpitala Copernicus w Gdańsku. Informuje mnie, że z powodu zamkniętych przedszkoli i żłobków personel medyczny nie musiał iść na zasiłki opiekuńcze i zajmować się dziećmi. Super! Bo medycy są teraz potrzebni. Bardzo dobrze, że mogą pracować. Tym bardziej, że są potrzebni do szpitali tymczasowych.
Jak pracować z małym dzieckiem u boku?
Nie mają łatwo. Ale czy inni rodzice mają łatwo? Czy inni rodzice tak łatwo mogą pogodzić pracę zdalną przy laptopie z opieką nad dwu czy czterolatkiem? Nie każdy może sobie pozwolić na to, aby korzystać z zasiłku opiekuńczego, bo prace są różne. Są branże, gdzie matki po powrocie z zasiłków opiekuńczych w ubiegłym roku, zostały zwolnione.
Co więcej, bardzo duża liczba dzieci uczęszcza do żłobków i przedszkoli prywatnych. Rodzice płacą za opiekę w nich niemałe pieniądze, a jednocześnie odciążają system publiczny. Rodzic płaci, a mimo to, nie może posłać dziecka do prywatnego przedszkola, bo rząd temu prywatnemu przedszkolu, biznesowi rozkazał zamknąć się…
W tamtym roku, gdy rząd wszystko zamykał, wszyscy myśleli, że to tylko na chwilę… Gdy rok później robi to samo, nie wiadomo już nic. I dlaczego rodzice mają ponosić teraz konsekwencje wieloletniego niedofinansowania systemu ochrony zdrowia, który z powodu epidemii staje się niewydolny?
Czy leci z nami pilot????
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS