A A+ A++

Polityka więc Komisji Europejskiej w tej sprawie jest bardzo niejednoznaczna i tak naprawdę wysyła bardzo sprzeczne sygnały do potencjalnych imigrantów, zarówno z Bliskiego Wschodu, jak i z Afryki” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Tomasz Grosse, socjolog, politolog, historyk, wykładowca UW.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: KE zabrała głos! „Nie możemy zaakceptować jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do UE”

wPolityce.pl: Do tej pory Bruksela prowadziła politykę otwarcia na muzułmańskich imigrantów. W tej chwili stoi na stanowisku, że te granice muszą być szczelne. Skąd ta zmiana?

Prof. Tomasz Grosse: Nie jest to do końca prawdziwe, że Bruksela w sposób jednoznaczny zamyka w tej chwili granice przed muzułmańskimi migrantami lub potencjalną falą migrantów z Bliskiego Wschodu, w szczególności z Afganistanu. Z jednej strony ma pani rację, że pod wpływem państw członkowskich Komisja Europejska w dużym stopniu usztywniła swoje stanowisko jeśli chodzi o zewnętrzne granice Unii Europejskiej. Przejawem tego działania, które ma bronić Europę przed kolejną falą migracji jest na przykład propozycja Ursuli von der Leyen, żeby zatrzymać potencjalnych Afgańczyków uciekających z kraju w krajach sąsiadujących z Afganistanem lub w Turcji lub ich dystrybuować po całym świecie czyli wprowadzić taki mechanizm relokacji, ale obejmujący różne kraje pozaeuropejskie. Niemniej z drugiej strony Komisja też wspomina o tym, że trzeba wprowadzić po raz kolejny mechanizm relokacji, tym razem Afgańczyków wewnątrz Unii Europejskiej. Jednocześnie przypomina o prawach do azylu sugerując przy tym, że powinni być nim objęci w nowej sytuacji, jaka powstała, imigranci z Afganistanu. Przypomnę, że w większości państw członkowskich oni jeszcze do niedawna nie kwalifikowali się jako ci, którzy mogli otrzymywać azyl. Tak było na przykład chociażby w Niemczech. Polityka więc Komisji Europejskiej w tej sprawie jest bardzo niejednoznaczna i tak naprawdę wysyła bardzo sprzeczne sygnały do potencjalnych imigrantów, zarówno z Bliskiego Wschodu, jak i z Afryki.

O czym to świadczy? Czy to świadczy o tym, że ta polityka multikulti będzie kontynuowana, ale w sposób bardziej miękki bądź ukryty?

Tak jest. Uważam, że o ile nastąpiła bardzo zdecydowana zmiana po stronie państw członkowskich, jeżeli popatrzymy na to, co było w 2015 roku, to tutaj po stronie urzędników lub innych instytucji europejskich, na przykład Parlamentu Europejskiego nie widać porównywalnej zmiany, tylko pewne przesunięcie w kierunku państw członkowskich. Ale jednocześnie tak jak powiedziałem, te sygnały wysyłane poza Europę z jednej strony zniechęcają, ale z drugiej zachęcają potencjalnych imigrantów do przybywania do Europy.

Czy to oznacza, że powinniśmy przygotować się na próby skłonienia Polski do przyjmowania migrantów, ale dokonywane w zupełnie inny sposób niż to było dotychczas? Na przykład nie metodą prób narzucania kwot, jak to było w 2015 roku, tylko miękkiej perswazji i metodą prób osłabienia w oczach opinii publicznej zagrożenia ze strony tych społeczności?

Zdecydowanie jestem przekonany o tym, że instytucje europejskie, przede wszystkim Komisja, ale też Parlament będą zachęcać wszystkie państwa członkowskie do przyjmowania jak największej liczby imigrantów i do wprowadzenia mechanizmów ich dystrybucji po wszystkich państwach członkowskich. Ponieważ jest blokada jeśli chodzi o przymusowy mechanizm relokacji, w gruncie rzeczy Komisja widząc pewien pat, blokadę – tak naprawdę nie wynikającą tylko i wyłącznie ze stanowisk krajów Europy Środkowej – wspomina również o możliwościach bardziej dobrowolnych rozwiązań. Tak czy inaczej presja, żeby przyjmować potencjalnych migrantów, będzie z całą pewnością na Polskę wywierana i jak widzimy Polska już się pod tą presją ugięła, dlatego że przyjęliśmy w ostatnich dniach, o ile dobrze pamiętam ponad 400 Afgańczyków. Wprawdzie tych Afgańczyków przyjęliśmy ze względu na uzgodnienia wewnątrz NATO, niemniej taka postawa wychodzi naprzeciw oczekiwaniom instytucji europejskich. Ta presja zatem będzie się jeszcze nasilała i oczywiście w moim przekonaniu wcześniej czy później nastąpi bardzo wyraźny konflikt pomiędzy z jednej strony oczekiwaniami naszych partnerów lub instytucji europejskich wywieranymi na polski rząd a oczekiwaniami polskich wyborców, szczególnie prawicowych, którzy jednak nie chcą, żeby polski rząd przyjmował imigrantów, zwłaszcza muzułmańskich.

Tylko, że ci Afgańczycy, którzy teraz zostali do Polski sprowadzeni to były osoby, które, jak wynika z oficjalnych informacji, współpracowały z nami w Afganistanie. Czy to, co Pan Profesor powiedział, oznacza, że pod pozorem, że to są współpracownicy, będą ewakuowane osoby, które wcale tymi współpracownikami nie były?

Tutaj oczywiście trudno zweryfikować te informacje, czy to byli współpracownicy polskich władz, polskiego wojska, czy współpracownicy innych krajów. Natomiast fakt pozostaje faktem, że przyjmujemy tych imigrantów, co jednak budzi pewne zastrzeżenia, dlatego że do tej pory byliśmy bardzo nieprzejednani na przykład jeśli chodzi o wszelkie działania w tym samym kierunku proponowane ze strony Unii Europejskiej.

Pytanie jest takie, czy rząd nagle zmienił swoją politykę w tym obszarze i jak daleko ta zmiana będzie sięgać? Czy zatrzymamy się na tej liczbie, którą w tej chwili deklaruje rząd, czy ona będzie systematycznie zwiększana i w gruncie rzeczy osiągnie te pułapy, które wcześniej w bardzo podobnej sytuacji zostały odrzucone w odniesieniu do kryzysu syryjskiego i mechanizmów Unii Europejskiej?

Tutaj w dalszym ciągu rząd nie wykorzystuje kompletnie pewnego oczywistego wydawać by się mogło instrumentu, jakim byłaby zgoda na przyjmowanie imigrantów, albo w okresie tymczasowym, czyli nie na stałe, tylko do zakończenia niebezpiecznej sytuacji, która występuje aktualnie w Afganistanie. Lub druga opcja – przyjmowanie tylko tych imigrantów, którzy deklarują chrześcijaństwo, bo przecież taka mniejszość też jest w Afganistanie. Ta druga opcja mogłaby zniwelować podstawowy problem, przed którym stanie Polska w przypadku przyjmowania bardzo dużej liczby imigrantów spoza Europy, czyli obcość kulturowa, która w sposób obiektywny utrudnia asymilację.

Z kolei ta pierwsza opcja, o której Pan Profesor wspomniał, niesie za sobą tego typu zagrożenie, że jednak to byłoby przyjmowane na stałe, biorąc pod uwagę, że radykalnego islamu się nie da tak szybko stamtąd wyplenić.

To jest jasne, tylko że tutaj nie chodzi o to, czy się wypleni islam, czy się nie wypleni, bo to są wszystko kraje muzułmańskie w tej części świata, tylko niektóre są stabilne, niektóre są niestabilne. W związku z tym jest jakby w pewnym momencie usprawiedliwione prawo do azylu, a w innym momencie tego prawa można odmówić, dlatego że na przykład sytuacja przestała być niestabilna i zagrażająca życiu tych potencjalnych uciekinierów. Tak postępuje wiele krajów członkowskich Unii Europejskiej, przykładowo Dania zgodziła się przyjąć Syryjczyków podczas pierwszego kryzysu migracyjnego, a jednocześnie ich w tej chwili deportuje uznając, że sytuacja na tyle się uspokoiła w Syrii, że ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Wiejak

CZYTAJ TAKŻE:

-Opozycja rozgrywa kryzys w Afganistanie i wojnę hybrydową Łukaszenki? Ochojska apeluje o otwarcie granic Polski. Co na to KE?

-Premier zadowolony ze stanowiska KE: Dość podżegania do nielegalnej imigracji. Komisja odrobiła lekcję i dzisiaj mówi językiem Polski

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProtest w obronie uchodźców spod Usnarza Górnego. “Straż Graniczna, nie partyjna”
Następny artykułKradł zabezpieczenia studzienek kanalizacyjnych, przy okazji uszkodził światłowód, który też chciał przywłaszczyć