Damian Cygan: Podkomisja smoleńska orzekła, że przyczyną tragedii z 10 kwietnia 2010 r. były dwie eksplozje w samolocie. Czy po 12 latach nie jest to już tylko przekonywanie przekonanych?
prof. Henryk Domański: Moim zdaniem ważniejszym czynnikiem niż raport jakiejkolwiek komisji jest to, co dzieje się na Ukrainie, czyli agresja Rosji i uprawdopodobnienie w ten sposób, że w 2010 r. Moskwa była zdolna przeprowadzić zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Efekt rosyjskiej inwazji uświadomił ludziom w o wiele większym stopniu niż to było do tej pory, jakimi metodami posługuje się Rosja, kiedy ma zdefiniowanego wroga. A wróg to jest ten, który atakuje Moskwę i jej politykę. Taki wróg musi być więc unicestwiony, zabity.
Czy mają rację ci, którzy uważają, że PiS wraca do teorii o zamachu, bo sprzyja temu sytuacja na Ukrainie?
Nie powiedziałbym, że mają rację ci, którzy twierdzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Raczej wraca takie przekonanie, że mogło do niego dojść, a to zupełnie dwie różne kwestie. Już od 12 lat respondentom zadawane jest pytanie, czy ich zdaniem katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu. W 2010 r. “tak” odpowiedziało tylko 13 proc., a w tej chwili 48 proc. Natomiast dwa lata temu, przed wojną na Ukrainie, to było 24 proc. Zatem odsetek osób wierzących w zamach zwiększa się w ciekawy sposób i to niezależnie od raportów jakichkolwiek komisji. Tyle tylko, że to nadal głównie kwestia wiary niż komponentu poznawczego.
Smoleńsk zmienił życie wielu ludzi, ale jest spora grupa Polaków, która od początku kpi z tamtych wydarzeń. Jak to jest możliwe w narodzie, który ogólnie jest czuły na ludzką krzywdę, co widać choćby w naszym podejściu do uchodźców z Ukrainy?
To się wiąże ze światopoglądem i sposobem oceniania rzeczywistości. Przeciwnikiem tezy o zamachu na prezydenta Kaczyńskiego jest elektorat Platformy Obywatelskiej, ale również wyborcy, którzy postrzegają świat jako podlegający pewnym racjonalnym regułom, więc możliwość, że w Smoleńsku doszło do wybuchu nie mieści się w tym światopoglądzie, bo “niby dlaczego Rosjanom miało zależeć na tym, żeby zabić Lecha Kaczyńskiego?”. “Jaki to był dla nich przeciwnik?”. W tej chwili to przekonanie się zwiększa, bo mamy odwołania choćby do słynnego wystąpienia prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi, a także to, co nazwałem wcześniej zdefiniowaniem Lecha Kaczyńskiego jako wroga, którego trzeba za wszelką cenę unicestwić.
Ta grupa ludzi uważa, że w ogóle zajmowanie się takimi teoriami jak zamachy nie ma sensu, bo po prostu “stało się”, a co było tego powodem, to jest sprawa drugorzędna. Ważniejsze jest patrzenie w przyszłość, a w tym konkretnym przypadku nienarażanie się Rosji i prowadzenie takiej polityki zagranicznej, żeby raczej dochodzić do uzgodnień w sprzecznych interesach niż antagonizować stosunki. Na to wszystko nakłada się jeszcze tradycyjny podział polityczny, że “za tezą o zamachu stoi Prawo i Sprawiedliwość, a to partia anachroniczna, zaściankowa, której zależy na tym, żeby wyjaśnić, czy ktoś kogoś zabił”. “A co nas to obchodzi?”.
Czytaj też:
Tusk: PiS perfekcyjnie realizuje plan PutinaCzytaj też:
Prof. Legutko: Nie wyobrażam sobie, żeby Tusk czy Sikorski mogli tak powiedzieć
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS