Znowu to zrobił. Kolejna praca profesora Rucharda Butterwicka, absolwenta Cambridge i Oxfordu, pachnie świeżością, polotem i rzetelnością.
Może ten dynamiczny język, analizy mechanizmów władzy, przeplatające się z cytatami ze źródeł i barwnymi anegdotami ze schyłkowych czasów dawnej Rzeczpospolitej, to zasługa tłumacza? Wszak autor, choć doskonale zna język polski, pisze po angielsku, dopiero później jego praca przekładana jest na nasz język. Ale chyba tłumacz by nie dorabiał tej typowo anglosaskiej natury pisania, rozpoczynania nowych zagadnień nie od ciężkiej faktografii ale od barwnego opisu wydarzenia, które wienczy jakiś okres historyczny (jak np. podróż króla Poniatowskiego na spotkanie z carycą Katarzyną II w Kaniowie). Poznajemy więc sceny, gotowe do przełożenia na deski teatru, ze szczegółowym opisem fajerwerków, widoków z barki na Dnieprze, ale i sylwetki zmęczonego, starego i zawiedzionego spotkaniem, polskiego monarchy. Dopiero od takich scen – jak Kaniów, jak wcześniejsze opisy zawiązywania się zawadiackiej i niepodległościowej konfederacji w Barze, z charyzmatycznym księdzem Jandołowiczem na czele – Autor wychodzi do opisywania historii twardej, faktograficznej, opatrzonej cytatami, sylwetkami postaci, kulisami politycznych ustaleń.
Tytuł pracy („Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733–1795)”) nawiązuje do wypowiedzi brytyjskiego dyplomaty, który tak opisał młodego Poniatowskiego w systemie ustrojowym Rzeczpospolitej:
(…) z tego co widzę, zarówno co do jego zdolności sądzenia, jak i cnót, że jest w nim coś, co pozwala uchwycić światło i płomień. Można żałować równocześnie, widząc człowieka jego zalet bez sceny, na której mógłby odegrać swoją rolę. Polska jest krajem, gdzie jedność Rzeczpospolitej jest rozproszona, a jej moc unicestwiona przywilejami osób prywatnych.**
Dojrzalsza niż myślimy
Butterwick w swojej pracy prowadzi czytelników od skrajności czynników upadku Rzeczpospolitej do motywów modernizacji i reformy. Nie jest to jednak stare, XIX-wieczne gadanie o postępowym oświeceniu i zacofanym sarmatyzmie, to subtelna wędrówka po niuansach. Badacz uważa dyskurs polityczny w XVIII-wiecznej Polsce, także czasów saskich, tak dziś utrwalonych w narodowej opowieści jako okres ciemnoty, za dojrzały i oparty na klasycznych wzorcach europejskich.
Republikański nurt osiemnastowiecznej myśli politycznej uznał za źródło problemów Rzeczypospolitej endemiczną walkę inter maiestatem ac libertatem.
Nawet osławione hasło „Polska nierządem stoi” nie było tak anarchizujące jak dziś większość komentatorów przypuszcza.
Wyrażało jedynie przekonanie, że pewien stopień bezwładu jest nieuniknionym elementem wolnego „rządu republikańskiego”. Był zgodny z popularnym hasłem, zaczerpniętym od starożytnego historyka Salustiusza, który twierdził, że (…) lepiej żyć w niebezpiecznej wolności niż w spokojnej niewoli.
Brytyjczyk potrafi się polską specyfiką zachwycić, dostrzec jej nieszablonowość, a także tak rzadkie w innych krajach starego ówczesnego kontynentu, poczucie więzi obywateli. Obywateli, którzy nawet nie nazwali państwa, w którym żyli:
Nie znajdziemy jednak prawie nigdy w źródłach najczęściej dziś spotykanej nazwy: Rzeczpospolita Oboga Narodów. nie ma jej nawet w tekście unii lubelskiej. Występuje wyjątkowo w tytułach praw ustanawiajacych „Komisję Skarbową rzeczpospolitej Obojga Naodów” z 27 października 1791 roku, choć nie w póxniejszej ustawie Komisja Wojskowa Obojga Narodów. Ta niezwykła wspólnota obywatelska nigdy w gruncie rzeczy nie ustaliła swej nazwy.
W konfrontacji z silniejszymi
Historyk nie unika też wejścia głębiej w historię wojskowości, a z jego twierdzeń, można pokusić się o wniosek, że Rzeczpospolita mimo przewagi wroga nie wykorzystywała swoich wojskowych możliwości w konfrontacji z wrogiem, za szybko się poddawała, jak wtedy gdy litewscy oligarchowie woleli Rosji w 1733 roku ustąpić od razu, narzekając na niedowład własnej armii:
te 3000 wojska nie wystarczyłoby na śniadanie, a cózby zostało na obiad
— biadolili na sejmie. W tym samym duchu autor „Światła i płomienia” komentuje kapitulację króla Poniatowskiego 3 dekady później, w obronie Konstytucji 3 Maja.
Jednak aktualna sytuacja militarna nie była aż taka zła, jak wydawało się królowi, prymasowi, Kołłątajowi i innym ministrom. Alternatywny scenariusz nie wymagał nawet skopiowania doświadczeń rewolucji francuskiej i powołania pod broń całego narodu. 23 lipca przeważająca część regularnych sił Korony i Litwy dokonywała przegrupowania i umacniała swoje pozycje. Król dysponował też stacjonującymi w Warszawie pułkami gwardii litewskiej. Do służby ochoczo garnęli się rekruci. Gdy linie zaopatrzenia uległy skróceniu, zmniejszyły się nawet chroniczne problemy z dostawami sprzętu i żywności. Co najważniejsze, żołnierze Rzeczpospolitej dowiedli, że są w stanie walczyć z zaprawionym w bojach nieprzyjacielem. Natomiast Rosjanie mieli za sobą długi i męczący marsz na zachód i przeżywali trudności logistyczne zwiążane z nadmiernym wydłużeniem linii zaopatrzeniowych. Ich liczebność spadała, bo ponieśli znaczne straty w lduziach i musieli zostawić za sobą garnizony, by wzmocnić siły konfederatów,którzy nie zapewnili im obiecanego wsparcia. (…) sytuacja militarna zmierzała do stanu równowagi.
Butterwick – i to też jest przewaga jego pracy – często odwołuje się do najnowszych ustaleń innych historyków, ale także zna i cytuje klasyków takich Konopczynski, Rostworowski czy Michalski. Udostępnia też wnioski badaczy zagranicznych, gdy np. opisuje nastroje rosyjskich elit w wonie 1792 roku:
początkowa wiara w łatwe zwycięstwo została zachwiana w ciągu dwumiesięcznej kampanii, zwłaszcza wśród oficerów średniego szczebla, biorących udziałw coraz cięższych walkach. Mimo przesadnie optymistycznych meldunków nadsyłanych do Petersburga przez takich generałów jak Kachowski, Kreczetnikow i Kossakowski (…) niektórzy dworzanie rosyjsci byli zaniepokojeni nieoczekiwanym przebiegiem wydarzeń.
Pod piórem profesora nawet rok 1794 nie wydaje się tak beznadziejny, zwłaszcza w kontekście oporu Wielkopolski, który
złagodził napór na Warszawę i upokorzył Hohenzollerna. Katarzyna II poinformowała barona Grimma, iż „pękała ze śmiechu”, otrzymawszy wiadomość o odwrocie pruskiego monarchy.
Oświecenie katolickie i stanisławowskie
Jako że Autor „Polskiej rewolucji” już wcześniej badał Sejm Wielki, także i tutaj poświęca mu dużo miejsca i właśnie z pewnym żalem można odnotować, że ta druga połowa czasów saskich zotała u niego potraktowania stosunkowo pobieżnie, bo w tym stylu i z tą przenikliwością chciałoby się na panowanie Augusta III spojrzeć uważniej. Ciekawym rozszerzeniem poglądu badacza jest opis „oświeconego katolicyzmu” czy też „katolickiego oświecenia”, które zachowując swoje metafizyczne i teologiczne pryncypia włączyło się w edukowanie społeczeństwa zgodnie z najnowszymi osiągnięciami nauki i z wykorzenianiem faktycznego obskurantyzmu (jak bicie w dzwony dla odstraszenia burzy). Butterwick przekonująco udowadnia, że „polska rewolucja” czyli Sejm Wielki była bliska zerwania z papiestwem nie przez słabość katolicyzmu, ale przez specyficzne relacje szlacheckich wiernych z duchowieństwem, które zajmując wysokie stanowiska państwowe i kościelne miało nad szlachtą przewagę w urzędach, trybunałach, podatkach i na sejmach. Na kartach „Światła i promienia” odnajdujemy też konkretne przykłady modernizującej się służby państwowej, tworzenia się pokolenia nowych elit urzędniczych, które weszłyby w wiek XIX jako profesjonalna kadra Rzeczpospolitej.
Polska misja wysłana w 1776 roku do Stambułu, kierowana przez Karola Boscampa, okazala się tak sprawna, że Rosja zażądała jej zamknięcia. Część czynności stambulskiej placówki była jednak kon tynuowana pod przykrywką polskiej szkoły języków orientalnych.
Polska a sąsiedzi
Odświeżajac stary krakowsko-warszawski spór u Butterwicka przebija przekonanie, że to jednak czynniki zewnętrzne, a nie wewnętrzne, doprowadziły do upadku Polski. Trudno przy Butterwickowych rozważaniach o reformach w Polsce, o Targowicy i próbach upokarzania Polski, o opozycji wiszącej u klamki obcych dworów, wreszcie przy opisach wojny z Rosją nie zastanawiać się nad teraźniejszością – nawet sam Autor wspomina o obecnej inwazji Moskwy na Ukrainę.
Ciekawym porównaniem jest przywołanie przykładu Rzeszy niemieckiej, która także stanowiła nietypową wspólnotę, ale żaden z jej sąsiadów nie uszyskał takiej przewagi i woli ekspansji by ów konglomerat państewek rozebrać. Z naszymi sąsiadami było inaczej. I w sumie nadal jest.
Richard Butterwick, Światło i promień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733–1795), Kraków 2022.
ZOBACZ TAKŻE ROZMOWĘ Z PROFESOREM ANDRZEJEM NOWAKIEM:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS