DoRzeczy.pl: Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt zmian w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz Kodeksie postępowania cywilnego. W procesie rozwodowym – zwłaszcza w przypadku posiadania dzieci – ma pojawić się ”Rodzinne postępowanie informacyjne”. Czym to postępowanie będzie różnić się od mediacji i czy proces rozwodowy może się w związku z tym wydłużyć, albo być utrudniony?
Dr hab. Marek Andrzejewski: Rodzinne postępowanie informacyjne ma pojawić się jako novum obok istniejącej od kilkunastu lat mediacji. Projekt przewiduje procedurę informacyjną, jako obligatoryjną, pozostawiając mediację nadal, jako czynność dobrowolną. Owa dobrowolność dała ten efekt, że mało ludzi chce mediować. Zwycięża skłonność do prawowania się, której elementy koncyliacyjne ustępują pola. Projekt idzie jednoznacznie wbrew europejskiej tendencji do trywializowania małżeństwa, zarówno, jeśli chodzi o jego zawieranie, jak też rozwiązywanie. Głoszony i realizowany w wielu krajach jest postulat tworzenia możliwości zawierania małżeństw (niemal) przez każdego, kto tego chce, a jeśli chodzi o rozwód, to dominuje tendencja do orzekania rozwodu bez potrzeby wykazywania jakichkolwiek przesłanek, a jedynie na podstawie oświadczenia woli wyrażonej przez jednego lub oboje małżonków (tzw. rozwód na życzenie).
Coraz częściej rozwód nie jest tam przeprowadzany w sądzie, lecz w urzędzie administracyjnym lub u notariusza, czyli bez postępowania dowodowego, a jedynie na podstawie złożonych oświadczeń. Polskie prawo stanowi, że małżeństwo nie jest dla każdego, gdyż na przykład należy mieć odpowiednią ilość lat, nie wolno być spokrewnionym zbyt blisko, ani dotkniętym poważną chorobą psychiczną. Z kolei żeby uzyskać rozwód należy w postępowaniu przed sądem wykazać m.in., że między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia w sferze emocjonalnej, seksualnej i ekonomicznej, że rozwód nie będzie sprzeczny z dobrem dzieci i innymi zasadami etycznymi. Można wypowiadać rozmaite oceny na temat polskiego prawa, ale na tle tendencji europejskich łatwo obronić tezę, że traktuje ono małżeństwo serio.
Co teraz się zmieni?
Podkreślmy, że przekaz, jaki można wyinterpretować z polskiego prawa jest taki: zastanów się dobrze, czy chcesz się pobrać, przemyśl to, pamiętaj, że musisz spełniać określone kryteria, a jak jesteś w związku małżeńskim i nie jest on udany, to dokładnie zastanów się nad tym, czy warto występować o rozwód. Jeśli taką decyzję podejmiesz, to przemyśl wszelkie tego skutki.
Psychologowie twierdzą, że rozwód ludzi, którzy się kochali jest drugą pod względem bólu traumą po tej, jaką przeżywają ci, którzy nagle stracili kogoś najbliższego. Rozwód to bardzo ważne zagadnienie dla rozwodzących się, ich dzieci i społeczeństwa. Kosztowne emocjonalnie, ale też materialnie i społecznie. W tym sensie jestem zwolennikiem polskiego prawa, w tych jego aspektach, które są sprzeciwem w stosunku do prób trywializowania małżeństwa. Zwolennicy liberalizacji prawa rozwodowego twierdzą, że skoro z wolnej woli się pobrali, to niechaj mają możliwość z wolnej woli się rozwieść i nikomu nic do tego. A ja sobie myślę, że po wielu latach nieudanego związku, jej wola rozwodu może być skutkiem szantażu z jego strony (na przykład ekonomicznego), a nie tego, że zapragnęła być singielką. Nie musi wcale tak być, ale warto sprawdzić. Oczywiście, jeśli celem działania sądu ma być wymierzanie sprawiedliwości, a nie zredukowanie jego roli do przyjmowania wiążących sąd oświadczeń.
Rozumiem, że projektowana przez resort sprawiedliwości zmiana ma wzmocnić odpowiedzialne podejście do instytucji małżeństwa?
Sztandarowym elementem projektu jest wprowadzenie instytucji rodzinnego postępowania informacyjnego. To niepoważne, aby w tym kontekście koncentrować uwagę opinii publicznej na tym, że może to wydłużyć postępowanie rozwodowe. Tak czynią niektóre media. A niby dlaczego postępowanie rozwodowe ma być krótkie? W samym tylko XXI wieku rozwiodło się 7 proc. dorosłej populacji Polaków, więc lament nad ewentualnym spowolnieniem procedury, choć wcale nie jest to przesądzone, uważam za niepoważny. Postępowanie rozwodowe, jak żadne inne, ma być przeprowadzane porządnie, a jego długość jest kwestią trzecioplanową. Jeżeli w konsekwencji rodzinnego postępowania informacyjnego ktoś czegoś ciekawego, a dotyczącego jego życia, się dowie i uzna, że nie warto w to wchodzić, to chyba dobrze? Jeśli jednak małżonkowie zdecydują się na rozwód, to uczynią po takim postępowaniu uczynią to z większą świadomością, co tylko sprawi, że orzeczenie będzie sprawiedliwsze i trwalsze. Brak elementarnej wiedzy plus zły stan emocjonalny rozwodzących się sprawiają, ze np. przy zarobkach męża na poziomie 10 tys. zł żona – sama zarabiająca 3 tys. – żąda alimentów w wysokości 500 zł na ich jedyne dziecko. A przecież prosta informacja prawna jest taka, że dziecko ma prawo żyć na podobnej stopie życiowej, jak rodzice i te 500 można spokojnie pomnożyć przez 4. Ile kobiet o tym wie? W mojej ocenie znikoma ilość.
Czy zmiany mogą rozwiązać problem potyczek sądowych np. o alimenty do których dochodzi długo po rozwodzie?
Od strony prawnej, a pomijam tu ważniejsze od prawa aspekty psychologiczne i pedagogiczne, rozwód jest zagadnieniem wielowątkowym, dynamicznym, skomplikowanym. Wielu rozwodzących się nie wie, że wszystkie wątki dotyczące dzieci, o jakich mowa w wyroku rozwodowym, nie są ustalane raz na zawsze, lecz w naturalny sposób z czasem podlegają modyfikacji. Dotyczy to kontaktów z dzieckiem, alimentów a bywa, że i sposobu sprawowania władzy rodzicielskiej. Wiedza o tym znacznie obniża poziom emocji w toku procesu. Procedura informacyjna może też przyczynić się do tego, że po pół roku po zakończeniu sprawy rozwodowej, która kończy małżeństwo, nie będzie „dogrywek” w sądach i kolejnych „przeczołgiwań” w spawach dotyczących dzieci.
Pojawia się pytanie, kto miałby przeprowadzić takie postępowanie informacyjne? Urzędnik sądowy, a może kurator?
Procedura informacyjna może się odbyć w ramach postępowania mediacyjnego, czyli może ją przeprowadzić mediator. Jeśli rodzina ma ustalonego kuratora, to może być to jego zadaniem, jako kogoś, kto tę rodzinę zna. Ja byłbym zadowolony, gdyby to robił nawet odpowiednio przygotowany urzędnik sądowy. W mojej ocenie kwestia źródła powzięcia informacji nie jest najbardziej istotna.
W czym procedura informacyjna będzie lepsza od mediacji?
Tu nie ma konkurencji, tu jest komplementarność. Tak jak wspomniałem, procedura informacyjna jest obligatoryjna, a mediacja jest fakultatywna. Dobrze, że koszty mediacji maja być w przyszłości pokrywane przez Skarb Państwa. Może to sprawi, że ludzie będą częściej z mediacji korzystać. Uważam jednak, że obecnie błędnie interpretowana jest idea dobrowolności mediacji. Zgadzam się z tym, że jak ktoś nie chce mediować, to grzywnami go do tego przymuszać nie należy. Ale nie zgadzam się, że sąd otrzymując informację, że do mediacji nie doszło, nie może wyciągnąć negatywnych konsekwencji w stosunku do tego z rozwodzących się małżonków, który odmówił rozmowy ze współmałżonkiem o przyszłości ich wspólnego dziecka. Uważam takie zachowanie za dyskwalifikujące tę osobę, jako rodzica i sąd, chcąc wymierzać sprawiedliwość, powinien móc wziąć to zachowanie pod uwagę przy orzekaniu o sposobie sprawowania władzy rodzicielskiej i o kontaktach z dzieckiem.
Czy w przypadku braku posiadania dzieci, rodzinna procedura informacyjna będzie formalnością? Pytam, gdyż pojawiła się w mediach taka narracja, że ministerstwo sprawiedliwości chce utrudniać rozwody.
Jestem skłonny przyjąć ten argument. Jeżeli informowanie ludzi o ich sytuacji prawnej jest utrudnianiem rozwodów, to ja jestem za tym aby tak robić! Żelazna logika tego zarzutu prowadzi do tezy, że im mniej wiesz o prawie własności i cenach nieruchomości, tym korzystniej kupisz dom. Prostota tego myślenia poraża. Otóż, zwłaszcza stojąc na gruncie Konstytucji, Ministerstwo Sprawiedliwości, ani żadne inne, nie może ułatwiać rozwodów. Sprzyjanie rozwodom byłoby sprzeczne z jej art. 18 nakazującym Państwu otaczać małżeństwa ochroną. Poświęcenie czasu na zdobycie informacji i bardziej świadome działanie nie jest wielkim utrudnieniem, a może bardzo pomóc w przejściu tego procesu w sposób odpowiedzialny. Projekt idzie właśnie w tym kierunku. A odnośnie do małżeństw bezdzietnych, to w ich przypadku siła argumentów sugerujących powalczenie o małżeństwo jest mniejsza. Ale pośpiech ku rozwodowi także w ich przypadku jest błędem.
W projekcie pojawia się również kwestia droższych rozwodów. Dotychczas w przypadku braku orzeczenia o winie, koszt wynosił 300 zł, gdyż drugie 300 złotych było zwracane. Po zmianach będzie to 600 zł, a zwrot wystąpi jedynie w przypadku orzeczenia separacji.
Przepraszam bardzo, dzisiejsze koszty rozwodów, są cenami dumpingowymi. Rozwody są w nieustannej promocji! W mojej ocenie jest to regulacja jawnie sprzeczna z Konstytucją (ciągle ten sam art. 18!). Sąd okręgowy, sędzia zawodowy, ławnicy, a do tego utrzymanie budynku, sali, biur i cena za postępowanie równa cenie trampek, to kpina. Osoby ubogie mogą być z kosztów zwolnione, jednak osoby majętne powinny za rozwód płacić kilka-kilkanaście procent rocznych dochodów, a już z pewnością nie mniej niż za adwokata.
Wiemy, że w przypadku rozwodów cierpią dzieci. Rodzice często wykorzystują potomstwo do rożnego rodzaju rozrywek. Czy można to jakoś rozwiązać?
Od wielu lat postuluje się, aby wprowadzić sankcje karne za utrudnianie dziecku kontaktów z rodzicem, z którym ono nie mieszka. Ktoś „odgrywa się” w ten sposób na byłym współmałżonku, ale przede wszystkim krzywdzi dziecko. Pojawił się pomysł ochrony karnej przed tym złem. Dziś mamy obowiązek wykonywania alimentów, którego lekceważenie może spotkać się z sankcja karną. Można więc sobie wyobrazić sankcję karną za utrudnianie kontaktów. Ale nie byłoby tego postulatu, gdyby sędziowie rodzinni stanowczo ograniczali władzę rodzicielską temu rodzicowi, który w ten sposób zagraża dobru dziecka krzywdząc je. Ten postulat jest efektem bezsilność osób skrzywdzonych w sytuacji niewykorzystywania istniejących w prawie narzędzi przez sędziów rodzinnych. W projekcie pojawia się idea wspierania działań sądu rodzinnego przez prokuraturę, gdyż projekt zawiera nakaz dla sądu informował prokuraturę o sprawach dotyczących władzy rodzicielskiej, w których podjął działania z urzędu. Według mnie jest to uzasadnione jedynie w tych sytuacja, w których działania sądu zmierzają do pozbawienia władzy rodzicielskiej. Tam zachowania rodziców ocierają się o czyny karalne, albo nimi są. Jako chybiony uznaję pomysł przekazywania prokuraturze spraw dotyczących ograniczenia władzy rodzicielskiej. Ta instytucja ma na celu dokonanie korekty zachowań rodziców środkami w większości przypadków perswazyjnymi. Nie należy tym sprawami zaprzątać uwagi prokuratorów, gdyż uczyni to wiele zła dla relacji rodzinnych.
Co w przypadku pieczy naprzemiennej? W tym projekcie nie znajdujemy zbyt wiele zmian w tej kwestii.
To jest zagadnienie kontrowersyjne. Mnie osobiście cieszy, że w projekcie nie ma dodatkowego „paliwa”, które by wzmacniało tendencję do orzekania w sprawach rozwodowych pieczy naprzemiennej. W sądach orzekanie o niej jest częste, może nawet modne. Mam do tego dystans. Nich czas i praktyka pokażą, jak się rozwinie orzecznictwo w tym zakresie i jakie przyniesie owoce.
Czytaj też:
Blokada reformy sądownictwa. Ziobro wskazał winnychCzytaj też:
Polacy ocenili reformę sądownictwa. Są wyniki sondażu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS