Problemy reprezentacji Brazylii! Atakujący nie zagra w meczu otwarcia

W reprezentacji Brazylii ostatnia prosta przed igrzyskami olimpijskimi nie odbywa się bez kłopotów. Drużyna z Ameryki Południowej do startujących już w najbliższą sobotę (27 lipca) igrzysk olimpijskich nie przystąpi w nominalnym składzie. Alan Souza ominie mecz otwarcia z reprezentacją Włoch. Atakujący w dalszym ciągu zmaga się z urazem łydki. W jego miejsce zawita rezerwowy zawodnik. 

IGRZYSKA OLIMPIJSKIE: PROBLEMY GWIAZDY REPREZENTACJI BRAZYLII

Już w minioną środę, 24 lipca informowaliśmy o problemach zdrowotnych Alana Souzy. Wszystko rozchodzi się o lewą łydkę, której urazu doznał był siatkarz Indykpolu AZS-u Olsztyn. Wówczas jednak pod znakiem zapytania stała przyszłość atakującego w paryskim turnieju. Po przejściu rezonansu magnetycznego została podjęta jednoznaczna decyzja przez sztab medyczny. Brazylijczyk nie weźmie udziału w meczu otwarcia. Drużyna z Kraju Kawy na start igrzysk olimpijskich, w sobotę, 27 lipca podejmie o godz. 13:00 reprezentację Włoch. Bezapelacyjnie to duża strata dla mistrzów olimpijskich z 2016 roku, wszak starcie z siatkarzami z Półwyspu Apenińskiego zapowiada się na bardzo zacięte, wymagające i trudne dla obydwóch stron.

Na tym jednak nie koniec zmartwień Brazylijczyków. Co prawda Joandry Leal najpewniej przystąpi do meczu, o tyle w trakcie jednego z treningów w Paryżu wylądował na stopie jednego ze swoich reprezentacyjnych kolegów. W związku z tym szybko opuścił trening, został opatrzony przez fizjoterapeutę, nie kontynuując już ćwiczeń. W ostatecznym rozrachunku uraz nie wydawał się groźny.

W związku z absencją Souzy reprezentacja Brazylii sięgnęła po rezerwowego, trzynastego zawodnika, którym jest Henrique Honorato występujący na pozycji przyjmującego. Przypomnijmy, że jeszcze dwa tygodnie światowa federacja siatkówki FIVB umożliwia powrót kontuzjowanego zawodnika do składu, jeśli ten wyzdrowieje. Tak więc zapewne Alana Souzę czeka wyścig z czasem, ale powrotne drzwi do ekipy są otwarte.

Zobacz również:
Polskie kadry muszą mieć się na baczności. Sędziowie nie będą mieli litości