A A+ A++

Kutnowska jadłodzielnia powstała w 2019 roku dzięki głosom oddanym w budżecie obywatelskim. Mieszkańcy mówią, że chętnie oddaliby artykuły spożywcze, ale lokalizacja jadłodzielni jest dość nietrafiona. W dodatku społeczna lodówka działa tylko od poniedziałku do piątku w godzinach od 7 do 15, a wtedy większość osób pracuje.

(Fot. Piotr Krysztofiak)

Wydawałoby się, że jadłodzielnia powinna rozwiązywać problemy – ludzie, którzy mają za dużo jedzenia mogą je oddać, a ci, którym go brakuje – za darmo je zdobędą. W Kutnie jest z tym jednak problem. W tamtejszej jadłodzielni znajduje się obecnie tylko kilka puszek, słoików z powidłami, a pustki nie wynikają z dużego zainteresowania. – Problem polega po pierwsze na lokalizacji. Mieszkańcy często zwracają uwagę, że jadłodzielnia nie znajduje się w centrum Kutna, gdzie toczy się głównie życie mieszkańców, tylko na obrzeżach. Drugim problemem jest słaba kampania informacyjno-promocyjna tego miejsca – zauważa Martyna Stasiak, asystentka społeczna posłanki Agnieszki Hanajczyk.

Władysław Janik, prezes zarządu Stowarzyszenia “Bank Żywności Kutno”, które odpowiada za kutnowską jadłodzielnię przekonuje, że problem z brakiem pożywienia i osób chętnych do jego zabrania związany jest z epidemią koronawirusa. – Przeprowadziliśmy dużą akcję promocyjno-informacyjną jesienią 2019 roku. Ona była ponawiana w ubiegłym roku. Jak przyszła epidemia to sytuacja się diametralnie zmieniła. Nawet my tutaj w Stowarzyszeniu mieliśmy problemy, żeby realizować to, co wynika z umów, jakie mamy zawarte z urzędem Miasta. Zainteresowanie zdecydowanie zmalało zarówno z jednej, jak i drugiej strony – tych, co by coś przynieśli, i tych, którzy by po coś przyszli – mówi Władysław Janik. 

Zobacz też, Pierwsza jadłodzielnia w Pabianicach [ZDJĘCIA]

Na złą lokalizację zwraca jednak uwagę także pomysłodawca kutnowskiej jadłodzielni. – Pomysł był taki, żeby mieściła się ona w centrum, była zarządzana przez wolontariuszy i była otwarta przez cały tydzień. Niestety, okazało się, że instytucje miejskie nie mogą prowadzić jadłodzielni. Musiał być przeprowadzony konkurs dla organizacji pozarządowych. W pierwszym konkursie nie zgłosiła się żadna organizacja. Potem Urząd Miasta Kutna wynegocjował taką możliwość, żeby Bank Żywności w Kutnie prowadził tę jadłodzielnię. Wiązało się to jednak z takim kompromisem, że to miejsce będzie w siedzibie Banku Żywności, na peryferiach, w trudno dostępnej lokalizacji, a do tego jadłodzielnia będzie otwarta tylko od poniedziałku do piątku w godzinach pracy tych osób. To bardzo ogranicza dostępność i zainteresowanie – przekonuje Marcin Ciesielski, który zgłosił projekt do BO.

Władze miasta rozumieją problem. Ich zdaniem, jadłodzielnie lepiej funkcjonują w większych miastach, bo tam nie brakuje wolontariuszy, którzy poświęcają swój cenny czas. – Ideą jadłodzielni w większych miastach jest to, że prowadzą ją wolontariusze. Przez to ona nie generuje żadnych kosztów. Ludzie mogą zanosić sobie tam pewne rzeczy w różnych godzinach. Wolontariusze robią to bezpłatnie, więc mogą odbierać jedzenie np. po godzinach. W Kutnie takich wolontariuszy po prostu nie ma. Nikt się nie zgłosił do tego, żeby obsługiwać jadłodzielnię. Po prostu nie ma kto tam być, żeby była otwarta dłużej. Możemy zaapelować do chętnych pomocy, aby zgłosili się do nas. Planujemy też kolejną kampanię informacyjną, bo pojawiają się głosy, że za mało jest informacji o tym miejscu – zapewnia Kamil Klimaszewski z biura prasowego UM w Kutnie.

Posłuchaj więcej:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWielka Brytania: ​Po alkoholu zmienił nazwisko na Céline Dion
Następny artykułKrzysztof Jarosz nowym prezesem SPGK