A A+ A++

Świat gier wideo ma kilka marek, które – choćby ze słyszenia – są znane także tym, którzy z elektroniczną rozgrywką nie mają za wiele nic wspólnego. W tym zbiorze są na pewno opowieści o księciu Persji, które zostały zapoczątkowane już w 1989 roku i obejmują obecnie już kilkanaście gier, powstał też film (Książę Persji: Piaski czasu). Wprawdzie od wielu lat nic się w tym uniwersum nie działo, ale właśnie (18 stycznia) na komputery i konsole pojawiła się gra Prince of Persia: The Lost Crown (Książę Persji: Zaginiona Korona), w której jednak tytułowy władca jest nie tyle w roli głównej, co w centrum zainteresowania. I to jest bardzo interesujące!

 Akcja toczy się rzecz jasna w starożytnej Persji, a naszym bohaterem jest niejaki Sargon, jeden z wojowników królewskiej gwardii, zwanych nie bez kozery Nieśmiertelnymi. Ochraniany przez tę ekipę książę zostaje jednak porwany i uwieziony gdzieś na Górze Qaf. Tam ekipa Nieśmiertelnych trafia i tam się rozdziela, gdyż każdy zaczyna podążać śladami księcia na własną rękę. Nasz Sargon, beniaminek wśród poszukiwaczy, też rusza w drogę, która wiedzie nie tylko przez piętra tamtejszego pałacu, ale i jego kanały, pobliski las, jak i wzburzone morze. Wszystkie te miejsca spowite są tajemnicą, którą potęgują nie tylko liczne rozstawione pułapki, ale i anomalie czasoprzestrzenne. Naszej postaci zdarza się bowiem oczywiście co jakiś czas spotykać innych Nieśmiertelnych, w tym także ich wersje z innych wymiarów, gdy byli jeszcze dziećmi, albo już mają wiedzę, która każe im traktować Sargona jako zdrajcę. Ba, spotykamy nawet… siebie (i to nie jednego na raz!), gdy jesteśmy na innym etapie poszukiwań. Wraz z odkrywaniem kolejnych skrawków mapy historia staje się coraz bardziej przejrzysta i coraz niebezpieczniejsza dla naszego bohatera.

To jedna z tych gier, które ciągle motywują uczestnika do wysiłku i mamią przyszłą nagrodą. Przemierzając korytarze i komnaty co rusz potykamy się o zamknięte na głucho drzwi, teren za śmiercionośnymi kolcami, czy niedostępną półkę z pobłyskująca skrzynią. Ślinka leci na widoczne tam skarby, ale podskórnie czujemy, że – cierpliwości, cierpliwości – w przyszłości nabędziemy umiejętności (zryw w powietrzu, podwójny podskok itp.), dzięki którym uda się pokonać każdą terenową przeszkodę i dobrać do miodu. Ekstra umiejętności są nam jednak przede wszystkim potrzebne w zmaganiach z kolejnymi przeciwnikami zbrojnymi, których musimy pokonywać całe legiony. W tym dziele mamy też sojuszników, którzy wprawdzie zasadniczo nie biorą z nami udziału w walce ramię w ramię, ale oferują – w zamian za wyświadczenie im przysług (misji pobocznych jest w sumie dziewięć) – np. amulety, cenne surowce lub przydatne wskazówki, które pozwolą nam wyrównać szanse w potyczkach i bataliach. A z przeciwnikami mającymi status bossów żartów nie ma! Najczęściej ich pokonanie wymaga kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu prób, w trakcie których eksperymentujemy z technikami walki i amuletami zwiększający nasze atuty. Po każdym takim zwycięstwie satysfakcja jest jednak gwarantowana!

Podobnie ma się sprawa z pokonywanie zróżnicowanych przeszkód terenowych, a więc zapadni, zabójczych kolców, wirujących ostrzy, wybuchającej flory i fauny, żrących rozlewisk… Poradzenie sobie z nimi wymaga pomyślunku, wyrobienia odpowiednich nawyków, czasem odrobiny szczęścia. Musimy korzystać ze wszystkiego czego się w trakcie gry uczymy, a są to np. odbijanie się od ścian, wybijanie się w górę (podwójny skok), sprint w powietrzu (tzw. zryw), przyciągania/odpychania przedmiotów, przeskakiwanie pomiędzy wymiarami, teleportowanie się w wybrane miejsce (efektowna jest możliwość tworzenia swojej kopii, z którą w kluczowym momencie można się scalić się). Szczególnie smakowite są zadania wymagające synchronizacji poczynań różnych wersji naszej postaci, tak aby finalnie jedna z nich znalazła się na czas w odpowiednim miejscu i mogła wejść np. do komnaty i w posiadanie skarbu. To wszystko sprawia trudność, a uporanie się z nią wymaga długotrwałych ćwiczeń, ale na szczęście wiele z tych zadań jest opcjonalna, gdyż prowadzi jedynie do zdobycia pojedynczego skarbu. Gdy sprawa jest poważna i w grę wchodzi rozwijanie fabuły gracz może włączyć różne ułatwienia i nie chodzi tylko o to, że na mapie może pokazać się nam znacznik miejsca, do którego powinniśmy się w danej chwili udać, ale właśnie umożliwia – drogą teleportacji – pominięcie odcinków wymagających zbyt trudnych dla nas ewolucji, aby nie utknąć gdzieś na dobre. Z bossami trzeba jednak radzić sobie samemu, tu taryfy ulgowej nie ma.

Gra przynosi naprawdę wiele emocji i potrafi zaangażować na długi, długi czas. Nasz licznik wskazuje na tę chwilę 68 godzin i jeszcze się nie zatrzymał, bo jest jeszcze kilka tajemnic do zgłębienia…

Grę w wersji na Playstation 5 udostępnił nam Ubisoft Polska. W Prince of Persia: The Lost Crown można także grać na konsolach Playstation 4, Xbox Series X, Xbox One, Nintendo Switch, a także na komputerach osobistych (PC)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowacka do młodych: HiT w obecnej formule istnieć nie może. Podręcznik urąga intelektowi, obraża ludzi i historię
Następny artykułLEGIONOWO. Smogorzewski wrócił do Platformy Obywatelskiej?