Piątek przyniósł szokującą informację. Wszystko za sprawą szóstki prezesów największych łódzkich klubów sportowych. Napisali list otwarty do Hanny Zdanowskiej, prezydent Łodzi. Prezesi zwracają się z prośbą o przeznaczenie wyższych kwot na działalność łódzkich klubów w drugim półroczu 2021 roku lub odwrócenia proporcji dotacji z kwotą przeznaczaną na korzystanie z obiektów Miejskiej Areny Kultury i Sportu.
Łódzkie kluby piszą do UMŁ, że chcą więcej kasy na sport
Ich koronnym argumentem ma być raport firmy Sponsoring Insight, który pokazuje, że łódzkie kluby rywalizują w swoich ligach z zespołami, które mają nie tylko większe wsparcie samorządów, ale często są sponsorowane przez spółki skarbu państwa. – Nasze kluby funkcjonują dzięki wsparciu prywatnych sponsorów oraz kibiców – można przeczytać w liście.
Prezesi sugerują, że spadek wsparcia będzie miał ogromny wpływ na działalność klubów i może spowodować ich likwidację.
Postanowiłem stanąć w obronie miasta. Większość sygnatariuszy listu to osoby, które – gdyby tygodnik “Wprost” opublikował listę 100 najbogatszych łodzian – byłyby na miejscach nie gorszych niż ich drużyny sportowe w ligowych tabelach.
Ile zarabia udziałowiec
Ale po kolei. Połowa sportowej Łodzi niedawno żyła wyścigiem polsko-austriacko-szwajcarskim do pakietu większościowego Widzewa. Zwyciężył inwestor krajowy, który zadeklarował, że wesprze klub 15 milionami złotych w najbliższym pięcioleciu. Po kilku tygodniach upomina się jednak o błahe kilkaset miejskich tysięcy złotych.
Uważam, że większościowy udziałowiec najpierw powinien ciąć własne koszty, a nie czekać na dotację z UMŁ. Według jego słów nowy prezes Widzewa zarabia 60 procent tego, co była prezes Martyna Pajączek pobierała miesięcznie. Wyliczenie jego pensji to zadanie dla ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej, z którego wynika, że na konto nowego szefa klubu co miesiąc trafia więcej pieniędzy niż zarabia prezydent Polski. Ponadto Widzew to krajowy rekordzista w sprzedaży karnetów na mecze ligowe, a dochód to praktycznie czysty zysk do klubu.
Po drugiej stronie ul. Kilińskiego piłkarze z al. Unii na własne życzenie stracili co najmniej osiem milionów złotych od organizatora rozgrywek Ekstraklasy. Wystarczyło nie stracić punktów z ligowymi maruderami (Resovia, Chrobry Głogów, czy Sandecja Nowy Sącz), aby w czerwcu celebrować powrót do ekstraklasy. W klubie z al. Unii można usłyszeć, że nie ma kominów płacowych, ale niektórzy zawodnicy zarabiają miesięcznie więcej, niż większość łodzian uzyskuje przez cały rok pracy. Po liście widać, że pojawiła się dziura w budżecie, dlatego najlepszym sposobem będzie redukcja wynagrodzenia niektórych – jak widać po wynikach – przeciętnych kopaczy.
Cios poniżej pasa
Dzięki lokalnym mediom siatkówka kobiet stała się – wraz z żużlem – popularną dyscypliną w naszym mieście. Wiadomo, że presja wyniku powoduje, że kluby zatrudniają coraz droższe, ale wcale nie lepsze siatkarki, ale to już problem wyłącznie klubowych sponsorów, a nie lokalnego samorządu.
Na samym końcu listu podpisali się przedstawiciele niszowej dyscypliny, jakim jest rugby. Wiadomo od lat, że łódzkie rugby balansuje na pograniczu amatorstwa i pseudozawodowstwa. Pamiętać należy, że miasto użycza rugbistom za darmo do wyboru do koloru supernowoczesne obiekty sportowe, po obu stronach Łodzi, co jest ewenementem w skali kraju.
Cały świat już o tym się dobitnie przekonał, że po pandemii koronawirusa nie będzie już tak samo jak półtora roku temu. Również sport nie będzie taki sam. Używając sportowej nomenklatury, dlatego list do prezydent Zdanowskiej odbieram jako cios poniżej pasa. I tyle w tym temacie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS