Marcin Kamassa: W ostatnim czasie Polska Agencja Kosmiczna przechodzi serię zmian, zarówno pod względem organizacyjno-wizerunkowym (nowa siedziba, identyfikacja wizualna), jak i strukturalnym, systemowym (trwające prace nad nowym statutem POLSA). Czy trafnym jest stwierdzenie, że jest to nowe otwarcie Polskiej Agencji Kosmicznej?
Prof. Grzegorz Wrochna: Zdecydowanie, jest to nowe otwarcie i wynika ono nie tylko z tego, że pojawił się nowy Prezes, ale przede wszystkim z tego, że mamy nowe i to bardzo konkretne zadania. Pracujemy nad Krajowym Programem Kosmicznym (wprawdzie już od dawna, ale w tej chwili te prace są rzeczywiście na finiszu). Aktualna wersja KPK została przedstawiona do prekonsultacji publicznych, więc każdy może się zapoznać z treścią tego programu. Ten natomiast posłuży zapewnieniu potrzeb polskiej administracji, polskiej gospodarki i polskiego społeczeństwa – w taki sposób, żeby miał w tym jak największy udział polski sektor kosmiczny, rozwijany w ten sposób do roli samodzielnej i przynoszącej duże dochody gałęzi gospodarki.
To znajduje też potwierdzenie w zaprezentowanym niedawno przez Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii dokumencie Polityka Przemysłowa Polski, gdzie branża lotnicza i kosmiczna została uznana za jedną z najbardziej rozwojowych w naszym kraju i to już określa jednocześnie zadania Polskiej Agencji Kosmicznej, polskiego sektora kosmicznego w całości.
Musimy też zwrócić uwagę na to, jak się zmienił świat dookoła nas, krajobraz całego sektora. Obecnie znacznie większy nacisk kładzie się na wykorzystanie kosmosu i technologii kosmicznych niż na samą jego eksplorację (chociaż jej nie zaniedbujemy). Stąd też rola agencji kosmicznych jest dziś nieco inna – w szczególności tych młodych. Nie chodzi o to, by naśladować wielkie agencje pokroju NASA, które samodzielnie budowały całe programy podboju kosmosu. My możemy się skupić na realizacji bardzo konkretnych zadań i pełnić rolę swego rodzaju integratora potrzeb: administracji państwowej, społeczeństwa, środowiska naukowego i przemysłu. Zdobycze nauki i techniki powinny zwrotnie zaspokoić te potrzeby administracji oraz społeczeństwa, zdefiniowane i uporządkowane w polskim Krajowym Programie Kosmicznym.
Podobnie jest też przewidziana w tym systemie rola Polskiej Agencji Kosmicznej – odpowiadanie na te potrzeby administracji i społeczeństwa za pomocą produktów i instrumentów, usług zrealizowanych przez polskie podmioty zarówno naukowe, jak i biznesowe.
Najnowsza propozycja Krajowego Programu Kosmicznego ma wychodzić naprzeciw oczekiwaniom wielu różnych interesariuszy w sferze działalności sektorowej i naukowo-rozwojowej. Do końca też wprowadzano pewne modyfikacje kształtu obecnie przedstawianej propozycji KPK. Które z nich można wskazać jako te, które z punktu widzenia POLSA mają szczególne znaczenie?
Przy określaniu kształtu bieżącej propozycji Krajowego Programu Kosmicznego zależało nam, aby był to dokument zakładający wieloletnie finansowanie budżetowe oraz ściśle angażujący polskie podmioty rynkowe, przede wszystkim w proces tworzenia systemu zarządzania danymi satelitarnymi oraz powstawanie przyszłej konstelacji satelitarnej. Zaproponowałem też wprowadzenie zapisów dotyczących założeń celowych na rzecz realizacji polskich misji kosmicznych oraz budowy statków i instrumentów satelitarnych.
W czerwcu 2019 roku mieliśmy nowelizację ustawy o Polskiej Agencji Kosmicznej, teraz mamy projekt nowego statutu Polskiej Agencji Kosmicznej – pojawiają się m.in. nowe departamenty i wyczuwalne powiązanie ich zakresu zadań z priorytetami, które są wskazane w obecnej propozycji Krajowego Programu Kosmicznego. Czy taka była od początku intencja nowych założeń statutowych?
Rzeczywiście zadania wpisane do obecnej propozycji Krajowego Programu Kosmicznego będą odzwierciedlane właśnie w układzie departamentów. Cieszę się, że to widać, bo faktycznie tak jest. Taki był zamiar – tworzyć departamenty merytoryczne, dedykowane realizacji określonych zadań wynikających z programu kosmicznego.
Powstanie więc Departament Telekomunikacji i Nawigacji Satelitarnej, powstanie Departament Obserwacji Ziemi, Departament Bezpieczeństwa Kosmicznego, zmieni się także rola Departamentu Badań i Innowacji, gdzie ten nacisk na innowacje będzie znacznie silniej położony. To będzie przede wszystkim wspieranie polskiego przemysłu, polskich firm, jak również badań – stąd ta synteza obszarów w jednym departamencie.
Przy tym nie będzie już wyodrębnionego departamentu wojskowego – dlatego, że sprawy związane z obronnością i bezpieczeństwem państwa znajdą się tak naprawdę w każdym z departamentów. Będzie natomiast wiceprezes, który swoim zakresem kompetencji obejmie horyzontalnie wszystkie kwestie związane z obronnością i bezpieczeństwem. Inaczej jednak niż dotychczas – nie będzie tak, że wiceprezesowi zostaną podporządkowane konkretne departamenty. Będzie koordynował skojarzone kwestie, które pojawią się w ramach wszystkich tych departamentów.
W kontekście niedawnego, lipcowego naboru na stanowisko wiceprezesa POLSA, ten wątek obronny jest nieprzypadkowy – w toku procedury została wyłoniona i zaproponowana do resortowego zatwierdzenia kandydatura Pana płk Marcina Mazura, czyli osoby wywodzącej się z sił zbrojnych.
Tak. To leży w kompetencjach prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej – przeprowadzenie naboru, w wyniku którego kandydat bądź dwóch kandydatów jest przedstawionych ministrowi właściwemu do spraw gospodarki celem ich powołania na stanowisko wiceprezesa. Tego dokonaliśmy, czekamy na decyzję z Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii w tej sprawie.
Jak w tym kontekście przedstawiają się aktualne założenia współpracy, jeżeli chodzi o relacje z Ministerstwem Obrony, czy w ogóle obszar współpracy międzyresortowej?
To było myślę, jedno z głównych moich zadań, żeby ta współpraca z poszczególnymi ministerstwami układała się jak najlepiej i sądzę, że to już udaje się realizować. Przede wszystkim relacje z Ministerstwem Rozwoju Pracy i Technologii, które nas nadzoruje – są one w tej chwili bardzo silne, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Pan minister Tomanek ostatnio odwiedził naszą siedzibę w Gdańsku. Są także działania na poziomie roboczym – głównie w zakresie prac nad Krajowym Programem Kosmicznym (co robimy po prostu wspólnie). Ożywione są także kontakty z Ministerstwem Edukacji i Nauki, zwłaszcza jeżeli chodzi o współpracę z ESA [Europejską Agencją Kosmiczną – przyp. red.] nad definicją nowych misji kosmicznych. Tu także prace przebiegają wspólnie.
W przypadku Ministerstwa Obrony Narodowej, obok spotkań bieżących, trwa współpraca zapewniona przez to, że pan pułkownik Górka, który wcześniej był wiceprezesem POLSA i doskonale zna przedmiot naszej działalności, jest w tej chwili odpowiedzialny za podobny zakres spraw w Ministerstwie Obrony Narodowej. Z kolei wybrany przez nas i zaproponowany MRPiT kandydat na wiceprezesa pełnił ważną rolę w MON, więc ta współpraca na płaszczyźnie personalnej i merytorycznej jest poukładana bardzo dobrze.
To najlepiej widać pod tym, jak wygląda projekt Krajowego Programu Kosmicznego, gdzie synergia potrzeb związanych z obronnością kraju i rozwojem polskiego przemysłu oraz potrzeb administracji są bardzo wyraźnie zaakcentowane.
Wracając do struktury wewnętrznej samej agencji – projekt nowego statutu POLSA dookreśla zasięg terytorialny i role gdańskiej siedziby oraz oddziałów terenowych, zakładając utrzymanie dwóch z nich: warszawskiego i rzeszowskiego. Jak będzie wyglądało teraz rozłożenie „środka ciężkości” pomiędzy poszczególnymi siedzibami?
Główna siedziba w Gdańsku i oddziały terenowe w Warszawie oraz Rzeszowie obejmują zakresem działania określone województwa i to jest wygodne, bo naszym interesariuszom jest po prostu bliżej do konkretnych, wybranych ośrodków. Nam z kolei trzeba działać w tych regionach, gdzie się rozwija przemysł kosmiczny.
Chciałbym też dążyć do wypracowania pewnej specjalizacji naszych siedzib. Warszawa jest naturalnym miejscem pracy administracyjnej, bo tu mieszczą się wszystkie ministerstwa, agencje i urzędy centralne. Gdańsk jest idealnym miejscem do rozwoju naszej działalności operacyjnej i to już minister Tomanek zapowiadał, że chcemy tam wybudować centrum operacyjne, które będzie realizowało kilka funkcji. Po pierwsze będzie segmentem naziemnym, czyli stacją kontroli polskich satelitów obserwacyjnych. Dalej, będzie realizowało zadania związane z Narodowym Systemem Informacji Satelitarnej, a więc gromadzenie informacji z satelitów obserwacyjnych i przetwarzanie tych informacji, udostępnianie innym. I wreszcie, będzie też tam centrum operacyjne bezpieczeństwa kosmicznego, czyli obserwowanie tego, co się dzieje w kosmosie.
Te trzy funkcje operacyjne planujemy umieścić w Gdańsku, w nowym budynku, który musi spełniać bardzo ścisłe reguły bezpieczeństwa. Przemawiają za tym kryteria merytoryczne – im dalej na północ, tym dłużej satelity okołobiegunowe są w zasięgu. To również obecność przemysłu związanego z sektorem kosmicznym w okolicach Gdańska i też wyższa kierunkowa aktywność uczelni na tym obszarze. I wreszcie aspekt zastosowań satelitarnych na Bałtyku, który skupia dużych odbiorców usług – obrazowania Ziemi, monitorowania ruchu i nawigacji oraz telekomunikacji.
Rzeszów to z kolei cała Dolina Lotnicza – przemysł lotniczy i kosmiczny, przy czym też przygotowujemy w tamtym rejonie nasze małe centrum obserwacyjne – w Bezmiechowej w Bieszczadach, gdzie ma swój ośrodek Politechnika Rzeszowska. Tam ma działać nasz teleskop służący do obserwacji satelitów. Będziemy na nim testować oprogramowanie, algorytmy. Będziemy tam kształcić naszych ekspertów, a jednocześnie będzie to znakomity sposób na kształcenie studentów Politechniki Rzeszowskiej.
To znaczy, że teleskop ten będzie jednym z instrumentów realizacji zakładanego priorytetu 4. Krajowego Programu Kosmicznego, związanego ze świadomością sytuacyjną przestrzeni kosmicznej?
Zdecydowanie tak. Nasze sensory, które stanowią część tego systemu, są rozsiane po całym świecie. Natomiast bardzo potrzebujemy takiego, do którego mielibyśmy łatwy dostęp właśnie ze względu na możliwości przeprowadzenia różnych testów, szkolenia i kształcenia studentów.
Bezmiechowa to szczególne miejsce w Polsce, bo tam są chyba najlepsze w Polsce warunki do obserwacji nieba.
Rozwijanie systemu świadomości sytuacyjnej i włączenie się w działania programowe EUSST to wątek, w którym POLSA działa już od jakiegoś czasu – jeden z priorytetów podjętych we wczesnych latach istnienia agencji. Czy to oznacza zachowanie ciągłości wcześniej przyjmowanych założeń, jeśli chodzi o kierunek wykonywanych już prac?
Tak, ten kierunek będziemy mocno rozwijać, bo tego wymaga po prostu sytuacja w kosmosie. Dużo prywatnego kapitału wchodzi do sektora kosmicznego, postęp technologii umożliwia coraz szerszej grupie podmiotów wystrzeliwanie lekkich satelitów. To powoduje, że liczba obiektów w kosmosie rośnie dzisiaj gwałtownie, a wraz z nią rośnie prawdopodobieństwo zderzeń takich obiektów na orbicie. Rośnie zatem zagrożenie.
W związku z tym trzeba to kontrolować, trzeba monitorować. Trwają w tej chwili prace zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie nad kontrolą lotów kosmicznych (Space Traffic Management). W Polsce również przygotowujemy ustawę o działalności kosmicznej, aby te kwestie regulowała. Jednak te uregulowania prawne muszą opierać się na konkretnych narzędziach, które będą umożliwiać nadzorowanie. Temu właśnie służy już nasza sieć obserwacji przestrzeni kosmicznej – z jednej strony w ramach europejskiego konsorcjum, ale także dając polskie niezależne możliwości w tym zakresie.
W jaki sposób POLSA będzie łączyć różne powinności, aby zabezpieczyć swoją rolę w ramach osobnych priorytetów?
Polska Agencja Kosmiczna prawdopodobnie będzie pełniła także rolę organu, który będzie wydawał pozwolenia na umieszczanie obiektów „made in Poland” w kosmosie. To jest jedna funkcja, natomiast jeżeli mówimy o systemie świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej, o systemie śledzenia satelitów to znowu agencja będzie odgrywała rolę integratora. Będzie dysponowała własnymi sensorami, ale także będzie nadal korzystała z sensorów, które są własnością czy to firm prywatnych, czy to instytutów badawczych.
Będziemy też tworzyć rynek, bo coraz więcej polskich firm wysyła własne satelity i oczywiście będzie potrzeba ochrony tych satelitów przed zderzeniami. To będzie skutkowało już konkretnymi zamówieniami komercyjnymi, dlatego liczymy na to, że także polskie firmy będą mogły tutaj zarabiać po prostu świadcząc usługi. Chcemy te firmy wspierać m.in. przez zamawianie pilotażowych usług z budżetu POLSA. Przetestowane i certyfikowane przez POLSA narzędzia, usługi firmy będą mogły komercyjnie oferować.
To samo zresztą dotyczy zdolności obserwacji Ziemi. Tu również agencja będzie posiadała własne kompetencje i będzie takim punktem dostępowym dla różnych podmiotów.
Spoglądając teraz na ostatnie dziewięć lat naszego członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej – jaki bilans wykorzystanych i nadal oczekujących szans rozwojowych rysuje się w tym obszarze z perspektywy POLSA? Jak rozpatrywane są postulaty środowiska przemysłowego wnoszące o wyraźne zwiększenie polskiej składki na programy ESA?
Myślę, że te pierwsze lata można uznać za sukces, bo kontrakty z Europejskiej Agencji Kosmicznej to największe źródło finansowania polskiego sektora kosmicznego jak dotychczas. Dalej są programy unijne i NCBR, a także budżet dawnego resortu nauki i szkolnictwa wyższego, obecnie Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Przede wszystkim to były środki [składkowe], które wracały do nas. Ciągle jednak mamy tu sporo do zrobienia. Składka nie wraca do nas w 100 procentach. To wymaga po prostu ostrych negocjacji z jednej strony, a z drugiej – konkretnych pomysłów na misje z dużym udziałem Polski, konkretnymi instrumentami, oferowanymi przez stronę polską. Do tej pory byliśmy natomiast głównie poddostawcami – nam potrzeba tutaj awansu na kolejny poziom: dostawców całych podsystemów i pełnych systemów.
Dość dobrze rozumiem zasady działania takich organizacji jak ESA, bo przez lata pracowałem w europejskim ośrodku badań jądrowych CERN w Genewie – gdzie są podobne reguły zwrotu geograficznego. Wiem, jak się te negocjacje prowadzi. Jak ostro należy walczyć o ten zwrot i o nasz udział, bo te reguły nie działają automatycznie – to wszystko wymaga negocjacji. To, co jest do zrobienia po naszej polskiej stronie, to jest przede wszystkim koordynacja.
Wspólne finansowanie z budżetów kilku ministerstw wymaga uzgodnienia kierunków, gdzie ma być kierowana ta składka – od tego zależy zmaksymalizowanie wykorzystania jej przez polskie podmioty.
Często podkreślonym wyzwaniem rozwojowym (przez samych przedsiębiorców sektora kosmicznego) jest niedobór kadr, które zapewniłyby odpowiednio wysoki potencjał skoku technicznego, czyli pracy nad bardziej skomplikowanymi projektami. POLSA jest już dziś częścią inicjatyw sektorowych mających zmienić ten stan rzeczy, planowane są też dalsze – a jak może to wyglądać w praktyce?
Tak, to jest to swoisty paradoks. Kiedy rozmawiamy z firmami sektora kosmicznego i pytamy o najważniejsze bariery rozwojowe, to na pierwszym miejscu wymieniają rzeczywiście te braki, gdy z drugiej strony notujemy ogromne zainteresowanie młodzieży kosmosem, od lat najmłodszych. Jednak żeby do tego sektora kosmicznego trafić, potrzeba wytrwałości i określenia celu – znakomitą ilustracją jest ostatni nabór astronautów ESA, gdzie nieco ponad 500 osób z Polski się zgłosiło.
Tutaj rola POLSA jest ogromna, żeby ten potencjał zainteresowania kosmosem przekierować rzeczywiście do sektora kosmicznego. Nie jest przy tym tak, że my potrzebujemy tylko astronomów i astrofizyków – potrzebni są ludzie z wielu odmiennych dziedzin specjalizacji: oczywiście inżynierowie, ale także prawnicy, finansiści, menadżerowie, koordynatorzy projektów, czy ludzie, którzy potrafią oceniać ryzyko…a ostatnio coraz częściej także biolodzy, lekarze.
Ta praca w sektorze kosmicznym jest w zasadzie gwarantowana przy dopasowaniu kompetencyjnym, gdyż mamy tutaj ogromne potrzeby. Do tego dochodzi wielka satysfakcja z tego, gdy efekt naszej pracy poleci w kosmos – a to już także jest w zasadzie gwarantowane w takim miejscu pracy, jak polska firma sektora kosmicznego. Niezależnie, czy mowa tutaj o aparaturze, czy oprogramowaniu pokładowym.
Mówię zatem młodym ludziom – starajcie się wybrać takie studia, taki kierunek rozwoju, w którym będziecie mogli najlepiej rozwinąć swoje powiązane kompetencje, w których czujecie się najlepsi. Bo do sektora kosmicznego trafią ludzie z każdej dziedziny, ale tylko najlepsi.
Warto przy tym pielęgnować zainteresowania od najmłodszych lat. Ostatnio mówiliśmy o wielkim sukcesie polskiej drużyny, która w konkursie Europejskiej Agencji Kosmicznej na projekt stacji księżycowej zaprojektowała infrastrukturę z takimi szczegółami, że tu wszyscy w agencji byliśmy pod ogromnym wrażeniem wiedzy i wytrwałości uczniów szkoły podstawowej w tym zakresie. Dalej, działamy również ze środowiskiem studenckim, w ramach Rady Studentów przy Prezesie POLSA i oni również są bardzo aktywni i pełni inspiracji. Życiorysy członków Rady potwierdzają, że robią mnóstwo fantastycznych rzeczy i mają już bogaty dorobek.
Mamy satelity studenckie – młodzi specjaliści z Politechniki Warszawskiej pracują już nad trzecim; mamy wiele aktywnych kół studenckich, które budują rakiety, budują systemy satelitarne, łaziki. Pod względem tego ostatniego, współpracujemy z Europejską Fundacją Kosmiczną w przygotowaniach do kolejnego European Rover Challenge.
Ponadto już przygotowujemy się też do roku Kopernika – 550. rocznicy narodzin astronoma (w 2023 roku). To też znakomita okazja do popularyzacji sektora kosmicznego i ukierunkowania tam nowych kadr. Co szczególnie warto podkreślić, czynimy starania, żeby ułatwić naszym młodym ludziom start na staże w NASA czy innych organizacjach sektora kosmicznego na całym świecie. Warto też przypomnieć, że w podobnej materii współpracujemy też z ARP w programie stażowym.
Czy to wystarczy, by skutecznie zabiegać o pracownika w sektorze kosmicznym na tle szans, jakie ma w Europie i na świecie? Jak możemy skłaniać młodych ludzi do pozostania w Polsce?
Sam przez 7 lat pracowałem w Genewie, mieszkając we Francji i tam też miałem ofertę stałej pracy w ośrodku – jednak nie skorzystałam z tej oferty i wróciłem do kraju po to, żeby tutaj pracować. Gdybym tam pozostał, to nie byłbym na pewno ani wiceministrem, ani prezesem agencji kosmicznej. Powrót do Polski otworzył mi te możliwości – powtarzam zatem wszystkim młodym ludziom, że tutaj, w Polsce mają świetne możliwości rozwinięcia swojej kariery. Polska stała się krajem bardzo przyjemnym do mieszkania, nasz rynek pracy jest bardzo chłonny, zwłaszcza w sektorze kosmicznym.
To, co przed chwilą powiedzieliśmy, że jest bolączką sektora kosmicznego, jest z kolei zaletą z punktu widzenia młodych ludzi, którzy tutaj mogą mieć po prostu gwarancję zatrudnienia. Wynagrodzenia na polskim rynku są może niższe niż w krajach typu Francja czy Niemcy, ale to jest z kolej kompensowane nieco niższymi kosztami utrzymania, a na pewno już mamy przewagę w stosunku do krajów takich jak Hiszpania czy Portugalia i chyba już nawet Włochy.
Narodowe sektory kosmiczne rozwijają się też w państwach ościennych, u naszych bałtyckich i południowych sąsiadów, a także na Ukrainie, która poszukuje partnerów otwierających możliwości europejskiego zagospodarowania rozległej spuścizny technologicznej po ZSRR, jak i bazujących na tym samodzielnych projektów rozwojowych. Czy to otwiera przed Polską możliwość szerszej współpracy lub nawet współtworzenia regionalnego otwartego sektora kosmicznego Europy Środkowo-Wschodniej? Jakie były dotychczasowe efekty podejmowanych tutaj porozumień POLSA i czy one będą ewoluowały w najbliższym czasie?
Oczywiście. Faktem jest, że POLSA skoncentrowała się na Europejskiej Agencji Kosmicznej i co podkreślam, to nie tyle współpraca, co wspólna praca – gdyż ESA to jest nasza agencja. Jesteśmy tam równoprawnym członkiem. Z kolei współpraca bilateralna z innymi agencjami do tej pory jeszcze nie miała spektakularnych efektów, ale mamy tutaj ambitne plany.
Przede wszystkim należy wymienić plany związane z NASA. Przewidujemy podpisanie umowy międzyrządowej w tej sprawie i całego szeregu umów, w szczególności Artemis Accords, co otworzy nam szeroko drzwi do współpracy w programie podboju Księżyca czy podboju Marsa, jak również sam rynek amerykański dla polskich firm.
Na przeciwnym biegunie mamy Ukrainę i tu rzeczywiście rozmowy trwają, ale współpraca jest utrudniona ze względu na brak środków u naszego partnera. Niemniej jednak wiedza, technologia możliwości wynoszenia to jest coś, nad czym chcielibyśmy trwale współdziałać. Liczę na to, że w przyszłości ta współpraca się rozwinie.
W centralnej Europie najbardziej liczymy na współpracę z Grupą Wyszehradzką. W tej chwili Węgry bardzo aktywnie podchodzą do rozwoju technologii kosmicznych, chcą z nami współpracować. Przewidujemy niedługo spotkania na najwyższych szczeblach, właśnie żeby omówić współpracę w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Liczymy przy tym na wzmocnienie roli naszego regionu w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Moje doświadczenie z pracy w sektorze jądrowym, w komitetach i programach Euratom potwierdza, że tego typu regionalne alianse państw pozwalają naprawdę bardzo wiele zdziałać.
Na koniec, jak Pan ocenia, z punktu widzenia własnych szerokich doświadczeń z pracy w europejskich i narodowych instytucjach, istotę zaangażowania Polskiej Agencji Kosmicznej w warstwie naukowo-badawczej, instytucjonalno-organizacyjnej oraz biznesowo-rynkowej? Czy któryś z tych obszarów będzie wybijał się ponad inne?
Myślę, że kluczowa będzie integracja tych trzech aspektów – naukowego, gospodarczego i tego administracyjnego. Jak wiem z własnego doświadczenia związanego z pracą w CERN – to organizacja międzynarodowa bardzo podobna w działaniu do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Po pierwsze, pod względem koordynacji projektów międzynarodowych. Po drugie, pod względem merytoryki badań – jak choćby prace związane z projektowaniem elektroniki odpornej na promieniowanie (w systemach kosmicznych jest to podstawą, zwłaszcza w misjach naukowych na dalszych orbitach). Trzecia rzecz to konieczność pracy z ogromną ilością danych – to odwieczne pytania, jak je przetwarzać? Jak analizować?
Później kierowałem Instytutem Problemów Jądrowych, następnie Narodowym Centrum Badań Jądrowych – to po prostu doświadczenia z kierowania dużą organizacją. Odpowiedzialność za personel złożony z ponad 1000 pracowników, organizację z budżetem 200 mln PLN. Przy tym 60 proc. tego budżetu stanowiła działalność komercyjna. Przez to rozumiem również zasady panujące w sektorze działalności gospodarczej. Nie można żyć z samej dotacji, dotacje to tylko 20% budżetu NCBJ, podczas gdy drugie „20%” stanowiły granty. Pozostałą część musiał więc zapewnić działalność komercyjna na szerokiej arenie międzynarodowej – eksport izotopów z NCBJ obejmował 80 krajów świata.
Z kolei dzięki pracy w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego zdobyłem doświadczenie w pracy w administracji państwowej. Dzięki temu dzisiaj bardzo łatwo mi się poruszać w środowisku międzyresortowym – po prostu rozumiem te zasady działania.
Gdy wszystko zbierze się razem, to myślę, że najważniejsze, co mi pomaga w pracy w POLSA, to jest zrozumienie wszystkich trzech sektorów: administracji, nauki i gospodarki – zrozumienie potrzeb i nastawienie na ich synergiczne połączenie.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS