A A+ A++

– Przeczytałem gdzieś, że jak Zagar wysłał nam swój cennik, to długo zbierałem szczękę z podłogi. Nieźle się uśmiałem, ale faktem jest, iż nas na Słoweńca nie było stać – mówi dla Interii prezes rewelacji poprzedniego sezonu w eWinner 1. lidze Grzegorz Leśniak.

Kamil Hynek, Interia: Czy Cellfast Wilki będą silniejsze niż w zeszłym sezonie?

Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno: Bezapelacyjnie. Wzmocniliśmy formację juniorską, a na tym nam najbardziej zależało. Ostatnio mieliśmy najsłabszą młodzież w całej eWinner 1. Lidze, a teraz powinniśmy dysponować jedną z czołowych. To nasz ogromny sukces, bo ten rynek juniorski nie jest łatwy. Mamy skład bez słabego ogniwa. To najmocniejsza drużyna w historii żużla w Krośnie. Nie będziemy tego zespołu hamować i jesteśmy ciekawi co uda się wywalczyć.

Nowe twarze są też na pozycji U24.

– Rafał Karczmarz i Marko Lewiszyn, czyli nasi młodzi gniewni. Rafał nie dostał do tej pory takiej realnej szansy żeby odjechać kilka meczów z rzędu, ale wiadomo z czym się wiążą starty w PGE Ekstralidze. Tam ten margines pomyłek jest bardzo wąski. Wierzymy, że na niższym szczeblu da upust swoim możliwościom i wraz ze spokojem jakiego u nas doświadczy będzie ważnym ogniwem krośnieńskiej watahy. Z Marko związaliśmy się kontraktem długoterminowym bo trzyletnim. To inwestycja w przyszłość. Wzięliśmy go, bo dostrzegliśmy w nim ogromny potencjał. Chcemy krok po kroku budować go na coraz lepszego zawodnika.

Czuć od pana taką nieskrywaną radość, że w okresie transferowym udało się zrealizować większość celów.

– To co sobie założyliśmy, osiągnęliśmy w stu procentach.

A skąd pomysł na wykupienie Krzysztofa Sadurskiego z Fogo Unii Leszno i wybór Franciszka Karczewskiego. Tego młodziana wypożyczyliście z Eltrox Włókniarza.

– Sadurskiego upatrzyliśmy w trakcie minionego sezonu i szybko przystąpiliśmy do działania. Tak jak pan zauważył zawodnik dołącza do nas kontraktem definitywnym. Ten temat mamy zaklepany na trzy lata. Krzysztof bardzo chciał do nas trafić, dlatego dość szybko udało nam się porozumieć. W Lesznie rywalizacja o skład byłaby szalenie trudna, w Cellfast Wilkach bez zbędnego ciśnienia, tej jazdy będzie miał pod dostatkiem. Będzie ostoją naszej formacji młodzieżowej przez trzy najbliższe lata. Co do Franciszka Karczewskiego, kilka klubów robiło pod niego grube podchody. Nasi konkurenci uciekali się do różnych sztuczek, żeby go pozyskać. Chłopak był jednak ukierunkowany tylko na Cellfast Wilki. W barwach Krosna zadebiutuje w lidze.

Wydaliście fortunę na Sadurskiego. Akt desperacji żeby nie powtórzyła się historia z poprzednich rozgrywek, kiedy juniorzy byli waszą największą piętą achillesową?

– Każdy klub ma swoją koncepcję. My pracujemy według własnej strategii. W internecie przewijają się różne kwoty, ile wydaliśmy na transfer Krzyśka, ale jeszcze ani razu nie wyczytałem prawidłowej.

300 tysięcy?

– Jest pan blisko, powiedzmy, że to te okolice.

To dużo.

– Może ktoś tak to odebrać, że wyłożyliśmy na Krzysztofa Sadurskiego ciężkie pieniądze, ale radziłbym spojrzeć na tę kwestię z szerszej perspektywy. Zyskaliśmy super juniora, w zasadzie już ukształtowanego na trzy pełne sezony. To bardzo istotne w dzisiejszych czasach. To inwestycja długofalowa dająca nam spokój na przyszłość.

Na tapetę wzięliście jeszcze Przemka Koniecznego z Unii Tarnów. Ostatecznie zawodnik wylądował w Abramczyk Polonii, ale czemu ten ruch nie wypalił?

– Za Przemkiem nie do końca udany sezon, dodatkowo kończy wiek juniora. Z Unią dyskutowaliśmy na temat pozyskania tego zawodnika, ale ostatecznie po rozpisaniu na tablicy SWOT plusów i minusów ewentualnego transferu postawiliśmy na inną decyzję. Bardziej obiecującego Karczewskiego. Franciszek dzięki Włókniarzowi będzie uzbrojony sprzętowo po zęby w sprzęt na najwyższym poziomie. Klub z Częstochowy bardzo dba o swoich młodych zawodników. Franek jest szykowany na podstawowego młodzieżowca tego klubu w 2023 roku. Wtedy do grona seniorów przejdą Mateusz Świdnicki i Jakub Miśkowiak.

Zaporowa cena za ekwiwalent Koniecznego odstraszyła?

– Faktycznie kwota odstępnego była jednym z czynników, które zaważyły, że postawiliśmy na Franka, ale tak jak wspomniałem decyzja zapadła po długiej analizie.

A Koniecznemu spodobał się pomysł przenosin do Krosna?

– Chciał zmienić otoczenie. Przemysław zdaje sobie sprawę, że walczy o swoje być albo nie być w żużlu i nowe otwarcie może być dla niego powiewem świeżości, która da kopa.

Wróćmy jeszcze do U24. Teraz już możemy o tym otwarcie mówić, waszą pierwszą opcją był Jan Kvech, którego wypożyczyliście w trakcie sezonu z Falubazu Zielona Góra. Czech się sprawdził i chcieliście kontynuować tę współpracę, misterna konstrukcja runęła wraz z fiaskiem negocjacji Zielonej Góry z Madsem Hansenem. Kvech musiał zostać w Falubazie i nagle trzeba było szukać innych alternatyw.

– Kvech był w kręgu naszych zainteresowań. Obie strony wyrażały chęć dalszej współpracy. Jan chciał u nas startować przez trzy kolejne sezony i my również na to liczyliśmy. Prowadziliśmy zaawansowane rozmowy z klubem z Zielonej Góry. Zostały one zerwane przez Falubaz, kiedy stało się jasne, że nie będzie zgody dla Janka na kolejne wypożyczenie. W związku z tym ponowiliśmy penetrację rynku, aby znaleźć innego wartościowego zawodnika na ten numer. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo zamiast jednego Jana Kvecha mamy duet Karczmarz – Lewiszyn.

Tsunami przez wasz skład nie przeszło. Zmiany były raczej kosmetyczne.

– Trudno robić ofensywę transferową, kiedy drużyna jako beniaminek ociera się o awans do PGE Ekstraligi. Zatrzymaliśmy cały seniorski skład i o to nam głównie chodziło. Tutaj jest ogień. Podejmowaliśmy logiczne decyzje. Po wejściu do eWinner 1. Ligi niektórzy pukali się po czołach, że rezygnujemy w zasadzie z całej drużyny, która wywalczyła awans. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z różnicy pomiędzy ligami. To są różne światy. Nasza filozofia się obroniła, żeby nie powiedzieć okazała bardzo słuszną. Teraz nie było potrzeby wykonywania takich roszad. Ten zespół potrzebuje stabilizacji, bo o atmosferę nie ma potrzeby się martwić. Mamy świetny kolektyw, wszyscy zawodnicy są polskojęzyczni, co pomaga w komunikacji. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, zwłaszcza przed domowymi meczami. Każdy może się wygadać, a co najważniejsze nie ma milczków. My nie budujemy atmosfery bo nie taka jest droga do team spirit. Ta chemia w zespole sama się zrodziła i to jest wielką wartością.

Patryk Wojdyło jako jeden z nielicznych był z wami praktycznie od początku projektu pod tytułem Wilki Krosno. Czuje pan prywatny zawód, że odchodzi. On sam powiedział gdzieś, że klub nie był wystarczająco zdeterminowany żeby się z nim dogadać i to rozstanie wisiało od dłuższego czasu w powietrzu.

– Patryk był zawodnikiem, który jako pierwszy otrzymał od nas propozycje nowego kontraktu, i to dwuletniego. Miał przez dwa lata niezagrożenie jeździć sam na pozycji U24. W zasadzie z Patrykiem rozpoczęliśmy rozmowy po kilku kolejkach. Nie zdecydował się jednak wówczas. Być może posłuchał doradców. Podczas rozmów z nim, zakomunikowaliśmy mu, że w takim razie musi mieć świadomość, że musimy rozpocząć badanie rynku U24. Patryk odparł, że nie ma z tym problemu. W drugiej części sezonu doszliśmy do wniosku, że warto dokonać zmiany w tej formacji. Niemal każdy wymienia przynajmniej jedno ogniwo, by nie spowodować w zespole uśpienia. I wyszło tak, że padło na Patryka i nie ma tu jakiejś wielkiej historii. Po sezonie wznowiliśmy negocjacje, ale zbyt wiele aspektów dotyczących współpracy różniło nas. Nie było zatem szans na porozumienie. Kto wie, może nasze drogi jeszcze kiedyś się zejdą. Nigdy nie mówi się nigdy. Trzeba zawsze myśleć o przyszłości.

Pana zdaniem liga będzie miała dwóch murowanych faworytów do awansu? Falubaz i Abramczyk Polonia wysuwają się na czoło peletonu w wyścigu po PGE Ekstraligę i reszta obejdzie się smakiem?

– Te dwa kluby chcą awansować za wszelką cenę. Zestaw nazwisk, jaki udało się tam zgromadzić powoduje, że są oceniane jako zdecydowani faworyci. Czytając doniesienia prasowe można nawet odnieść wrażenie, że w obu klubach czuć już zapach PGE Ekstraligi i one to zaplecze zdominują. Nas takie postawienie sprawy bardzo cieszy, oni muszą awansować, my możemy. Rzecz jasna my również chcemy, ale bez takiej presji dokonania tego. Polonia i Falubaz będą dźwigały ciężki plecak z ciśnieniem. Brak awansu dla każdej z tych drużyn będzie koszmarem. Żeby każdy zrozumiał chodzi mi o koszmar sportowy, a nie finansowy bo bydgoszczanie i zielonogórzanie są znakomicie poukładanymi i zarządzanymi klubami. Brak awansu mając w składzie takie zestawy głośnych nazwisk będzie jednak wielką pora … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrwa głosowanie w konkursie “Piękna Wieś Podkarpacia 2021”
Następny artykułPomoc jest legalna – jak wspierani są migranci w przygranicznych lasach