Plan zaostrzenia przepisów dotyczących posiadania broni palnej przez władze Wirginii spalił się na panewce. Opór społeczeństwa był tak wielki, że nie udało im się zebrać wystarczającego poparcia nawet wśród członków własnej partii.
Po ostatnich wyborach lewicy udało się, po raz pierwszy od dekad, przejąć pełnię władzy nad stanem. Jedną z pierwszych rzeczy, za jaką się zabrali, było zaostrzanie przepisów dotyczących posiadania broni palnej. Ich propozycja obejmowała na przykład zakaz sprzedaży tzw. broni szturmowej – jak w lewicowej nowomowie określa się cywilną broń stylizowaną na taką, której używa wojsko. Zakazane byłoby również posiadanie magazynków mieszczących ponad 12 pocisków oraz szereg innych restrykcji. Początkowo planowano też konfiskaty broni, która stałaby się nielegalna, ale szybko zrezygnowano z tego pomysłu.
Plan lewicy miał jednak jeden słaby punkt. W Wirginii Demokratów popierają mieszkańcy wielkich miast, ale cała reszta stanu jest mocno prawicowa – i nie spodobało im się, że władze wyciągają ręce po ich broń. Wiele hrabstw de facto zbuntowało się przeciwko władzom stanowym i ogłosiło, że na ich terenie nowa ustawa nie będzie przestrzegana. Liczni szeryfowie zapowiadali, że powołają na zastępców, tym samym umożliwiając im zachowanie broni, każdego chętnego, nawet jeśli mieliby powołać całe miasto. Wielu lokalnych polityków potraktowało również poważnie rzuconą symbolicznie przez sąsiednią Wirginię Północną propozycję dołączenia do ich stanu.
W odpowiedzi na działania lewicy obrońcy prawa do posiadania broni zorganizowali również w styczniu gigantyczną manifestację. Dziesiątki tysięcy osób zebrały się przed siedzibą stanowego Kapitolu w Richmond aby wyrazić swoje niezadowolenie. Władze alarmowały, że uczestnicy tej manifestacji zaatakują budynki rządowe, ale pomimo tego, że znaczna ich część przyszła z bronią, była to jedna z najspokojniejszych manifestacji w ostatnich latach.
Jak się okazało presja obywatelska miała sens. Po przejściu przez stanową Izbę Reprezentantów ustawa trafiła do senackiej Komisji Sądowniczej – i przepadła. Dziesięciu senatorów poparło bowiem wniosek o przełożenie prac nad nią na przyszły rok, przeciw było pięciu. Wszyscy republikańscy członkowie komisji rzecz jasna poparli ten wniosek, ale co ciekawe poparło go również czterech Demokratów. Zdaniem lokalnych mediów wystraszyli się bowiem, że jeżeli będą przeciw, to w swoich okręgach poza dużymi miastami nie będą mieli już szans na reelekcję.
Zgromadzona na sali publiczność przyjęła wyniki głosowania owacją na stojąco. Wiele osób zauważa jednak, że wniosek ten przesuwa jedynie całą sprawę w czasie i nie jest ostatecznym zwycięstwem. Inni martwią się, że lewica nie odczeka nawet tego roku i kolejną próbę podejmie wcześniej.
W międzyczasie sprawą ma zająć się specjalna komisja która ma zbadać, czy wprowadzenie takiego zakazu faktycznie wpłynie na zmniejszenie przestępczości z użyciem broni palnej. Wyniki ich prac są jednak do przewidzenia. Demonizowana przez lewicę „broń szturmowa” była wprawdzie użyta w kilku głośnych masowych strzelaninach, ale nie jest popularna wśród przestępców, którzy preferują łatwiejsze do ukrycia i tańsze pistolety i rewolwery. Liczba przestępstw z jej użyciem jest tak mała, że FBI nie ma dla niej nawet osobnej kategorii w swoich statystykach. Co więcej wprowadzony jeszcze przez Billa Clintona ogólnokrajowy zakaz pokazał, że w trakcie jego obowiązywania liczba przestępstw z bronią palną de facto wzrosła.
Źródło: NY Times Autor: WM
Fot.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS