– Zapadła decyzja o wystąpieniu o reparacje wojenne i odszkodowania za to, co Niemcy uczynili w Polsce w latach 1939–1945; polskim obowiązkiem jest ich zgłoszenie – powiedział w 83. rocznicę wybuchu II wojny światowej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Czytaj więcej
Tomasz Pietryga: Moralna presja na Berlin
O reparacjach od Niemiec mówi się od lat, choć formalnie nie dzieje się nic. Jesteśmy na początku drogi – i to krętej, co pokazują doświadczenia innych państw.
Wielu prawników uważa jednak, że Polska zrzekła się roszczeń za niemieckie zbrodnie i szkody w deklaracji Rady Państwa PRL z 1953 r., więc nie ma prawnych podstaw do domagania się od Niemiec reparacji. Takiego zdania jest m.in. prof. Władysław Czapliński z Instytutu Nauk Prawnych PAN.
Trzeba pytać Rosję
– Po pierwsze, Polska zrzekła się jednostronnie reparacji w 1953 r., co zostało następnie potwierdzone przez kolejne rządy polskie i niemieckie. Po drugie, umowa poczdamska ustanowiła system reparacji, który przewidywał, że świadczenia dla Polski mają być wypłacone z reparacji ściąganych przez ZSRR. Nie mamy więc roszczeń do Niemiec, tylko do Rosji. Jeśli Niemcy twierdzą: my zapłaciliśmy, a Polska mówi: nic nie dostaliśmy, to gdzie są te pieniądze? Dlaczego nie pytamy o nie Rosji, ale Niemcy, które w dyplomatyczny sposób, acz pomne głębokiego poczucia winy za wydarzenia drugiej wojny światowej, odeślą nas. Trzeci argument wynika z traktatu 2 plus 4 z 1990 r., który dotyczy ostatecznego uregulowania w odniesieniu do Niemiec. Jeżeli mieliśmy jakiekolwiek roszczenia, to trzeba było zgłosić je do momentu wejścia w życie tego traktatu. Dzisiaj praktycznie te rzekome roszczenia są przedawnione – dodaje prof. Czapliński.
Zostaje dyplomacja
Autorzy raportu uważają jednak, że roszczenia nie wygasły i nie uległy przedawnieniu.
– Nawet jeżeli władze komunistyczne PRL złożyły takie oświadczenie, nie zamyka ono drogi do negocjacji między oboma państwami: rozstrzygać będzie dyplomacja i wola Niemiec do poczynienia gestów w tej sprawie lub czegoś więcej. Ale argumenty prawne nie zamykają sprawy. Ważna będzie też reakcja opinii publicznej w obu państwach. Tym bardziej że niektórzy z polityków niemieckich sygnalizują, że jest pewna przestrzeń do rozmów – ocenia prof. Ireneusz Kamiński z tego samego Instytutu PAN.
Jeśli chodzi o drogę sądową, to mogą być trudności ze znalezieniem właściwego sądu do tego sporu.
– Najwłaściwszy byłby międzynarodowy Trybunał w Hadze, ale nie zna on obowiązkowego sądownictwa, więc oba państwa musiałyby poddać ten spór jego osądowi. Bez tego zostaje dyplomacja. Pozwanie Niemiec przed sądami innego państwa ma niewielkie szanse ze względu na immunitet jurysdykcyjny pozywanego państwa, a szanse złożenia pozwu w Niemczech tym bardziej nie rokują. Niemcy są bowiem w tej sprawie bardzo ostrożne, bo wiedzą, że nie tylko Polska ma niezaspokojone roszczenia – wskazuje dr Mateusz Piątkowski z Uniwersytetu Łódzkiego, adwokat.
Odszkodowania za straty z czasów drugiej wojny światowej to sprawa niezakończona nie tylko w Polsce. Wystąpiła o nie Grecja, a włoskie sądy zasądzają od rządu Niemiec odszkodowania za zbrodnie nazistów. Wsparcie dla takich roszczeń dał wyrok włoskiego Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że osoby prywatne poszkodowane przez Trzecią Rzeszę mogą się ubiegać o odszkodowania od państwa niemieckiego.
Musi być sprawiedliwość
Spór o reparacje może trwać dziesiątki lat, czego przykładem są wypłaty Niemiec dla Namibii za masakrę jej dwóch ludów w latach 1904–1907, kiedy kraj ten był niemiecką kolonią. Choć Niemcy unikają określenia „reparacje”.
Prezes PiS nie powiedział, jakie konkretnie kroki prawne zostaną podjęte. Powiedział natomiast, że spodziewa się negatywnej reakcji władz niemieckich – ale o takie sprawy trzeba walczyć, czasem przez wiele lat.
Prawnicy dzielą też szkody wojenne na wyrządzone państwu, jak wycięte lasy, zbur … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS