A A+ A++

Znów po dobrych paru latach jesteśmy na Sycylii. Lecz tym razem lądujemy  w Katanii, by po krótkim przystanku w tym budzącym różne emocje mieście, udać się do pięknej Taorminy. Sycylia wzbudza w nas mieszane uczucia. To przecież właśnie tutaj zostaliśmy okradzeni. Pierwszy i ostatni raz (oby tak już pozostało). Podróżowaliśmy do nie tak znów bezpiecznej Gwatemali i Salwadoru, kilkukrotnie spędzaliśmy kilka tygodni w Azji, przemierzaliśmy wąskie uliczki północnoafrykańskich medyn, a właśnie we Włoszech spotkała nas taka nieprzyjemna historia. Najwyższy czas by znów spojrzeć na tę największą wyspę Morza Śródziemnego świeżym, niczym niezmąconym okiem, by odczarować tamte pierwsze spotkanie, by znów chcieć tu powrócić. A na start Katania. Ambitnie, co?

No i to się nam udało. Pewnie także dlatego, że Katania ukazała nam się jako miasto niezwykle interesujące, skrywające wiele ciekawych miejsc. A słyszeliśmy i czytaliśmy o niej wiele niepochlebnych opinii. My zaś odebraliśmy je bardzo pozytywnie. Duże znaczenie miała zapewne także wspaniała pogoda, no i to, że byliśmy tu już po wysokim sezonie. Uroku Katanii dodaje bez wątpienia także jej położenie w sąsiedztwie budzącej respekt i podziw Etny. Miasto zresztą kilkukrotnie w historii odczuło jej tragiczne w skutkach działanie. Mieliśmy okazję zobaczyć pióropusz dymu wydostający się z jej wnętrza. To przecież wciąż czynny wulkan, a na dodatek najwyższy oraz największy w Europie. A pierwsza myśl jaka przyszła nam do głowy po wejściu na główny plac była „jacie ale to miasto jest szare”. Nie czerwone jak Bolonia, czy brązowe jak Siena, ale szare. Nie chodzi o „brzydkie szare”, ale raczej o „eleganckie szare”. Bardzo ciekawe. Zwłaszcza, że po niemal zupełnym zniszczeniu miasta w XVII wieku zapanował tu styl architektoniczny zwany barokiem sycylijskim, a głównym budowniczym „nowej Katanii” stał się Giovanni Vaccarini. Szarość determinowana jest oczywiście przez budulec. Często jest to marmur, często bazalt, często granit. Czyli wszystko, z czego ulepiono Sycylię.

Do Katanii dolecieliśmy niskokosztową linią lotniczą Wizzair z naszego lotniska w Katowicach. Z międzynarodowego portu lotniczego Katania-Fontanarossa noszącego imię włoskiego kompozytora Vincenza Belliniego (który w Katanii się urodził) do centrum miasta dostaliśmy się autobusem ALIBUS. Czas przejazdu to około 20-30 minut, a bilet kosztuje 4 euro. Autobusy z lotniska kursują zarówno bezpośrednio do Tarominy, jak i nawet do Syrakuz. Natomiast co 20 minut kursuje autobus miejski do centrum Katanii z przystankiem przy Piazza Borselino. Uwaga, jeśli będziecie chcieli jechać do Taorminy musicie zacząć z dworca przy Via Archimede, nie stąd.

Przylecieliśmy na Sycylię dość wcześnie (około godziny 9:15) więc mieliśmy do dyspozycji właściwie cały dzień plus połowę następnego. To wystarczyło żeby zobaczyć najważniejsze miejsca w Katanii, a nawet udać się na plażę nieco poza miastem. Żeby nie tracić czasu na dojazdy, nocleg zabukowaliśmy w hoteliku Centrale Europa znajdującym się tuż przy głównym placu – Piazza del Duomo (a jak się potem okazało także zaraz obok targu rybnego). Łatwo się więc domyśleć, że widok z okna był wspaniały. Wieczorny i nocny gwar nie sprzyjał jednak zasypianiu.

Sprawdź daty i ceny  w hotelu, w którym spaliśmy podczas pobytu w Katanii. Hotelu z takim widokiem, jak powyżej. Ale o nim na końcu.

Co zobaczyć w Katanii mając na nią dwa dni?

Piazza del Duomo

Piazza del Duomo to doskonały przykład sycylijskiego baroku, który zawitał do miasta po jego odbudowie w XVII wieku. W samym centrum placu wznosi się Fontana dell’Elefante ze słoniem, który dźwiga autentyczny egipski obelisk (często mówi się, że jest ona symbolem miasta), a kilka kroków dalej kolejna – Fontana dell’Amenano. Przy niej zaś piękny, naszym zdaniem pałac – Palace of Chierici, którego elewacja nosi kolor szarobłękitny lub jak kto woli – gołębi.

W samym sercu głównego placu Katanii wznosi się, także szara, Katedra poświęcona św. Agacie (Basilica Cattedrale Sant’Agata), patronce miasta. Wokół odbudowanej po kataklizmach, choć wciąż noszącej dawne ślady świątyni, wytyczono ogród noszący imię tej świętej męczennicy. Wewnątrz zajrzeć można przez grube kraty do kaplicy z cennymi relikwiami, poświęconej patronce kościoła, a także zadumać się nad grobem słynnego XIX – wiecznego włoskiego kompozytora, twórcy włoskiej opery romantycznej  Vincenzo Belliniego, który co ciekawe, przyjaźnił się z naszym Fryderykiem Chopinem. Kult św. Agaty jest bardzo żywy w Katanii i na Sycylii w ogóle, to ona ochraniać ma mieszkańców przed wybuchem Etny.

Polecenie: Usiądźcie sobie rano w jednej z kafejek: Prestipino z widokami na tłum, nieco w cieniu, albo Caffè del Duomo z ogródkami wystawionymi na słońce. Popijajcie kawkę za euro z hakiem. Ewentualnie dodajcie do tego cornetti z milionem kilogramów czekolady i kalorii.

Chiesa Badia di Sant’Agata

Nie odchodząc zbyt daleko, bo jedynie na drugą stronę Via Vittorio Emanule II, dosłownie tuż przy katedrze mamy okazję spojrzeć na Piazza del Duomo, a także na większą cześć Katanii, sylwetkę Etny w tle nad dachami oraz port i morską toń Jońskiego akwenu  prawie z lotu ptaka.
Kościół opactwa św. Agaty posiada jeden z najlepszych punktów widokowych w mieście. W postaci kopuły. Zwróćcie jednak uwagę na to, iż w środku dnia wejście na punkt widokowy nie jest możliwe. Radzimy też, by skorzystać z tej atrakcji raczej po śniadaniu lub pod koniec dnia, niż do godziny 12:30. Światło będzie wówczas o wiele lepsze. Jeśli będziecie mieli szczęście to zza chmur wyjrzy na was Etna. Nam nie chciała dostąpić tego zaszczytu aczkolwiek i tak wrażenie robiła.

Do kościoła można wejść za darmo, natomiast bilet na kopułę kosztuje 4,00 €. Wejść na nią można: w poniedziałki 9.30-12.30, od wtorku do soboty w godz. 9.30-12.30 oraz 15.00-18.00 i w niedziela 9.30-12.30 oraz 19.00-20.30.

Amfiteatr rzymski

Główną arterią w Katanii jest Via Etnea, wzdłuż której, ciągną się sklepy, kawiarnie, restauracje. Idąc z Piazza del Duomo, przechodzimy obok budynków uniwersytetu oraz teatru. Mijamy kolejne barokowe kościoły, by w końcu zatrzymać się przy rzymskim Amfiteatrze. Naprzeciwko tego wspaniałego zabytku wzniesiono pomnik upamiętniający Belliniego (Piazza Stesicoro). Katania, jak cała Sycylia, w czasach rzymskiego panowania stała się jedną z prowincji wielkiego imperium. Jedną z świetniejszych pamiątek tamtych czasów są pochodzące z II wieku pozostałości po amfiteatrze. To, co widzimy obecnie, to tylko jego niewielkie fragmenty, okazuje się bowiem, że niegdyś stał tu obiekt, który mógł pomieścić 15-16 tysięcy widzów i swoją wielkością dorównywał słynnemu Koloseum. Wejść możemy tu za darmo i przechadzać korytarzami tworzącymi chłodne i wilgotne tunele.

Dawny Klasztor Benedyktynów

W budynku dawnego XVI wiecznego klasztoru – jednego z największych w Europie (!!!), mieści się dziś uniwersytet. Spacerując po długich korytarzach mijamy kolejne cele zakonników, które pełnią funkcję sekretariatu, czy sali, gdzie prowadzone są zajęcia. Spacerujemy po budynku swobodnie, choć rok akademicki się już przecież zaczął. Widać to po obecnych tu studentach i wykładowcach.

Jednym z piękniejszych miejsc na terenie kompleksu jest bez wątpienia wewnętrzny dziedziniec z pięknym ogrodem kryjącym przeróżne rośliny – drzewa subtropikalne, krzewy i kwiaty. Marcinowi jednak chyba bardziej do gustu przypadło to, co zobaczyliśmy tuż po wejściu na teren dawnego klasztoru. To pozostałości drogi rzymskiej. Ci, którzy znają Marcina wiedzą, że szukanie pozostałości po dawnych rzymskich traktach jest jego małą obsesją. Obsesję wielkości, mieli chyba ci, którzy wznieśli w XVIII wieku kościół pod wezwaniem św. Mikołaja (Chiesa di San Nicolò l’arena). Dotarliśmy do niego przechodząc Piazza Dante Alighieri. Świątynia jest ogromna. Wrażenie monumentalności potęguje to, że wewnątrz kościół jest niemal pusty. Niemal, bo zobaczyć tu można, między innymi umieszczony w posadzce zegar słoneczny.

Teatr rzymski i Odeon

Nic nie wskazuje na to, że przy Via Vittorio Emanuele II (kasa biletowa i niewielkie muzeum znajduje się przy ulicy Vittorio Emanuele II pod numerem 266), w jednej z kamienic mieści się wejście do kolejnego wspaniałego obiektu. Otoczony niemal z każdej strony budynkami, ukryty przed wzrokiem przechodniów i turystów, czeka rzymski teatr z I-II wieku i odeon. Z najwyższych trybun rozciąga się ładny widok na cały kompleks, po którym można swobodnie spacerować, eksplorując także jego niższe partie. Tuż przy pozostałościach teatru, przycupnął też Odeon, a właściwie jego fragmenty. To tutaj odbywały się przedstawienia muzyczne i występy taneczne. To, co nas zaintrygowało, to budynki mieszkalne, których okna wychodzą na teatr. Ciekawe jak to jest mieszkać na co dzień z widokiem na zabytek takiej rangi? Czy jest to przywilej, czy przekleństwo? Można się o tym chociaż częściowo przekonać, wynajmując pokój w znajdującym się tu hoteliku.

Kompleks archeologiczny otwarty jest codziennie od 9:00 do 18:30. Bilet kosztuje 6 euro.

Targ rybny – La Pescheria

W sobotę rano, choć wcale nie tak wcześnie, bo około godziny 9:00 udaliśmy się na targ rybny ciągnący się tuż przy głównym placu – Piazza del Duomo. Wystarczy przejść obok Fontany dell’Amenano (tak na marginesie, to tutaj właśnie widać rzekę Amenano, która, za wyjątkiem tego fragmentu, płynie pod chodnikami miasta) oraz obok ratusza, by znaleźć się w innym świecie. Pełnym zapachów, kolorów i gwaru. Są tu oczywiście ryby i owoce morza, ale też warzywa, owoce, mięso, przyprawy, wyroby wędliniarskie oraz mleczarskie.

Jest tu wszystko. Także małe kawiarenki, uliczki przysłonięte kolorowymi parasolami od promieni słońca i knajpki, serwujące przekąski, a także grajek, z akordeonu, którego dochodzą znane melodie z „Ojca chrzestnego”.  Zaobserwowaliśmy, że sprzedawcami są głównie starsi mężczyźni, oni także w znacznej większości udają się tutaj na zakupy. To przecież świetna okazja, by spotkać się ze swoimi kolegami. Tak, to jest zdecydowanie miejsce towarzyskim spotkań i świetny, jak dla niektórych, początek dnia.

Zamek Ursino

Przy Piazza Federico di Svevia wznosi się Castello Ursino, czyli XIII wieczna masywna kwadratowa kamienna forteca z czterema basztami, w której mieści się wystawa archeologiczno-historyczna (Museo Civico Castello Ursino). Nie wchodziliśmy do środka, ale chcieliśmy zamek zobaczyć chociażby z zewnątrz. Ciekawostką jest, że kilka wieków temu, warownia znajdowała się tuż przy morzu. Jej rolą było obrona miasta na wypadek ataku od strony wody. Dziś od morskiego brzegu dzieli go ponad 600 metrów. To kolejny figiel jaki spłatała miastu i jego mieszkańcom Etna. Choć odbudowany po XVII- wiecznej erupcji wulkanu i trzęsieniu ziemi, to jednak przypomina o normańskim epizodzie w historii miasta. Obok przy placuku znajduje się słynna restauracja Il Borgo di Federico. Bez rezerwacji okazało się jednak tego dnia niemożliwe skorzystać z jej smaków.

Plaża z widokiem na Etnę

Pan recepcjonista z naszego hotelu zaproponował abyśmy udali się na plażę Lido The Original Cucaracha. Dojechaliśmy tam autobusem miejskim z przystanku znajdującego się bardzo blisko katedry – przy wspomnianym Borsellino (trzeba przejść przez bramę Porta Uzeda, dalej przez park Giardino Pacini). Warto jednak być na przystanku trochę wcześniej, bo zdarza się, że kierowca nie trzyma się ściśle rozkładu jazdy. W końcu jesteśmy na Sycylii. Wejście na plażę jest płatne (4 euro). Za leżaki i parasole także musimy zapłacić (około 6 euro za cały dzień), choć nie są one obowiązkowe. Plaża jest naprawdę wyjątkowa. Czysta (jak na bliskość portu nawet zaskakująco).

Są tutaj naturalne palmy, rozciąga się z niej przepiękny widok na Etnę (tym razem i nam się udało ją zobaczyć!), a co jakiś czas tuż nad naszymi głowami przelatują gotowe do lądowania na pobliskim lotnisku samoloty. To prawie jak na słynnej plaży w St. Marteen na Karaibach.

Gdzie spaliśmy i gdzie jedliśmy w Katanii?

Po porażce w Il Borgo di Federico kolację zjedliśmy w Osteria Antica Sicilia. Bardzo przyzwoite ceny, miła obsługa i świetna atmosfera, a nawet muzyka i śpiew barda na żywo. Można tu zjeść nie tylko pyszną pizzę, czy makarony ale też świeże i samodzielnie wybrane ze specjalnej „wystawy” ryby i owoce morza. Około godziny 21:00 uliczki Katanii, także ta, przy której znajdowała się nasza restauracja, zaczynają tętnić życiem. Włosi rozsiadają się przy stołach, by zacząć biesiadować, zapewne do późnego wieczora.

Jeśli chodzi o kawiarnie to dwie Wam zaproponowaliśmy powyżej, natomiast naszym sukcesem niewątpliwie był nocleg. Katania często jest bazą wypadową w okolice (do Taorminy, Syrakuz, Acireale, na Etnę itd), więc warto zadbać o dobry nocleg. Ale co zawsze powtarzamy – logistycznie też dobry.
Wycelowaliśmy w samo serce, czyli hotel Albergo Centrale Europa. Nocleg w tym miejscu nie należy do najtańszych, bo to ponad 200 zł za dwójkę. Ale miał klimatyzację, łazienkę, śniadanie i co najważniejsze: z okien rozpościerał się piękny widok na główny plac, katedrę i kopuły Katanii. Przy głównej alei centrum miasta, Via Vittoro Emanuele II. Pieszo na targ była minutka, na przystanek przy Borsellino były 3 minutki a pieszo na dworzec główny kolejowy a co za tym idzie również autobusowy do Taorminy około 15 minut. Można znaleźć hotele tańsze, za około 150 zł, ale naszym zdaniem są gorzej położone.

Polecamy dodatkowo: Przewodnik autorski po Katanii napisany przez belekaj.eu oraz ebook Natalii z bloga Italia-by-Natalia na temat podróżowania po Sycylii poza sezonem. Czyli m.in. jesienią.

Więcej zdjęć z Katanii:

Zwróćcie uwagę na jeden szczegół. Czy klimatem i architekturą nie przypomina Wam gdzieniegdzie kubańskiej Hawany? 🙂

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNeon Noir – nowy benchmark graficzny firmy Crytek
Następny artykułOdnaleziono nagrobki z XIX-wiecznego cmentarza