A A+ A++

Niezwykła i pełna pasji, doskonały przykład na to, że można kochać to, co się robi – Wioletta Sobieraj, wicedyrektor Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach, odebrała Świętokrzyską Nagrodę Muzealną im. Tadeusza Włoszka. Uhonorowana za projekt Mnisi i Hutnicy, podczas rozmowy, słowo „edukacja” odmieni przez wszystkie przypadki. 

– Ta nagroda jest przyczynkiem do tego, by powiedzieć czym są muzea. Przecież przeciętnemu odbiorcy muzeum kojarzy się z miejscem, do którego idzie, i w którym ogląda to, co placówka ma do zaoferowana, my poszliśmy krok dalej. Głośno mówimy o tym, że muzea są instytucjami kulturalnymi opartymi na edukacji. Mamy kształtować odbiorców, zmuszać ich do refleksji, nie tylko pokazywać przedmiot, ale przede wszystkim powiedzieć, dlaczego on tu jest – mówi Wiola w kontekście otrzymanej nagrody.

Ta przyznawana jest w czterech kategoriach: wystawa, publikacja,  edukacja  muzealna i konserwacja zbiorów. I jak mówią Paweł Kołodziejki i Wioletta Sobieraj to właśnie edukacja jest klamrą spinającą trzy pozostałe filary.

– Profil wystawienniczy jest profilem podstawowym muzeum, publikacja to głębsze spojrzenie na to, co muzeum ma w swoich zbiorach, a edukacja ma być wisienką na torcie, która zwieńczy całą działalność placówek muzealnych i ta własnie ścieżka edukacyjna jest dla wioli najważniejsza – nie ukrywa dyrektor MPiT Paweł Kołodziejski. Cieszy się jednocześnie, że praca środowiska muzealników została dostrzeżona.

Świętokrzyska nagroda ma pokazać szerszemu gronu odbiorców pracę muzealników, podkreślić zaangażowanie tych, których na co dzień nie widać, oraz działania, które nie przebijają się do świadomości odbiorcy. A przecież praca, którą wykonują wymaga trudu i konsekwencji, wystawy same się nie zorganizują, publikacje również nie powstaną bez dotarcia do tekstów źródłowych. Za efektem, który otrzymuje odbiorca stoją ludzie wykonujący tytaniczną i mrówczą pracę, tacy jak Wioletta Sobieraj. I własnie to jest clou nagrody – docenienie pracy, zaangażowania, pasji.

I tu własnie wkracza czynnik ludzki, na który zwraca uwagę dyrektor Paweł Kołodziejski.

– Dobór kadry jest bardzo ważny, pracownik muzeum to nie urzędnik od kultury – mówi Paweł. – To musi być osoba, której się chce, która ma chęci odkrywania świata, która się pochyli nad każdym drobiazgiem z pieczołowitością godną skarbu. I taka jest właśnie nasza wicedyrektor. – dodaje.

Pierwsze zadania Wioli, gdy rozpoczynała pracę w starachowickim Muzeum Przyrody i Techniki, to inwentaryzacja zbiorów i ruch muzealiów, potem doszło to, czym zajmuje się dziś. Co to jest?

Edukacja oczywiście. To temat, który poruszy z każdym i wszędzie, i który pięknie łączy z dotychczasowymi zajęciami. Tworzy projekty chcąc wchodzić w interakcję z odwiedzającymi, chce, by ludzie, którzy opuszczają progi muzeum wychodzili pełni emocji.

– My przecież pokazujemy czyjeś życie, czyjeś historie, dziedzictwo. To, czym dysponujemy zostało nam powierzone i oczekuje się od nas, że nie tylko przedstawimy zbiory, ale że przedstawimy ich historię i zrobimy to w sposób atrakcyjny i zrozumiały. Dążymy do tego, by nasi odbiorcy chcieli do nas przychodzić i chcieli z nami współtworzyć świat emocji – mówi Wiola, a Paweł doda, że dążą do tego, by wpasować się z prezentacją we współczesną oś czasu. I to ostatnie udaje im się doskonale.

Kolejną ważną rzeczą jest zaufanie jakim starachowickie muzeum cieszy się wśród szkół i odbiorców indywidualnych. Każda impreza i każde wydarzenie, które się tu odbywa nie jest tu przypadkiem. I Wiola i Paweł zwracają uwagę na to, że zadaniem muzeów jest informowanie o prezentowanych treściach i wartościach oraz zapraszanie do dyskusji o przeszłości. Zadaniem muzealników zaś jest tak przemawiać do odbiorców, by zechcieli w tej dyskusji uczestniczyć.

Czy im się to udaje?

Znakomicie. To dzięki pomysłom Wioletty Sobieraj, Pawła Kołodziejskiego, a także współpracy towarzyszącego im zespołu, starachowickie muzeum nie jest tylko budynkiem, plątaniną konstrukcji, ale żyjącym organizmem, który można dotknąć i który przemawia. Bardzo pięknie, dodajmy, bo przecież muzyka bluesowa potrafi rozkołysać jak żadna inna. I to kolejny dowód na to, że działaniami Wioli i Pawła muzeum cudnie łączy kulturę i edukację, bo, jak mówi nagrodzona wicedyrektor „(…) edukacja jest numerem jeden w działalności naszej placówki”.

– Pamiętajmy, ze wszystko, co tu się dzieje jest dokładnie przemyślane.To nie jest tak, że jakieś wydarzenie jest oderwane od tego miejsca. Jeśli pojawia się czytanie pamiętników żydowskich, to nie dlatego, ze akurat ktoś z nas je lubi. to zawsze dzieje się w jakimś kontekście, w konkretnym terminie. I znów mamy tu przecież element edukacji – Wiola z uporem zwraca uwagę na kształcenie odbiorcy. Zwraca jednocześnie uwagę, że starachowickie muzeum ma szczęście znajdować się w miejscu, które daje cały wachlarz propozycji, z którymi można wyjść do ludzi.

– To cała paleta arcyciekawych tematów – dodaje Paweł Kołodziejski. Oboje wrócą na chwilę do zaufania między placówką a odbiorcą. Zainteresowanie szkół i turystów to wspólne praca zespołu, który tworzą, a którego jednym z filarów jest własnie Wioletta Sobieraj. To ona jest pomysłodawczynią projektu „Mnisi i Hutnicy”, za który otrzymała Świętokrzyską Nagrodę Muzealną. Organizowany od 2013 roku jest idealnym przykładem na to, że muzeum wychodzi poza ramy działalności do tej pory kojarzonej z takimi placówkami.

– Wyszliśmy z wysokiego C – śmieje się Wiola. – Nie weszliśmy na jakiś tam zwykły plac, objęliśmy w posiadanie perłę architektoniczną, cysterskie opactwo w Wąchocku to przecież zabytek niezwykły. Weszliśmy w życie zakonne, Opat Eugeniusz oddał nam przepiękne krużganki, a mnisi sami z siebie zaangażowali się w ten projekt – dodaje z dumą.

Ta ciesząca się wielką popularnością inicjatywa pięknie łączy to, czym ten region stoi z warstwą duchową. Mnisi i Hutnicy (nazwa wymyślona przez Pawła Kołodziejskiego. – dop. REDAKCJI) to idealne połączenie Ora et Labora. Nad nami Święty Krzyż, a w ziemi ojców naszych praca. Hutnicy, górnicy, starożytni dymarze to przecież kwintesencja regionu.

Kolejnym krokiem na drodze ścieżki edukacyjnej jest połączenie zwiedzania Muzeum Przyrody i Techniki ze zwiedzaniem Opactwa. Jeden bilet bez ograniczeń czasowych, za to z mapką.  Projekt został doceniony i obydwoje mają nadzieję, że będzie on również zauważony przez województwo. Tym bardziej, ze zwiedzanie to można połączyć z rowerową przejażdżką, wytyczono bowiem szlak rowerowy, który łączy oba obiekty.  Następnym punktem ma być wypożyczalnia rowerów na tej trasie.

– Będę się chwalił tą nagrodą – mówi dyrektor muzeum – jesteśmy bardzo, bardzo dumni z Wioli. Bardzo się cieszymy, ze jej praca została doceniona, tym bardziej, że niestety w natłoku zajęć często się zapomina o wysiłku, jaki wkłada, by wszystko w tej sferze edukacji działało jak należy. Jest twórczynią wielu projektów, czynnie uczestniczy w życiu placówki, jej dorobek jest imponujący. I dopiero przy pisaniu jej dossier uświadomiłem sobie, jak wiele nasze muzeum jej zawdzięcza. Dlatego też tak bardzo się cieszę się, ze dziewczyna z lokalnego, niewielkiego przecież muzeum zapisała się w historii muzealnictwa świętokrzyskiego – Paweł Kołodziejski nie ukrywa dumy ze swojej zastępcy.

Uroczysta gala odbyła się 11 września i była to pierwsza edycja Świętokrzyskiej Nagrody Muzealnej im. Tadeusza Włoszka. To właśnie do niego odwołują się wszyscy świętokrzyscy muzealnicy w kontekście dbałości o to, co bliskie i nasze. Nagrodę przyznała specjalnie powołana kapituła, w skład której wchodzi m.in marszałek województwa oraz przedstawiciele Stowarzyszenia Muzealników Polskich.

Pierwsza nagroda pierwszej edycji już za nimi, przed nimi najważniejsza. Muzealny Nobel czyli Sybilla przyznawana za wyjątkowe przedsięwzięcia.

– Już raz się o nią staraliśmy z projektem edukacyjno – wystawienniczym Reggio Ferrera. Wtedy się nie udało, ale jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. – dyrektor starachowickiego muzeum wysoko mierzy. I ma do tego podstawy, bo w planach MPiT jest wystawa samochodów ciężarowych. Żeby mogła jednak dojść do skutku musi zostać wybudowana hala wystawiennicza, która była już na wyciągnięcie ręki. Byli blisko, mogli zdobyć ponad 50% wnioskowanych środków gdyby nie koronawirus. Niestety środki z kultury zostały przesunięte na walkę z pandemią.

Na razie ich największe marzenie wciąż pozostaje marzeniem, ale kto wie. W końcu te lubią się spełniać, a starachowickie muzeum stoi przecież ludźmi, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Na halę czekają artefakty przeszłości, samochody Star, które mają przypomnieć Polsce, że to właśnie Starachowice są stolicą elity wśród ciężarówek.

Zanim to jednak nastąpi Wiola i Paweł przygotowują kolejne wydarzenia. Przed starachowicką publicznością wystawa „Zabytkowe sztućce” oraz „Cyfrowa Kronika Huty”. Ten ostatni projekt wywołuje niezwykły blask w oczach Wioli, gdy mówi o ożywionych archiwalnych zdjęciach, o prowadzonej narracji, o historii zaklętej w zdjęciach…

Tego nie można przegapić. Żadnego z przedsięwzięć MPiT nie można opuścić, tu przecież bije kulturalne i edukacyjne serce miasta.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMimo ciężaru wznosi się w powietrze (Opowieści z lasu, odc. 240) [ Wiadomości ]
Następny artykułDoda i dziecko. Lawina domysłów ruszyła