27 października 2024 r. po mszy św. o 15.30, w salce parafialnej mieszczącej się po byłym kinie Pałuczanin, odbyło się spotkanie z Barbarą Mrożkiewicz – konserwatorką zabytków i Martą Dąbrowską – konserwatorką dzieł sztuki. Panie opowiedziały o pracach konserwatorskich prowadzonych przy ołtarzu głównym oraz przy ścianach zewnętrznych kościoła pw. św. Floriana w Żninie. W spotkaniu uczestniczył ksiądz prałat dr Tadeusz Nowak – proboszcz parafii oraz zainteresowani pracami konserwatorskimi parafianie i sympatycy parafii farnej.
Barbara Mrożkiewicz od kilku lat pełni nadzór konserwatorski nad pracami przebiegającymi na zewnętrznych częściach kościoła św. Floriana w Żninie, a więc jego elewacją. W swoim krótkim wystąpieniu przybliżyła ona uczestnikom spotkania historię żnińskiej świątyni, wspomniała o znaczeniu w przestrzeni publicznej zabytków architektury sakralnej oraz o powinnościach współcześnie żyjących wobec spuścizny wieków. Ostatnią część swego wystąpienia poświęciła na przedstawienie przebiegu prac konserwatorskich na zewnętrznych częściach kościoła.
Jak zauważyła Barbara Mrożkiewicz: – Zabytki wszystkich epok są odzwierciedleniem gustów danego czasu, możliwości ekonomicznych i gospodarczych krain oraz są obrazem determinacji ludzi, dzięki którym dzieła te powstały. W przypadku kościoła farnego było podobnie. Pierwsze wzmianki o kościele pobudowanym w stylu romańskim pochodzą z XI-XII wieku. Jak wiadomo, w XII wieku Żnin przeszedł na własność kościoła w Gnieźnie, a dzięki temu, że to właśnie w Żninie swoją siedzibę mieli arcybiskupi gnieźnieńscy, miasto mogło rozwijać się gospodarczo, kulturowo i intelektualnie. W I połowie XIV wieku kościół farny został rozebrany, a jego granitowe elementy wykorzystano do budowy nowego kościoła, w modnym wówczas stylu gotyckim. – W XIV wieku powstały nawa i prezbiterium kościoła przykryte gotyckim sklepieniem krzyżowo-żebrowym. W XV wieku prace budowlane wydłużały się, przerywane pożarami, a kościół ostatecznie ukończono w roku 1512. Była to wówczas imponująca trójprzęsłowa, dwunawowa bryła z wydłużonym, prostokątnie zamkniętym prezbiterium – powiedziała Barbara Mrożkiewicz.
Dla kościoła farnego najcięższy był wiek XVII i XVIII kiedy to wojny szwedzkie i pożary przyczyniły się do jego destrukcji. – Zawaliło się wówczas gotyckie sklepienie oraz uległa zniszczeniu niedokończona gotycka wieża – usłyszano. Dzięki zaangażowaniu mieszkańców świątynię bardzo szybko odbudowano. – Prezbiterium otrzymało nowe, barokowe sklepienie, a prace przy przebudowie kościoła w stylu barokowym trwały do roku 1975. W trakcie tej przebudowy także i korpus kościoła otrzymał barokowe sklepienia wsparte na filarach w układzie czteroprzęsłowym, spaloną wieżę zastąpiono drewnianą dzwonnicą, a zniszczoną gotycką zakrystię zastąpiono nową w stylu barokowym, od południa dobudowano też kruchtę – powiedziała Barbara Mrożkiewicz. Mniejsze lub większe remonty były prowadzone w kościele św. Floriana w Żninie przez cały XX wiek, bo jak powiedziała konserwatorka zabytków, jest naszą powinnością dbanie o zabytki i poddawanie ich naprawom, aby zapobiegać powstawaniu zniszczeń i nie dopuścić do ich upadku. Zarówno proboszczowie parafii św. Floriana, jak i mieszkańcy grodu Śniadeckich, na przestrzeni wieków o swój zabytkowy kościół dbali, podnosili go ze zniszczeń po pożarach i wojnach, nadając świątyni modne formy architektoniczne. – Przekształcenia bryły architektonicznej nie były wyrazem niewrażliwości i lekceważenia, tylko chęcią upiększenia danego obiektu. Nawet w czasach niedostatków widoczne były próby wykonywania niezbędnych napraw i podtrzymania obiektów choćby w przyzwoitej kondycji – powiedziała Barbara Mrożkiewicz.
W ostatnim czasie również prowadzone są w kościele św. Floriana prace konserwatorskie, zarówno na zewnętrz świątyni, jak i w jej wnętrzu – na ołtarzu głównym. Jak powiedziała Barbara Mrożkiewicz, prace konserwatorskie na elewacjach kościoła prowadzone są etapowo ze względu na krótki czas sprzyjającej w naszym kraju pogody, od której uzależnione jest poprawne przeprowadzenie zabiegów konserwatorskich na obiekcie. – Prace te polegają na oczyszczeniu elewacji z zabrudzeń i szkodliwych dla cegieł i zapraw czarnych nawarstwień smółkowych, usunięciu wszystkich wtórnych i niebezpiecznych dla ceglanych elewacji materiałów takich jak zaprawy cementowe, klejowe i betonowe – usłyszano. Jeżeli elementy zabytkowe są bardzo zniszczone, to następuje ich całkowita wymiana, zaś te elementy, które daje się naprawić, są naprawiane przy zastosowaniu dobranych materiałów konserwatorskich. Przy czym, jak zauważyła konserwatorka zabytków, zawsze głębokim przemyśleniom poddaje się wymianę całkowitą poszczególnych elementów, a założeniem jest, by wymieniać jak najmniej i tylko w przypadku ostatecznej konieczności. Tak też było w przypadku elewacji żnińskiego kościoła. – Usunięte z obiektu cegły i zaprawy zostały zastąpione materiałami dobranymi parametrowo do materiałów zabytkowych – usłyszano. Najważniejsze w konserwacji zabytków jest, aby nie szkodzić, należy zachować jak najwięcej substancji zabytkowej, a jednocześnie poprawić kondycję całego obiektu i przywrócić świątyni prawidłową kolorystykę i estetykę. Wszystkie zniszczenia mechaniczne, a więc pęknięcia muru podlegały spięciu w technologii systemowej. Barbarę Mrożkiewicz zapytano podczas spotkania, czy pęknięcia wzdłużne przy oknach w prezbiterium były groźne. – Coś się działo ze statyką obiektu, bo tutaj widać, że prezbiterium całe jest podparte. Rozmiar cegły wskazuje, że działo się coś albo pod koniec XIX wieku, albo na początku XX wieku, bo prezbiterium kiedyś było przeprute ogromnym oknem. Po prostu są szwy i inna cegła jest włożona w sam otwór okienny. Mogło być tak, że zaczęło pękać, wtedy zlikwidowano okno, pękało dalej, dostawiono szkarpę. Te procesy właściwie się zatrzymały. Wszystkie pęknięcia w kluczach okien mamy pozszywane, aczkolwiek nie widać nowych. Nowe pękniecie jest zawsze charakterystyczne, będzie miało ostre krawędzie i będzie czyste. Stare pęknięcie zawsze ma te krawędzie wyoblone i jest w nim masa kurzu. Uważam, że pod względem statycznym kościół jest bezpieczny, bo to, co się już miało zadziać, to się po prostu zadziało. A zszywanie jest jak gdyby profilaktyką – powiedziała Barbara Mrożkiewicz.
O konserwacji ołtarza opowiedziała konserwatorka dzieł sztuki – Marta Dąbrowska, specjalizująca się w malarstwie i rzeźbie polichromowanej. Ołtarz główny, choć jest murowany, a więc jest to architektura, to jednak posiada też technologię typową dla malarstwa ściennego. Jego powstanie datuje się na przełom 1794-1795 roku. – Mamy tu taki styl: barok, trochę klasycyzmu. Ołtarz ma wymiary około 11 metrów na 7 metrów. I w tym roku my robimy zwieńczenie – powiedziała Marta Dąbrowska dodając, że wszystko powyżej gzymsów, razem z tymi kartuszami z aniołami, jest w tym roku robione. – Zwieńczenie ma około dwudziestu paru metrów kwadratowych. I też jeśli chodzi o technikę wykonania, to jest to ołtarz murowany. Mamy cegłę, później jest tynk, następnie mamy pobiałę wapienną, jakiś rodzaj izolacji, bo na wierzchu warstwa malarska to jest prawdopodobnie warstwa olejna. Anioły są odlewem gipsowym i jeszcze mamy złocenie. Jedynym elementem drewnianym na tym ołtarzu są rzeźby Piotra i Pawła. W tabernakulum są imitacje kamieni szlachetnych, trochę metalu. Ale głównie ta warstwa malarska olejna – usłyszano.
Prace nad konserwacją ołtarza głównego rozpoczęły się w sierpniu tego roku i potrwają do około 10 listopada. Stan zachowania tego ołtarza konserwatorka dzieł sztuki określiła na mocno średni. – Najbardziej takim czynnikiem niszczącym to była szkodliwa działalność człowieka, a więc upiększanie, przemalowywanie. Ołtarz miał około pięciu-sześciu faz chronologicznych. To były te czasy, kiedy zmieniała się moda. Ta pierwsza warstwa, a więc to, do czego my wracamy, to jest taka imitacja kamienia. Oryginalne warstwy, do jakich udało nam się dojść w tym roku, to są zielenie, błękity, jasne odcienie rudego. Dochodzą do tego jeszcze fiolety. To jest taka pastelowa kolorystyka plus mamy jeszcze oryginalne złocenia, które już też odtwarzamy. I mogę jeszcze tu podpowiedzieć, bo są już odkrywki na całym ołtarzu zrobione, że w poniższych warstwach będą też takie brązy, beże i pojawiają się też srebrzenia – powiedziała Marta Dąbrowska. Zachowany w osiemdziesięciu procentach oryginał kolorystyczny ołtarza to, jak zauważyła pani Marta, jest wielkie szczęście. – Czasami zdarza się też tak, że jak ludzie robią remonty, to potrafią zrzucić warstwę oryginalną, ale tutaj ona bardzo dobrze się zachowała, tylko ciężko było do niej dojść – usłyszano. Trzeba było użyć opalarek, chemii wszystko wykonywać ręcznie skalpelami, gdyż te przemalowania były bardzo trudne do usunięcia. W stanie agonalnym, jak to określiła konserwatorka, były gipsowe anioły. – Każda rączka, każda nóżka była urwana i jakoś tak kiedyś ktoś próbował kleić na bandaż, na drut. Też skrzydełka nie przetrwały tej próby czasu. I tak szczerze mówiąc, była to może taka jedna z trudniejszych rzeczy, ponieważ bardzo ciężko było to wpasować i też gips nie jest materiałem, przynajmniej dla mnie, takim bardzo wdzięcznym i jest po prostu nietrwałym – usłyszano. Ołtarz był złocony dwa razy. – Podczas tego oczyszczania widziałam też wtórne srebrzenia, była kiedyś też taka faza. To, co udało mi się znaleźć, to takie ciemne resztki. Złoto jest oczywiście materiałem bardzo trwałym, natomiast srebro lub też folia cynowa niestety bardzo szybko koroduje, utlenia się i mamy wówczas taką czarną warstwę – usłyszano.
Prace konserwatorskie przy ołtarzu głównym miały na celu zahamowanie procesów niszczących i przywrócenie tego, co było. Jednak jak zauważyła Marta Dąbrowska, nie zawsze wraca się do tej warstwy pierwotnej. – Tutaj akurat mamy bardzo dużo tego oryginału, Mamy też wysoką wartość artystyczną, bo mówiąc krótko, te wszystkie fazy chronologiczne, które tutaj były, to jakby nie umywają się do tego oryginału. Ten ołtarz jest naprawdę bardzo dobrze rozmalowany. Nie wraca się do tych warstw oryginalnych tylko wtedy, gdy nic się nie zachowało lub też, gdy warstwa późniejsza ma większą wartość artystyczną niż ta pierwotna. To są bardzo nieliczne przypadki, ale się też zdarzają – usłyszano. W żnińskim kościele farnym przywracany jest stan pierwotny ołtarza czyli ma miejsce rekonstrukcja polichromii i odtworzenie złoceń po całości. W konserwacji używane są środki odwracalne. – Te farby, których ja też używam, będzie można łatwo usunąć. Ale chodziło też o to, by tak bardzo nie uszczelnić tych wszystkich miejsc, ponieważ te wszystkie miejsca, gdzie ja odtwarzam tą polichromię, to chodziło o to, by nie zrobić takiej powłoki i nie uszkodzić – usłyszano. Najtrudniejsze w tych pracach konserwatorskich ołtarza było usunięcie przemalowań. Dwa i pół miesiąca (od sierpnia) zajęło samo jego oczyszczanie, a prace estetyczne (złocenie, malowanie) około trzech tygodni. – To, co na ołtarzu wystaje jest jaśniejsze, a w tych wszystkich zagłębieniach jest ciemniejszy kolor. To są jakieś błękity, zielenie. Jest to bardzo mądrze zrobione, że tak powiem. Artysta wiedział tutaj, co robi. To jest praktycznie pierwszy taki obiekt, z jakim się spotkałam. Można powiedzieć, że to takie trochę wyjątkowe rozwiązanie, bo nieczęsto to się zdarza – usłyszano.
Prace finansowane są z funduszy Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku nastąpi kolejny etap prac. Będziemy schodzić poniżej, to będą już te gzymsy. To zwieńczenie było chyba takim najtrudniejszym etapem prac. Trzeba było to wszystko rozpoznać więc teraz myślę, że to już będzie troszkę z górki jak już mamy poznaną tą technologię. Mam nadzieję, że uda się zrobić całość i przywrócić ten ołtarz do takiego stanu jaki był pierwotnie – powiedziała Marta Dąbrowska dodając na zakończenie, że odnowiony ołtarz będzie w kolorach zieleni, błękitu, z dodatkiem fioletu, beży i brązów.
Barbara Filipiak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS